Nasi rodzice, dziadkowie spędzili dzieciństwo w landszafcie podobnym temu, który opisuje Kazimierz Kutz. Gůrny Ślůnsk kojarzy się głównie z przemysłem wydobywczym. Masowe migracje na te tereny w drugiej połowie XX w., podążanie za znalezieniem zatrudnienia, a przede wszystkim – ciężka i niebezpieczna praca. Ale dla wielu ludzi Śląsk stał się domem, a dom to rodzina. Ta mała ojczyzna, nazwana „Piątą stroną świata”, jest miejscem, gdzie zacierają się granice. Śląska nie sposób zamknąć w zastygłe ramy historii nieustannie płatającej figle ludziom i zwaśnionym narodom. Jego dzieje można tylko próbować odkrywać i dopasowywać kawałek po kawałku, niczym puzzle, których elementami będą fascynujące i enigmatyczne, a co najważniejsze, niepowtarzalne ludzkie historie.
Główny bohater prowadzący narrację i wchodzący w dialogi z innymi osobami w „Piątej stronie świata” próbuje rozwikłać zagadkę śmierci przyjaciół, których przywołuje w sentymentalnych wspomnieniach: „Było nas trzech. Tu. W Szopienicach, na Roździeniu. Lucjan był doktorem, Alojz robotnikiem. Ja pośrodku – technikiem. Ale to oni obaj byli inteligentami. Nie z racji wykształcenia, ale z tego jak żyli. Widzieli więcej i wiedzieli więcej. I świat przestał im się zgadzać. Ich głowy poszły za daleko w chmury. A ja uciekłem stąd i zahartowałem się gdzie indziej, pomogło mi moje nieokrzesanie, bo czasem opłaca się mniej wiedzieć. Głupszy często bywa szczęśliwszy.”. Odwołuje się również do historii własnej rodziny i bliskich, którzy walczą nieraz poprzez emigrację – szukają swego miejsca na Ziemi. Główny bohater, jak gdyby wśród nich, próbuje odnaleźć ślady prawdy o tym, co się wydarzyło. Przypomina czary Albina Lompy objaśniające początek stworzenia, a następnie przechodzi do mrocznych tajemnic swojego awanturniczego dziadka Wawrzka, w którego rolę świetnie wcielił się Bernard Krawczyk i świętości jego małżonki, przez 30 lat dochowującej tajemnicy – babki Halźbiety. Rodzice i rodzeństwo głównego bohatera również nie zostali pominięci – szanuje ich i spędza z nimi dużo czasu, są istotnym elementem całej układanki.
W przedstawieniu został ukazany barwny obraz życia codziennego mieszkańców na tle śląskich powstań i II wojny światowej. Cała galeria postaci przywołana przez narratora, którym jest główny bohater boryka się z przeróżnymi problemami. W spektaklu nie zabrakło również humoru – anegdoty w gwarze śląskiej rozbawiają publiczność do łez. Przedstawienie stanowi harmonijne zestawienie obrazu i dźwięku. Przeważająca perspektywa, która uszlachetnia los tych historii sprawia, że przekaz staje się w pełni i dogłębnie przemyślany. Dodatkowo zestawienie nieskomplikowanej scenografii i klimatycznej muzyki Przemysława Sokoła w połączeniu z kostiumami autorstwa Ewy Sataleckiej stwarzają wiarygodny obraz wielopokoleniowej, a przez to fascynującej i barwnej panoramy Śląska. Zespół aktorski Teatru Śląskiego również zasługuje na wyróżnienie, gdyż pokazał doskonały kunszt widoczny czy to w scenach indywidualnych, czy też zbiorowych.
Główny bohater i wszystkie związane z nim emocjonalnie postacie bezustannie poszukują właściwego języka do zrozumienia zmieniających się czasów – wciąż balansują między śląską gwarą a polszczyzną. „Chcemy, by Ślązacy i ci, którzy nie czują się nimi, a mieszkają tutaj, przejrzeli się w tym spektaklu jak w lustrze i powiedzą – rzeczywiście, ten świat jest nieźle zakręcony.”- mówi Robert Talarczyk, reżyser „Piątej strony świata”. Sądzę, że zamierzony efekt został osiągnięty. Kiedy spoglądałam ukradkiem na siedzących obok mnie nieco starszych widzów wsłuchujących się „w lokalne anegdoty i małe rodzinne epopeje”, dostrzegłam coś niesamowitego. Z ogromnym zaciekawieniem śledzili akcję rozgrywającą się na scenie, chichotali, ale nie chcieli uronić ani jednego słowa z kwestii wypowiadanych przez aktorów (w gwarze śląskiej, bo to podobało im się najbardziej, rzecz jasna) – jak gdyby powoli i niepewnie, z lekkimi rumieńcami na policzkach, docierali do zakurzonej i dawno nieotwieranej szufladki z bardzo wartościowymi pamiątkami – szufladki podpisanej „Wspomnienia”.
„Piąta strona świata” to opowiedziana prosto, bez zawiłości historia ukazująca Śląsk odmienny od tego, o jakim Polacy na co dzień opowiadają. Po obejrzeniu spektaklu nasuwa się sporo refleksji nad kształtowaniem się lokalnej tożsamości, a przede wszystkim, nad poszukiwaniem samego siebie.