Sezon ogórkowy dobiegł końca i tenisiści wrócili do gry o najwyższe cele. Z wysokiego C sezon zainaugurowała Agnieszka Radwańska, która nawet nie dała sobie zagrozić w chińskim Shenzen i dzięki temu już jutro zanotuje bardzo korzystny awans w rankingu. W tym tygodniu odbyły się również tradycyjnie mistrzostwa świata par mieszanych, w którym pozytywnie zaskoczył sam Nick Kyrgios.
A zwycięska seria trwa
Jak zakończyć sezon od zwycięstwa i rozpocząć nowy od kolejnego triumfu? Doskonale wie to Agnieszka Radwańska, która zainaugurowała sezon WTA w chińskim Shenzen. Zainaugurowała go w sposób iście mistrzowski, gdyż jej pierwszy udział w turnieju zakończył się zwycięstwem. Zwycięstwo to jest o tyle cenne, że pozwoliło jej awansować na czwarte miejsce w światowym rankingu, w którym wysunęła się przed Marię Szarapową. Jest to awans bardzo cenny, gdyż jest równoznaczny z byciem ”czwórką” w Australian Open i trafieniem na zawodniczki wyżej rozstawione dopiero w półfinale, a nie rundę wcześniej. Wracając do samego turnieju, to może takie nazwiska jak Krunić, Zhang czy Riske pewnej części ciała nie urywają, ale pamiętajmy, że w tenisie każdy może przegrać z każdym. Warte uwagi jest to, że w całym turnieju Agnieszka nie straciła nawet seta i bez większych problemów ogrywała kolejne rywalki, kończąc finałem z Alison Riske, z którą wygrała 6:3, 6:4. Wynik meczu z Amerykanką wskazuje na łatwy jego przebieg, ale nie do końca pokrywa się to z prawdą, gdyż Riske zagrała wymagająco i postawiła trudne warunki naszej tenisistce. Jednak było to za mało na mistrzynię WTA z poprzedniego sezonu i dzięki dobremu serwisowi i solidnej ogólnej grze Agnieszka zwyciężyła, nie dając rywalce żadnych złudzeń. Okazało się dziś, że był to ostatni sprawdzian Agnieszki przed Australian Open, gdyż wycofała się ona z turnieju w Sydney, podając za przyczynę kontuzję stopy. Miejmy nadzieję, że jednak jest to chwyt taktyczny i Agnieszka po zapewnieniu sobie turniejowej ”czwórki”’ po prostu postanowiła odpocząć przed pierwszym w tym roku wielkim szlemem.
Rakieta w polskiej czołówce
Jeszcze kilka słów o Agnieszce, gdyż wczoraj miała miejsce gala 81. Plebiscytu Przeglądu Sportowego, w którym po raz piąty do czołowej dziesiątki załapała się nasza najlepsza tenisistka. Tym razem jednak zanotowała najlepszy wynik, gdyż znalazła się na podium i zajęła trzecie miejsce. Na drugim stopniu podium stanęła żywa legenda kobiecego młota – Anita Włodarczyk, która w ubiegłym roku zgarnęła wszystko, co się dało, łącznie z rekordami świata. Najlepszym sportowcem Polski po raz pierwszy od trzydziestu trzech lat został piłkarz, a dokładniej Robert Lewandowski, który doprowadzał do zachwytu komentatorów, wzruszał polskich kibiców i zaczarował fanów Bayernu Monachium. Cieszy fakt, że Agnieszka po raz pierwszy znalazła się w czołowej trójce, gdyż całokształtem swojej kariery jak najbardziej sobie na to zasłużyła i naprawdę prosperuje, by jeszcze w ciągu kilku lat zebrać główny laur.
O Kyrgiosie pozytywnie
O Nicku Kyrgiosie w ostatnich miesiącach mówiono prawie i wyłącznie w negatywnym kontekście. Dzisiaj jednak można zdecydowanie pochwalić butnego Australijczyka, który przyczynił się do tego, że po siedemnastu latach oczekiwania reprezentacja z Antypodów sięgnęła po rozgrywany na własnym terenie Puchar Hopmana. Na początku nadmienię jednak, że Australię w tym roku reprezentowały dwie reprezentacje, czyli tzw. ”złota” oraz ”zielona” i to właśnie w zielonej wystartował Nick Kyrgios wraz z Darią Gavrilovą i to oni awansowali do finału, gdzie czekała na nich ukraińska para złożona z Eliny Switoliny oraz Aleksandra Dołgopołowa. W pierwszym starciu finału spotkały się panie i w pierwszym secie Australijka wygrała w 6:4, a o losach drugiej partii decydował się tie-break. W nim było już 6:1 dla Ukrainki i wydawało się, że o wszystkim rozstrzygnie trzeci set, lecz Gavrilova zdołała się niesamowicie poderwać, wybronić i zakończyć spotkanie już w drugiej partii, zdobywając siedem punktów z rzędu. To mogło zmotywować jej reprezentacyjnego kolegę, którego zwycięstwo dawało upragniony triumf gospodarzom, co równało się z równie wielką presją. Kyrgios jednak poradził sobie z nią świetnie, wygrał pewnie 6:3, 6:4 i uczynił to, czego nie mógł zrobić nawet sam Lleyton Hewitt, czyli wygrał australijskie mistrzostwa świata par mieszanych i zdecydowanie pozytywnie rozpoczął nowy sezon.