Za nami 64. edycja prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni. Imprezy bardzo ważnej dla wielu skoczków z całego świata. Turnieju, który w tym roku miał jednego króla, a był nim Peter Prevc.
Czy kogoś dziwi to, że Słoweniec został triumfatorem tegorocznej edycji turnieju? Mnie nie. Słoweniec prezentował świetną formę już przed rozpoczęciem TCS i zwyciężając go, tylko potwierdził, że jest w wyśmienitej dyspozycji. Chociaż pierwszy konkurs turnieju rozgrywany tradycyjnie w Oberstdorfie wygrał aktualnie największy rywal Prevca w walce o najwyższe trofea – Severin Freund. Słoweniec zajął trzecie miejsce, drugi był Austriak Michael Hayboeck. Wtedy mogłoby się wydawać, że to Niemiec jest głównym kandydatem do wygrania turnieju, tym bardziej, że Niemcy czekają na wygraną swojego rodaka na czterech skoczniach już od 12 lat (ostatnim reprezentantem Niemiec który wygrał TCS był Sven Hannawald). Severin rozbudził nadzieję niemieckich kibiców, którzy uwierzyli w to, że ich reprezentant w Bischofshofen stanie na najwyższym stopniu podium i odbierze orzełka. Sam zainteresowany też pewnie o tym marzył, no ale tę samą myśl w głowie miał Prevc.
Panowie zmierzyli się z sobą w parze w systemie KO, w drugim konkursie turnieju rozgrywanym w Nowy Rok w Garmisch Partenkirchen. Obaj skoczyli identycznie, jednak minimalnie lepszy okazał się Słoweniec. Tak też było na końcu konkursu, jednak tu rywali rozdzielił Norweg Kenneth Gangnes. Więc Peter i Severin zamienili się miejscami z Oberstdorfu. Wtedy już większość kibiców wiedziała, że walka o końcowy triumf rozegra się między Prevcem a Freundem. Na półmetku zmagań lepszy był Słoweniec. Wiedziałam, że czeka nas fascynująca końcówka turnieju, a nie spodziewałam się jednak tego, że wielka walka rozegra się nie tylko o zwycięstwo, ale także o 3. miejsce.
Z Niemiec skoczkowie przenieśli się do Austrii, a konkretnie do alpejskiego miasteczka Innsbruck. Tam podczas serii próbnej Severin Freund upadł przy lądowaniu. Na szczęście nic mu się nie stało, ale wydaje mi się, że trochę wyprowadziło go to z równowagi i stracił pewność siebie. Jednakże trener kadry Niemiec Werner Schuster, a także sam zawodnik zapewniali, że wszystko jest w porządku. No ale mimo tego, że Severin dobrze skakał w konkursie i nie miał problemów przy lądowaniu, nie dał rady Prevcowi, który wygrał drugi raz z rzędu, wyprzedzając wspomnianego wcześniej Niemca i Norwega Kennetha Gangnesa. Po tym konkursie Peter miał ponad 20 pkt przewagi nad Severinem w klasyfikacji TCS. Dla mnie było już jasne, że to on wygra cały turniej. Mimo tego, że forma jednego, jak i drugiego zawodnika była świetna, to Peter nie dawał szans swojemu niemieckiemu rywalowi. Ciekawie zapowiadała się też walka pomiędzy Kennethem Gangesem a Michaelem Hayboeckiem o trzecią pozycję. Wszystko miało rozstrzygnąć się w Bischofshofen… No i rozstrzygnęło się, mimo iż Severin Freund walczył do końca i skakał bardzo dobrze, nie dał rady Peterovi Prevcowi, który swoim 3 z rzędu zwycięstwem przypieczętował wygraną w całym turnieju. Na najniższym stopniu turniejowego podium stanął ostatecznie Michael Hayboeck, który wygrał walkę z norweskim rywalem, który według mnie nie wytrzymał presji.
Ogólnie turniej był bardzo ciekawy, piękna walka, i przerwana passa Austriaków, którzy od 8 lat stawali na najwyższym stopniu podium. Peter Prevc pokazał, że jego forma jest wyśmienita i jak dla mnie to on jest głównym kandydatem do zwycięstwa w zbliżających się mistrzostwach świata w lotach, gdyż nie dość, że jest w znakomitej formie, to jest też doskonałym lotnikiem. Na pochwałę zasługują również inni skoczkowie, którzy przez cały turniej utrzymywali wysoką formę, w szczególności Severina Freunda, Michaela Hayboecka i Kennetha Gangnesa, bo oni z turniejowego podium w ogóle nie schodzili.
A Polacy… No cóż, turniej bardzo nieudany. Najlepszy z biało-czerwonych Kamil Stoch zajął 23. miejsce. To nie jest przecież szczyt marzeń tak kibiców, jak i samego skoczka. Miejmy zatem nadzieję, że nasi reprezentanci wyciągnęli słuszne wnioski i będzie już tylko lepiej, że znów będziemy oglądać biało-czerwonego na podium pucharowych zawodów. Pozostaje nam czekać na 65. edycję prestiżowego turnieju.