“Cross & header” – tradycyjnie czwarty Arsenal?

Wydawałoby się, że ostatnio najciekawszym tematem będzie saga pt. zwolnienie van Gaala, ale w obliczu tego, że Manchester United bezustannie dąży do stania się tylko ligowym średniakiem, bardziej interesujące mogą okazać się przetasowania na górze, gdzie Arsenal swoją tradycyjną nieudolnością właśnie wkroczył na drogę ku zaprzepaszczeniu szans na długo wyczekiwane mistrzostwo.

W ciągu ostatnich dwóch meczów Arsenal zdobył tylko jeden punkt – to już trzy mecze z rzędu bez wygranej. Najpierw po remisie z Liverpoolem, zremisował ze Stoke City, a w minionej kolejce w fatalnym stylu przegrał z Chelsea. O ile o Stoke można jeszcze powiedzieć, że byli godnym rywalem, a Kanonierzy nie zagrali słabego meczu, to mecz z Chelsea był chyba najgorszym w sezonie. W derbach Londynu wszystko zaczęło się w 19. minucie, kiedy Per Mertesacker postanowił sfaulować wychodzącego na czystą pozycję Diego Costę. Co dziwne, przed interwencją zdążył jeszcze spojrzeć na sędziego, jakby licząc, że ten nie zauważy… Tuż po tym zdarzeniu Arsenal stracił bramkę, którą strzelił, jakżeby inaczej, Diego Costa. Mecz, który zapowiadał się od pierwszych minut bardzo interesująco, po tych dwóch wydarzeniach boiskowych kompletnie przestał być atrakcyjny dla kibiców. Raz przeważała jedna drużyna, raz druga, a okazji było jak na lekarstwo. Arsenal miał swoje nieliczne okazje by wyrównać, jednak żadnej nie udało się wykorzystać. Chelsea też nie umiała powiększyć swojej przewagi, bo nieźle wyglądała cała formacja obronna Arsenalu w tym meczu (za wyjątkiem wspomnianego Mertesackera). Wielu komentatorów oceniło ten mecz jako przegraną najlepszego Arsenalu ostatnich lat z najgorszą Chelsea ostatnich lat. Trudno się z tym nie zgodzić, spoglądając na 14. pozycję The Blues i pierwszą Kanonierów przed tą kolejką. Fani Chelsea muszą być zadowoleni, bo to już szósty nieprzegrany mecz z rzędu przez ich idoli (w przedostatniej kolejce zremisowali z mocnym Evertonem). Z kolei sympatyków Arsenalu może pocieszać jedynie fakt, że do gry wraca Alexis Sánchez… Chociaż sporym pocieszeniem może też być absencja Pera Mertesackera w następnym meczu i obecność w składzie Gabriela Paulisty, który prezentował się jak dotąd bardzo dobrze. Więcej o tym meczu przeczytacie w “Starciu weekendu”.

Manchester City po raz kolejny w tym sezonie nie mógł znaleźć recepty na West Ham i tylko zremisował 2:2 – w pierwszym meczu tych zespołów lepszy okazał się West Ham wygrywając 2:1 przy Etihad Stadium. Mecz na Boleyn Ground był pojedynkiem dwóch świetnych napastników – Sergio Agüero i Ennera Valencii. Co trzeba zaznaczyć, był to pojedynek, podobnie jak rywalizacja całych drużyn, bardzo wyrównany. Obaj napastnicy strzelili po dwa gole, a statystyki drużynowe były bardzo zbliżone – każdy z zespołów oddał po 7 strzałów, posiadanie piłki było tylko nieznacznie większe w przypadku Manchesteru City – 53% do 47%. Kibiców The Citizens może cieszyć powrót po kontuzji Pablo Zabalety, który najprawdopodobniej zastąpi po tym spotkaniu w wyjściowej jedenastce Bacary’ego Sagnę, który wypadł w starciach z Payetem bardzo blado. Manchester City dzięki temu remisowi i wygranej z Crystal kolejkę wcześniej zrównał się punktowo z Arsenalem i awansował na drugie miejsce dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu od drużyny Wengera. West Ham z kolei spadł na 6. miejsce za Manchester United, który zanim fatalnie poległ w meczu z Southampton, szczęśliwie pokonał Liverpool zgarniając 3 punkty.

Na zwycięską ścieżkę powróciło Leicester. Po słabym meczu i remisie z Aston Villą, piłkarze Claudio Ranierego wzięli się w garść i rozbili mocne w tym sezonie Stoke 3:0. Wpływ na tragiczną postawę The Potters miał na pewno brak dwóch największych gwiazd – Marko Arnautovicia i Bojana. Zastępujący ich Jonathan Walters i Mame Biram Diouf nie pokazali dosłownie niczego. Bardzo źle wypadła też obrona – mylił się nawet jak dotąd najmocniejszy punkt zespołu, czyli bramkarz Jack Butland. Słabą grę przeciwników wykorzystał Jamie Vardy, w ten sposób powiększając swoją zdobycz strzelecką w tym sezonie do 16 bramek. Dzięki remisowi i wygranej, Leicester awansowało na pozycję lidera i ma trzy punkty przewagi nad Manchesterem City i Arsenalem.

Liverpool goni West Ham i ma już tylko dwa punkty straty do Młotów dzięki fenomenalnej grze przeciwko Norwich City. Mecz przeciwko Kanarkom zakończył się wynikiem 5:4 dla piłkarzy Kloppa. Znakomicie zagrał ofensywny tercet FirminoLallanaMilner, który zdobył dla Liverpoolczyków aż 4 gole, w tym decydującego zdobytego przez wprowadzonego z ławki Lallanę. Norwich dzielnie broniło się przed atakami The Reds, odpowiadając zabójczo skutecznymi kontratakami – na 5 strzałów 4 zamienili na bramki. Gdy w drugiej minucie doliczonego czasu gry Norwich za sprawą Sebastiena Bassonga strzeliło bramkę na 4:4, wydawało się, że mecz zakończy się podziałem punktów. Ale drużyny Kloppa zawsze cechuje waleczność do ostatniej sekundy, i tak jak Borussia Dortmund wyrwała Maladze awans do półfinału Ligi Mistrzów w 2013 roku, tak Liverpool wyrwał wygraną Kanarkom – strzelając gola już po upłynięciu doliczonego czasu gry. Szczęście, jakie dopisało przy szalonej akcji, dającej wygraną w tym meczu, całkowicie zrekompensowało niezasłużoną porażkę z Manchesterem United w kolejce poprzedzającej, gdy Liverpool bezwzględnie zdominował spotkanie, ale nie umiał wykorzystać nadarzających się sytuacji, efektem czego w końcówce spotkania stracił jedyną bramkę w meczu.

Manchester United po niesamowitej dawce szczęścia, jakiej zaznał w wygranym meczu z Liverpoolem, musiał zejść na ziemię w meczu z Southampton. Bardzo senne spotkanie, którego wprost nie dało się oglądać, zostało rozstrzygnięte w samej końcówce. W 87. minucie debiutujący w barwach Southampton Charlie Austin strzelił gola na wagę 3 punktów. Trudno powiedzieć coś więcej na temat tego meczu, ponieważ nikomu, może za wyjątkiem Wayne’a Rooneya, kompletnie nie chciało się grać tego dnia w piłkę. Ciekawiej za to dzieje się wokół Manchesteru United poza boiskiem – o pracę drży trener Louis van Gaal, który chcąc uniknąć przykrości związanej ze zwolnieniem, podał się do dymisji, która przy zaskoczeniu wszystkich nie została przyjęta przez zarząd klubu. Szczególnie dziwi ten fakt w obliczu elektryzujących słów sir Alexa Fergusona, który zadeklarował, że może powrócić na ławkę trenerską jako tymczasowy szkoleniowiec. Kwestia odejścia van Gaala zdaje się być przesądzona, pytanie tylko, czy Jose Mourinho zostanie trenerem Czerwonych Diabłów teraz, w lecie czy może jednak ta posada zostanie zaoferowana komuś innemu. Dowiemy się tego prawdopodobnie przy okazji najbliższej przegranej MU, po której van Gaal już prawie na pewno pożegna się z Old Trafford.

Na uwagę zasługuje postawa Tottenhamu, który zaczął pewnie pokonywać kolejnych rywali. Przegrana z Leicester zmotywowała podopiecznych Pochettino i następne dwa mecze wygrali bardzo przekonująco – najpierw 4:1 z Sunderlandem, potem z Crystal Palae 3:1. Formą imponują w szczególności Delle Alli, Harry Kane i Christian Eriksen. Drużyna ma charakter – w obu meczach przegrywała 0:1, po czym odwracała losy meczu i pokonywała rywali. Dzięki wyśmienitej postawie Koguty utrzymały 4. pozycję i zbliżyły się na zaledwie dwa punkty do drugiego Manchesteru City. Jako że najbliżsi rywale ekipy z White Hart Lane – Norwich i Watford, ostatnio dołują, to staną przed idealną szansą na wskoczenie na podium.

Ze strefy spadkowej efektownie uciekła drużyna Swansea, w barwach której występuje Łukasz Fabiański. O ile wygrana z pikującym Watfordem wielkim wyczynem nie była, o tyle pokonanie Evertonu, gdzie szaleją w tym sezonie Barkley i Lukaku, to ogromny sukces Łabędzi. Zapewne zadziałał tzw. efekt nowej miotły, czyli motywacja zawodników do przypodobania się nowemu trenerowi, w tym wypadku Francesco Guidolinowi, wcześniej wieloletniemu szkoleniowcowi włoskiego Udinese Calcio. Formę złapał wreszcie Gylfi Sigurdsson, który przedtem pałętał się po boisku, bezskutecznie próbując dowodzić grą drużyny z Liberty Stadium. W meczu z The Toffees wreszcie pokazał formę, jaką pamiętamy z poprzednich sezonów. Dzięki dwóm wygranym z rzędu Swansea uciekła spod topora – ma 4 punkty przewagi nad strefą spadkową i jeśli utrzyma taką dyspozycję, może być pewna pozostania w lidze.

Wyniki 22. kolejki:

Tottenham 4:1 Sunderland

Southampton 3:0 West Brom

Newcastle 2:1 West Ham

Manchester City 4:0 Crystal Palace

Chelsea 3:3 Everton

Bournemouth 3:0 Norwich

Aston Villa 1:1 Leicester

Liverpool 0:1 Manchester United

Stoke City 0:0 Arsenal

Swansea 1:0 Watford

Wyniki 23. kolejki:

Norwich 4:5 Liverpool

West Brom 0:0 Aston Villa

Watford 2:1 Newcastle

Sunderland 1:1 Bournemouth

Manchester United 0:1 Southampton

Leicester 3:0 Stoke

Crystal Palace 1:3 Tottenham

West Ham 2:2 Manchester City

Everton 1:2 Swansea

Arsenal 0:1 Chelsea

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment