Caritas to znane na całą Polskę stowarzyszenie, z wielu swoich akcji, organizowanych z myślą o tych, którzy najbardziej jej potrzebują. Poprzez swoje działania realizuje wypływającą z ewangelicznego przykazania miłości pomoc bliźniemu, bez względu na jego wyznanie, światopogląd, narodowość, rasę i przekonania. Więcej opowie nam Joanna Skólimowska, koordynator wolontariatu CAL.
Czy ciężko w dzisiejszych czasach jest nieść pomoc potrzebującym i ubogim?
Ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie – wszystko zależy od tego, jaką pomoc mamy na myśli.
Zazwyczaj pomoc kojarzy nam się z pomocą materialną, czyli przekazywaniem pieniędzy na leczenie, rehabilitację, remonty czy doraźne potrzeby naszych podopiecznych. W tym przypadku jesteśmy mocno ograniczeni budżetem – niestety, żadna organizacja nie jest studnią bez dna i w pewnym momencie musi po prostu powiedzieć STOP, komuś odmówić. Chociaż jako Caritas nie możemy też narzekać, wręcz przeciwnie, wykorzystujemy każdą możliwą okazję, by dziękować naszym Darczyńcom za to, że wspierają nas finansowo – tak naprawdę to oni pomagają, my jedynie pełnimy funkcję pośrednika.
Jeśli natomiast chodzi o inne formy pomocy – te mniej skoncentrowane na potrzebach finansowych – uważam, że obecnie znalezienie dla siebie opcji „pomagania” nie jest dużym wyzwaniem. Wszystko tak naprawdę zależy od nas i od tego, czy mamy odwagę wyciągnąć rękę do drugiego człowieka. Czasem może to być pomaganie bardzo akcyjne, czyli chociażby znalezienie organizacji, która przeprowadza zbiórkę żywności i zaangażowanie się w nią – wzięcie na siebie dwugodzinnego dyżuru w jednym z supermarkecie i zachęcanie klientów do przekazania artykułów spożywczych. Możemy też pomagać zupełnie nieformalnie – pomóc starszej osobie przejść przez ulicę (zimą, przy sporym oblodzeniu chodników dla niektórych osób to duży wysiłek), wnieść dziecięcy wózek do budynku, w którym nie ma windy czy wysoko-podłogowego MPK itp. Takie proste gesty sympatii są w stanie uratować komuś fatalny dzień albo przywrócić nadzieję, Są też oczywiście bardziej wymagające możliwości, jak chociażby angażowanie się w bezpośrednie wspieranie osoby potrzebującej. Nasza Oliwia co tydzień w niedzielę jeździ do niedowidzącej pani, której pomaga pójść do kościoła. Są wolontariusze, którzy wspierają świetlicę – odrabiają z dziećmi lekcje, wymyślają im różne sposoby spędzenia czasu wolnego – to już nie może być robione ad hoc. Dzieci się przywiązują, przyzwyczajają, a jeśli są to dzieci z rodzin potrzebujących to często najważniejsza jest dla nich stabilizacja – dlatego też wychowawcy czy kierownicy takich świetlic oczekują odpowiedzialnego i systematycznego zaangażowania.
2) Na czym tak naprawdę polega praca w Caritasie? Z jakimi wyzwaniami trzeba się zmierzyć?
Praca w Caritas toczy się na bardzo wielu płaszczyznach – począwszy od pracy administracyjnej, a skończywszy na jej meritum – pomocy potrzebującym. Na pewno jest to praca nietuzinkowa – rzadko kiedy zmierzyć ją można jakimikolwiek ramami (choćby czasowymi). Jedno jest pewne, aby to robić, trzeba czuć misję i cały czas się w niej utwierdzać. Wydaje mi się, że jednym z większych wyzwań związanych z pracą w Caritas jest umiejętność oddzielenia tego co w pracy, od tego, co poza nią. Pracując w Caritas w pewnym sensie traci się anonimowość, często zdarza się, że idąc ulicami spotykamy naszych podopiecznych. Czasem są to bardzo miłe sytuacje, kiedy się do siebie uśmiechniemy, powiemy „dzień dobry”, wymienimy kilka zdań, ale czasem trudniejsze, kiedy chociażby widzimy jak niespełna dziesięcioletni chłopiec, którego rodzinie staramy się pomóc, stoi i nielegalnie próbuje sprzedawać papierosy. I mimo że jesteś ze swoimi znajomymi, albo rodziną ciężko jest ci przejść obojętnie, albo nie myśleć o tym przez resztę dnia. To, co dla mnie było wielką lekcją, odkąd pracuję w Caritas to przede wszystkim świadomość i doświadczenie tego, że nie każdemu da się pomóc. Chorzy, dla których zbieramy pieniądze w przeróżny sposób, nie zawsze dostaną ten wymarzony happy end, czasami przychodzi po prostu śmierć. A przecież tak wiele osób dawało z siebie wszystko, walczyło, starało się – i po co? Na marne? Właśnie nie, wszystko ma jakiś cel. Głęboko w to wierzę, bo przekonałam się o tym właśnie pracując w Caritas. Pomagaliśmy jednemu chłopakowi. To był nastolatek, który zupełnie niespodziewanie dowiedział się, że ma białaczkę. Ogromny wysiłek rodziny, przyjaciół, znajomych, akcja społeczna zakrojona na wielką skalę, rosnąca nadzieja, nieprzewidziane komplikacje, aż w końcu informacja, że umarł. W takich chwilach człowiek nieruchomieje, łatwo byłoby po prostu zwątpić. Na szczęście wówczas ma wokół siebie rzeszę osób, które tak samo były zaangażowane, równie wiele poświęciły i miały tyle samo chęci. Znajomości, które się zawarło walcząc, wspólne chwile, które się przeżyło – to jest ogromny dar, który się otrzymało, mimo trudnego zakończenia historii. A kiedy kilka tygodni po pogrzebie dostajesz telefon od taty chłopaka i słyszysz „Mamy to łóżko specjalistyczne, które kupiliśmy, żeby młody mógł być w domu. Teraz już nam się nie przyda, więc może wy je komuś przekażecie” to wiesz, że było warto, że pomoc, którą dajesz, ktoś później przekaże dalej.
Czego można się nauczyć podczas wolontariatu w Caritasie?
Wolontariat to według mnie jedna z najlepszych metod na naukę. Czego? Przede wszystkim życia. Dzięki wolontariatowi w Caritas wiele osób ma okazję do tego, by próbować, zbierać doświadczenie bez groźby bolesnych konsekwencji. Możesz być wolontariuszem, który pracuje z dzieciakami, bo w przyszłości chciałbyś zostać nauczycielem. I nawet jeśli po drodze zobaczysz, że jednak brakuje ci cierpliwości, albo nie daje ci to takiego poczucia spełnienia, jakie przewidywałeś – nic straconego. Po prostu zmieniasz dziedzinę, w jaką najbardziej się angażujesz i od tej pory zajmujesz się np. opracowywaniem graficznym przygotowywanych przez nas akcji, czy wyjeżdżasz na turnus z niepełnosprawnymi. Możesz się cały czas rozwijać, szukać, zmieniać – nikt nie będzie miał o to żalu, a wręcz przeciwnie – zachęci do działania.
Zresztą pośród wielu inicjatyw podejmowanych przez wolontariuszy Caritas na rzecz innych, staramy się także przyzwyczajać ich do tego, że w siebie także muszą inwestować, że my chcemy w nich inwestować. I dlatego co roku realizujemy kurs liderski (spośród wolontariuszy rekrutujemy 10-12 osób), w ramach którego uczestnicy najpierw wyjeżdżają na warsztaty, a następnie przygotowują swoje autorskie akcje. Szkolenia obejmują wiedzę z zakresu wolontariatu i organizacji pozarządowych, podstawy fundraisingu (profesjonalnego i etycznego pozyskiwania pieniędzy), PR-u, współpracy z mediami, pisania projektów itp. Dzięki tym kursom w Caritas Archidiecezji Lubelskiej powstało do tej pory 13 cennych inicjatyw, które od początku do końca realizowane były przez licealistów – naszych wolontariuszy. To oni kreowali pomysł, pisali plan, zbierali zespoły, które im w tym pomogą, realizowali, a później podsumowywali. Właśnie w ramach kursu liderskiego powstały Prezenty z Nieba, Bal Wolontariusza czy kalendarz „Podejmij wyzwanie”, zadziało się wiele dobra, które staraliśmy się zasiać w innych w ramach inicjatywy Rozgrzej się dobrym słowem, Wygarnij to, Listonosz dobroci czy Uśmiech na raz, zwróciliśmy uwagę na to, na co często brakuje nam czasu przygotowując Prezenty dla mam czy kręcąc film „Don’t pretend”. Pokazaliśmy im, że mogą, że nawet jeśli są jeszcze bardzo młodzi, nawet niepełnoletni my im oddajemy pole, ufamy, stoimy z boku i jesteśmy do dyspozycji, kiedy potrzebują wsparcia. Chcemy, żeby uwierzyli w siebie. Według mnie właśnie takie szanse warto w wolontariacie wykorzystać i uczyć się jak najwięcej.
Pracujemy także podczas naszych comiesięcznych spotkań czy wyjazdów warsztatowo-rekolekcyjnych, w których biorą udział także wolontariusze Szkolnych Kół Caritas. To, co dla nas jest oczywiste, a o czym jeszcze nie wspomniałam to przede wszystkim nauka wrażliwości i otwartości na drugiego człowieka. Chodzi przede wszystkim o to, żeby nie bać się zapytać, czy ktoś potrzebuje pomocy, żeby kiedy widzimy kogoś płaczącego to nie ignorować sytuacji, tylko się zatrzymać.
Jakie jest miejsce młodych w Caritasie? Czy młodzi ludzie mogą efektywnie wesprzeć Caritas?
Tak naprawdę wolontariat w Caritas w 60 % składa się z młodych osób i to one stanowią naszą siłę. Bez nich nie bylibyśmy w stanie realizować tak wielu działań, pomagać na różnych płaszczyznach – od dzieciaki, przez niepełnosprawnych, po całe rodziny czy osoby starsze. To oni poświęcają się już na etapie podstawówki czy gimnazjum, a później będąc w szkole średniej czy na studiach są już tak „wkręceni”, że
Czym Caritas różni się od innych instytucji?
Nie wiem. Intuicja podpowiada mi, że Caritas to nie tylko instytucja charytatywna – kościelna, że ma w sobie duże namiastki instytucji Boskiej. Nie na zasadzie „jesteśmy najlepsi, najwspanialsi”, bo nie posunęłabym się do takich wniosków. Chodzi o to, że w Caritas mocno można odczuć Bożą obecność. Ciężko sobie wyobrazić, że bez Bożej pomocy moglibyśmy udzielić wsparcia ponad 25 000 osób rocznie, że udałoby się dotrzeć z prośbą do papieża Franciszka, który przekazał środki na leczenie Julki Piskorskiej, że tak wiele osób dzieli się swoimi ciężko zapracowanymi pieniędzmi, albo czasem. Według mnie właśnie dzięki temu, że w naszej działalności nie zapominamy o rekolekcjach, dniach skupienia, pielgrzymkach czy regularnych Mszach Świętych, czyli po prostu budowaniu osobistych relacji z Bogiem, nawet w bardzo trudnych sytuacjach znajduje się rozwiązanie. Może to jest właśnie ta różnica? A może tak naprawdę nie ma żadnej – może właśnie warto skupić się na tym, co łączy nas z innymi organizacjami – na potrzebie zmieniania świata na choć odrobinę lepszy :).