Jest ich pięciu. Nie wahają się używać tej siły wobec kiczu, znużenia i innych mocy, które wyznaczają wiele spośród współczesnych muzycznych ścieżek. To tekst o wartości zaufania własnym marzeniom i wizjom, nawet jeśli są one kompletnie sprzeczne z konkretnym w danym temacie dyktatem świata.
Część druga rozmowy z Mateuszem Kwapieniem – o nadchodzącej płycie, kulisach życia zespołu i muzyce gotowanej wyłącznie wedle autorskich przepisów. Część pierwsza – tutaj.
Czemu zawdzięczamy istnienie i kim właściwie jest tych “pięciu wspaniałych”?
Istnienie zespołu zawdzięczamy determinacji i zaangażowaniu jego muzyków oraz wszystkim ludziom zapewniającym nas, że droga, którą idziemy jest dobra. Wiem, że małymi krokami osiągniemy wiele, bo przecież “nie od razu Kraków zbudowano” 😉 Jako lider, od samego początku dostrzegam potencjał w tym składzie. Muzycy, to zawodowi gracze, ale też ludzie o bogatych osobowościach. Pomimo iż narzucam im swoje interpretacje, bo są to moje autorskie kompozycje, muzycy prowadzą niezwykle kreatywną grę podczas koncertów oraz nagrań. Żeby nie były to tylko przechwałki, dla przykładu dodam, że Żenia Betliński (git.bas.) wystąpił w półfinale tegorocznej edycji “Must be the music”, a Jarek Marszałek (perkusja) podczas finału debiutów w Opolu.
Mówią, że “muzyka łagodzi obyczaje”. Jak to wygląda w Noble Five? Więcej Was łączy czy jednak dzieli?
Zależy od tematu 😉 Jazzu w dobrym wydaniu słuchamy zawsze jednogłośnie. Są to zachodnie gwizdy tj. Herbie Hancock, Miles Davis, Marcus Miller, Diana Kroll, czy choćby pół-zachodnie jak np. Michał Urbaniak. Słuchamy wszystkiego, co mało znane, wartościowe, a przy tym wpada w ucho. Uważam jednak, że trochę odstaję od grupy kolegów z zespołu. Wynika to z mojego zamiłowania do muzyki bałkańskiej, cygańskiej, niesztampowej, dziwnej, przekornej. Poszukuję i słucham nałogowo, a następnie kradnę, co dobre. Moje kręgi zainteresowań rozciągają się szeroko zaczynając od choćby Traf de Haidoux, przez Franka Zappę na Astorze Piazzoli skończywszy. Lubię też Boney M, czy Kamila Bednarka, a także The Dreadnoughts. Każdy z nich pływa najlepiej w swoim własnym basenie i to mi imponuje. To jest różnorodność, którą mierzy się ich własną miarą – różnorodność, którą sami stworzyli.
Gatunkowo, twórczość Noble Five zdaje się łączyć ogień z wodą. Określacie swój styl jako mieszankę jazzu, folku, klasyki i muzyki nowoczesnej. Skąd tak egzotyczne jak na Wasz wiek zainteresowania muzyczne?
Zwiedziłem już większość Europy i trochę Wschodu. Pomysły na utwory powstają często w podróży. Na dobrą sprawę, cała płyta inspirowana jest podróżami. Ja natomiast jestem zachłanny i “lubię kraść”. Bardzo szybko nakręcam się nowo poznanym gatunkiem muzycznym. Później kradnę pomysły i aplikuję je do swoich utworów, po czym powstaje coś zupełnie nowego. Oczywiście nie przepisuję gotowców. Kradnę jedynie składniki – danie przygotowuję samodzielnie i wedle własnego przepisu.
Jakie wizje i plany na przyszłość ma Noble Five? Marzy Wam się duża scena czy raczej kameralne klimaty kręcą Was bardziej?
Marzy nam się duża scena. I ona przyjdzie w swoim czasie. Pierwsza płyta natomiast jest kameralna i na takich klimatach skupiamy się teraz. Marzy nam się też trasa w USA. Po cichu mówiąc, pojawiły się już pierwsze kontakty – o dziwo nie z naszej inicjatywy – właśnie ze Stanów.
Lada moment na sklepowe półki trafi Wasz debiutancki krążek. Jaki jest jego motyw przewodni?
“The Story of Night Wro Walk”, czyli premierowa płyta zespołu, to wieczorny spacer po muzycznych zakamarkach wrocławskiego rynku, w części którego mam przyjemność mieszkać od 3 lat. Kto choć raz przechodził nocą przez wrocławski rynek, ten wie, o czym mówię. Z każdego miejsca dochodzą dźwięki – czy to z włoskiej restauracji czy z gitary ulicznego muzyka. To wszystko, oraz podróże, które odbyłem, składa się na inspiracje słyszalne na krążku.
Kto w zamyśle jest odbiorcą tego albumu? Kto stanowi publikę Noble Five?
Nie ma w tym względzie żadnych ograniczeń. Melodie łatwo wpadają w ucho, więc możemy mówić o płycie dla każdego. Tym bardziej, że jest to historia napisana dźwiękami, niczym bajka o wrocławskim rynku. Wykształcony muzyk znajdzie na krążku z pewnością coś ciekawego, ale z nie mniejszą przyjemnością posłucha go i wujek w aucie.
Co było decydującą iskierką w kwestii nagrania płyty?
Byłem po prostu bardzo uparty. Jako zespół mamy też świadomość, że płyta scala team i wzmacnia jego identyfikację w muzycznym świecie.
Jak długo nad nią pracowaliście i kiedy poznamy tego efekty?
Pracowaliśmy rok czasu. Praca zaczęła się z chwilą zagrania pierwszego utworu. Później wizja się klarowała, aranże dojrzewały i tak doszło do wydania. Nie chcieliśmy dłużej czekać. Planujemy premierę płyty, o której hucznie poinformujemy 🙂
Macie jeszcze wolne miejsca w sowim kalendarium występów czy najbliższa trasa koncertowa jest już zapięta na ostatni guzik?
Trasa koncertowa zespołu MK&N5 jest w trakcie tworzenia. Z drugiej jednak strony, każdy z nas utrzymuje się z muzyki, więc koncertów mamy dużo. Często nawet 40 w samym sezonie wakacyjnym – oczywiście włączając w to przeróżne projekty, w które chętnie się angażujemy.
Gdzie w najbliższym czasie będzie można uraczyć uszy Waszą twórczością na żywo?
Aktualne wydarzenia można śledzić na Facebook’u, YouTubie, SoundCloudzie, itp. Wystarczy poszukać! 🙂
[youtube http://www.youtube.com/watch?v=w1ywbgw_t34]
fot. Mateusz Kwapień