Takie pojęcia jak Prado, Puerta del Sol czy Fiesta – mimo, że są zagadkowe, to jednak charakterystyczne dla stolicy Hiszpanii. Niewiele jest takich miast na naszej Niebieskiej Planecie, gdzie od świątyni większą wartość ma stadion, od celebrytów (choć czasem to pojęcie synonimiczne) ważniejsi są piłkarze, a klub to fundament codziennego dnia. Sześć liter, jedno miasto. To właśnie Madryt.
Stadion mógł przypominać w sobotę Mekkę czy chociażby trochę bardziej polską Częstochowę. Estadio Santiago Bernabeu kipiało tak jak wcześniej wymienione miasta w sezonie pielgrzymkowym. Nie bez powodu. Hit hitów. Starcie starć. Mecz meczów. Więcej dodawać nie wypada.
Fanatycy obu zespołów liczyli na mecz pełen zwrotów akcji. Cristiano Ronaldo, w którym pokładane były spore nadzieje, podpalił lont swojej petardy i uderzył niezwykle silnie w kierunku bramki Oblaka. Bramkarz Atletico skutecznie wypiąstkował piłkę bitą z rzutu wolnego, lecącą niemalże z prędkością światła. Dobijać próbował jeszcze Karim Benzema, jednak jakby to powiedzieli złośliwi – futbolówka odbiła mu się od sęka i przekroczyła linię końcową.
Jeszcze przed przerwą odpowiedzieli zawodnicy Atletico. Najpierw z szesnastki próbował Griezmann, a później Koke ze sporego kąta. W każdej z tych prób doskonale spisał się Keylor Navas. Kostarykanin przypomniał sobie jak wygląda wiolonczela i wyciągnął się jak struna tegoż instrumentu.
Kolejna szansa Ronaldo, niedługo po wznowieniu, stała się tym, czym jest majątek przeciętnego Kowalskiego wobec pieniężnego dorobku Marka Zuckenberga. Szkoda w ogóle porównywać to z sytuacją z 53. minuty, chociażby ze względu na rezultat całego spotkania. Antoine Griezmann został samostanowionym przywódcą tejże akcji. Popędził w kierunki bramki Navasa, zagrał do wbiegającego w tempo na lewej flance Luisa Filipe. Brazylijczyk odegrał do kreatora całej sytuacji, a ten długo się nie zastanawiał i uderzył płasko, lecz precyzyjnie, wprawiając Królewskich w osłupienie. Bramka dla Los Colchoneros stała się faktem.
Chwilę później kolejną klarowną okazję mieli goście, a w następnej sytuacji swojej szansy dwukrotnie nie wykorzystywali gospodarze, chociażby za sprawą kolejnego strzału Ronaldo z główki.
Spotkanie zakończyło się zwycięstwem Atletico. Złoty gol Griezmanna zdecydował o losach meczu, a może i będzie miał wpływ na całą ligową sytuację w czołówce. Real oddalił się od Barcelony i Atletico, a tuż za ich plecami na potknięcie czyha Villareal. Królewscy skomplikowali sobie wszystko, co dało się skomplikować. Nie pomógł nawet odradzający się CR7. Jeśli Real myśli jeszcze o Mistrzostwie, a w tym przypadku, przy obecnej formie Katalończyków, to marzenia ściętej głowy. Teraz mogą liczyć tylko na cud…