Ostatnie dwie kolejki, jedna rozgrywana w środku tygodnia, druga w weekend, pokazały, komu naprawdę zależy na zostaniu mistrzem Anglii. Nie był to ani Manchester City, ani Arsenal, ani nawet Tottenham. Na wyjątkowo zmotywowany nie wyglądał też Manchester United. Jedynym zespołem, który gryzł trawę, by zdobyć jak najwięcej punktów było Leicester, które znowu odskoczyło rywalom – tym razem już na 5 punktów drugiemu Tottenhamowi.
Kolejka w środku tygodnia była niesamowita, mieliśmy sytuację niesłychanie rzadko spotykaną – wszystkie drużyny z czołowej czwórki straciły punkty, z czego aż trzy z nich przegrały swoje mecze. Wszystko zaczęło się od wtorkowego meczu Leicester z West Bromem, który Lisy zremisowały u siebie 2:2. Wtedy znowu pojawiły się głosy, że zaraz ich dopadnie Tottenham, że Arsenal będzie tuż tuż. Następny dzień przyniósł jednak bardzo nieoczekiwane rozwiązanie; Tottenham przegrał z West Hamem, Arsenal ze Swansea, a Manchester City został zdeklasowany przez Liverpool, który trzy dni wcześniej dał się pokonać The Citizens w finale Pucharu Ligi. O ile Tottenham przegrał dość pechowo, stworzył sobie dużo sytuacji, strzelił w słupek, zdominował rywala, nie umiał tylko pokonać dobrze dysponowanego Adriana, o tyle zarówno Arsenal, jak i Manchester City rozegrały bardzo słabe zawody. Drużyny, które wydają się być potencjalnie mocniejsze niż Leicester i Tottenham, od dłuższego czasu trapi kryzys. W Manchesterze City jest on spowodowany prawdopodobnie tym, że i trener, i piłkarze stracili już motywację do wspólnego działania, po tym jak miesiąc temu ogłoszono, że po sezonie na miejsce trenera Pellegriniego przyjdzie Pep Guardiola. Z kolei Arsenal jest w stagnacji od dłuższego czasu, na mistrzostwo czeka już ponad dekadę. Co prawda ostatnio dwukrotnie udało im się wygrać Puchar Anglii, ale w lidze od dziesięciu lat nie mogą przeskoczyć 3. miejsca, z kolei w Lidze Mistrzów od 6 nie mogą awansować dalej niż do 1/8 finału. Przyczyn problemów można szukać w licznych kontuzjach, w filozofii Wengera, która już dawno przestała być skuteczna, oraz w braku piłkarzy-wojowników, z których ostali się już tylko Tomas Rosický i Laurent Koscielny (z tym, że ten pierwszy po sezonie odchodzi na piłkarską emeryturę). Zarówno Wenger, jak i Pellegrini zapowiadają walkę do końca, jednak odpowiednio 8- i 10-punktowa ich drużyn do lidera może się okazać przeszkodą nie do przeskoczenia.
Natomiast w weekend Arsenal mierzył się z Tottenhamem; Kanonierzy przez większą część czasu grali lepiej, przepiękną bramkę zdobył Aaron Ramsey (zobaczyć ją możecie tutaj). Do przerwy nastroje fanów Arsenalu były więc bardzo dobre. Druga połowa nie zaczęła się jednak tak, jakby chcieli. W 55. minucie Coquelin sfaulował Harry’ego Kane’a, za co otrzymał drugą żółtą kartkę. Tottenham nie czekał aż Arsenal opadnie z sił, tylko od razu zaatakował. Już siedem minut po stracie zawodnika przez Arsenal, Koguty wyszły na prowadzenie w meczu, najpierw Ospinę pokonał Alderweireld, a następnie fenomenalnym strzałem popisał się Harry Kane. Wydawało się, że Tottenham już do końca będzie kontrolował mecz i spokojnie dopisze sobie 3 punkty po meczu z lokalnym rywalem. Nic bardziej mylnego, Arsenal się przebudził i zdominował grającego w przewadze przeciwnika. Kilkakrotnie zagroził bramce Llorisa, aż w końcu dopiął swego – drugą asystę w meczu zaliczył Hector Bellerín, a gola na wagę remisu 2:2 zdobył Alexis Sánchez, który posłał piłkę w długi róg bramki Spurs. Więcej o tym meczu przeczytacie w “Starciu weekendu”. Taki wynik przy White Hart Lane wykorzystało Leicester, które pokonało Watford 1:0 po golu Riyada Mahreza. Podopieczni Ranierego mają już 5 punktów przewagi nad drugim Tottenhamem i prostą drogę do pierwszego mistrzostwa Anglii. Wygrał też Manchester City, który ma już tylko 3 punkty straty do Arsenalu i jeden mecz rozegrany mniej. Na 5. miejsce awansował West Ham, który w ostatnich dwóch kolejkach pokonał Tottenham i Everton; udało mu się wskoczyć wyżej dzięki przegranej Manchesteru United z West Bromwich Albion.
Dużo dzieje się też w okolicach strefy spadkowej; na 9. kolejek przed końcem wiadomo już, że prawie na pewno degradacji uniknie Swansea, które wygrało dwa ostatnio mecze i ma aż 9 punktów przewagi nad okupującym 18. miejsce Norwich. Ze strefy spadkowej udało się wyjść piłkarzom Sunderlandu, którzy w przeciwieństwie do Newcastle i Norwich swoje ostatnie dwa mecze zremisowali. Kwestia spadku ostatniej Aston Villi jest już przesądzona, do bezpiecznego miejsca brakuje im dziewięciu punktów. O uniknięcie degradacji wciąż walczą 19. Newcastle, które ma 24 punkty, 18. Norwich, które również ma 24 punkty oraz Sunderland, który zgromadził 25 punktów. Największe szanse na pozostanie w lidze mają piłkarze Newcastle, którzy mają jeden mecz rozegrany mniej (chociaż z Manchester City) oraz piłkarze Sunderlandu, którzy kadrowo wyglądają najlepiej na tle przeciwników. Dokładniejsze prognozy będzie można przedstawić w ciągu najbliższych 3-4 kolejek Premier League, od teraz każdy punkt jest dla tych drużyn na wagę złota.
Wyniki 28. kolejki Premier League:
Sunderland 2:2 Crystal Palace
Norwich 1:2 Chelsea
Leicester 2:2 West Brom
Bournemouth 2:0 Southampton
Aston Villa 1:3 Everton
West Ham 1:0 Tottenham
Stoke 1:0 Newcastle
Arsenal 1:2 Swansea
Manchester United 1:0 Watford
Liverpool 3:0 Manchester City
Wyniki 29. kolejki Premier League:
Tottenham 2:2 Arsenal
Swansea 1:0 Norwich
Southampton 1:1 Sunderland
Newcastle 1:3 Bournemouth
Manchester City 4:0 Aston Villa
Everton 2:3 West Ham
Chelsea 1:1 Stoke
Watford 0:1 Leicester
Crystal Palace 1:2 Liverpool
West Brom 1:0 Manchester United