Mecz z Serbią nie był szczególnie ważny dla podopiecznych Adama Nawałki. Powiedziałbym nawet, że bardziej zapamiętani zostaną z sesji reklamowych dla Vistuli, prezentując się w garniturach lepiej niż na boisku.
Bo i na placu gry nie mieli co się przemęczać. Dla większości z nich byłby to niepotrzebny stres, że przytrafi się kontuzja, jak sezon się już powoli kończy, a i Euro niedaleko. Przynajmniej takie można było odnieść wrażenie w środę. Fakt, że najlepszy na boisku (licząc tych, co zagrali więcej niż jedną połowę) był zawodnik, który na co dzień ledwo co gra w swoim klubie, o czymś świadczy.
Chodzi oczywiście o Jakuba Błaszczykowskiego. Lata lecą nieubłagalnie, jeszcze niedawno uczestnik wykreowanego przez media konfliktu o opaskę kapitańską, obecnie rezerwowy w Fiorentinie, a i w reprezentacji nie gra pierwszych skrzypiec. Za to nie zmienia to faktu, że nawet bez większego rytmu meczowego Błaszczykowski jest nieodzowny w naszej kadrze. Co z tego, że strzelił Serbom w nic nie znaczącym meczu, a warto jeszcze wspomnieć, że Serbowie pomimo tylu indywidualności poziomem zespołu stoją zatrważająco nisko… zwróćmy po prostu uwagę na to, jak słaba była reszta zawodników ofensywnych, skoro nie było lepszego od tego, co grzeje ławę w ekipie z Florencji.
Jedyna pozycja, gdzie nie mamy bólu głowy, to bramka. Łukasz Fabiański – pewny punkt, Wojciech Szczęsny – zdolny do wygrywania nam meczów (o ile oczywiście któryś z naszych by wcześniej strzelił gola). Tyle że ten drugi, mimo że sprawił odrobinę lepsze wrażenie, ma też skłonności do kuriozalnych zachowań i równie dobrze może zawalić mecz. Co i tak nie zmienia faktu, że jakby (odpukać!) Fabiańskiemu przytrafiła się kontuzja, to między słupkami wcale nie stanie facet gorszy, lecz po prostu mniej stabilny.
Przed feralnym dla naszej reprezentacji Mundialem 2002 selekcjoner Jerzy Engel mówił, że „lepiej przegrywać teraz niż na mundialu”, co z pewnością wpisuje się do jednych z najidiotyczniejszych futbolowych powiedzeń. Na szczęście Adam Nawałka traktuje przedturniejowe sprawdziany przynajmniej odrobinę poważnie. A że szczęście sprzyjało? Sprzyja po prostu lepszym. Nie zaszkodzi, jak ta reguła potwierdzi się również jutro w meczu z Finlandią i co najważniejsze, na Euro we Francji.