Piękno piłki nożnej tkwi w tym, że jest nieprzewidywalna. Tak jak szerzej znana środowa porażka Realu Madryt z Wolfsburgiem, tak z kolei polskich kibiców mocno musi dziwić niewiarygodna przemiana Arkadiusza Piecha. Od wiecznego rezerwowego w Legii do goleadora na Cyprze.
Napastnik ze Świdnicy zdobył minimum jedną bramkę w każdym z ostatnich ośmiu ligowych spotkań AEL-u Limassol i jest o krok od strzeleckiego rekordu cypryjskiej ligi! Już tutaj mam zamiar studzić nadmierny entuzjazm, przytaczając fakt, że najdłuższe strzeleckie passy tamtejszej rozgrywek trwały dziewięć spotkań i były udziałem Rainera Rauffmanna oraz Bernardo Vasconcelosa. O ile były piłkarz cypryjski niemieckiego pochodzenia jeszcze w 153 ligowych meczach zdobył dla Omonii Nikozja aż 192 bramek i jest czterokrotnym królem strzelców tamtejszej ligi, o tyle Vasconcelos miał okazję zagościć w Bydgoszczy, gdzie grał dla tamtejszej Zawiszy i słabej polskiej ekstraklasy na pewno nie podbił. Obecnie występuje on na drugim poziomie rozgrywkowym w Portugalii.
Jeśli Piech zdobędzie bramkę w najbliższym meczu ligi cypryjskiej, zostanie wtedy rekordzistą. I to musi być solidny policzek dla tamtejszych rozgrywek, które przecież niedawno miały swojego przedstawiciela (APOEL Nikozja) w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Dla Polaków, którzy niedawno osiągnęli choćby pełnoletność, wizja gry naszej drużyny przynajmniej w fazie grupowej jest co najwyżej w sferze marzeń lub legend, w które niekoniecznie się wierzy, za to pamiętają coś takiego nasi rodzice lub dziadkowie.
I niech nasz napastnik strzela póki może, bo AEL Limassol ma prawo do wykupu Piecha, ale na klubie ciąży zakaz transferowy, więc wszystko wskazuje na to, że Polak wróci z wypożyczenia na Łazienkowską i znów czeka go grzanie ławki rezerwowych lub trybun w Legii. Niezły paradoks, niedawno opływający w luksusy Cypr teraz po cięciu kosztów ma ligę gorszą od naszej polskiej. Jeśli w kilku krajach również wybuchnie kryzys, wtedy może uda się naszej wspaniałej ekstraklasie awansować w rankingach. A może nawet awansować którejś z rodzimych ekip do Ligi Mistrzów? Oczywiście jeśli by zwiększać liczbę uczestników poważnych międzynarodowych turniejów, do czego dążyć będzie Gianni Infantino – przewodniczący FIFA.