Za nami tydzień związany z emocjami towarzyszącymi WTA Katowice Open, w którym udany występ zaliczyła Magda Linette. Polka awansowała do ćwierćfinału i pokazała, że możemy pokładać w niej niemałe nadzieje. Mniej szczęścia mieli Polacy w challengerze w Neapolu, gdzie debel Majchrowicz-Kowalczyk został zdyskwalifikowany z bardzo kuriozalnego powodu. W ubiegłym tygodniu Międzynarodowa Tenisowa Galeria Sław uszczupliła się natomiast o jednego zboczeńca.
Udany tydzień Linette
Bardzo udany tydzień ma za sobą Magda Linette. Polka pokazała się z dobrej strony podczas turnieju WTA Katowice Open, w którym awansowała aż do ćwierćfinału. Warto dodać, że awans do tej fazy wywalczyła w swoim jubileuszowym 400. spotkaniu w zawodowej karierze. W pierwszej rundzie Polka okazała się lepsza od Anastazji Szoszyny i bez większym problemów wygrała 6:1, 7:6. W kolejnej rundzie czekała na nią Stefanie Voegele, a pojedynek ze Szwajcarką był dla polki właśnie jubileuszowy. Magda rozpoczęła pojedynek od przełamania rywalki, lecz były to miłe złego początku, gdyż rywalka wygrała pozostałe sześć gemów w pierwszej partii. Do tego nasza reprezentantka zdobyła w pierwszym secie jedynie cztery punkty podczas własnego serwisu. Na drugą partię wyszła jednak jakby odmieniona i od razu pokazywała lepszą grę. Przełożyło się to oczywiście na wynik seta, gdyż Polka wygrała go 7:5 i doprowadziła do trzeciej, decydującej partii. Na jej początku Linette poszła za ciosem i szybko wygrała trzy pierwsze gemy, uzyskując niemałą przewagę psychologiczną. Szwajcarka w tej partii zdołała wywalczyć jedynie dwa gemy, a Polka pięknie zwieńczyła swój jubileuszowy pojedynek. Za ten mecz należy pochwalić także polską publiczność, która tłumnie przybyła do katowickiego Spodka i zapewniła naszej reprezentantce wspaniały doping, wspierając ją podczas każdego punktu. W ćwierćfinale na reprezentantkę gospodarzy czekała doświadczona Pauline Parmentler. Niestety Polka nie poradziła sobie z Francuzką i przegrała dość łatwo 2:6, 4:6. Ćwierćfinał to jednak bardzo dobry wynik Magdy, która coraz odważniej poczyna sobie w kobiecym tourze i z nadzieją możemy patrzeć w przyszłość.
Headshot i dyskwalifikacja
Do niecodziennej sytuacji doszło podczas challengera w Neapolu. Nasz debel, czyli Adam Majchrowicz i Mateusz Kowalczyk spokojnie prowadzili 6:3, 4:4 i wydawało się, że już wkrótce spokojnie zakończą spotkanie. Jednak w pewnym momencie Polacy przegrali punkt i Majchrowicz odruchowo przebił piłkę na drugą stronę. Pech chciał, że piłka trafiła w tył głowy Rameeza Junaida, który momentalnie z tenisisty zamienił się w aktora. Reprezentujący Australię tenisista padł na ziemię, z której podnieść ”nie mógł się” przez ponad dwie minuty. Sędzia zinterpretował to jako zagranie frustracji Adama i zdecydował o dyskwalifikacji polskiej pary. Czy postąpił słusznie? Wydaje mi się, że nie jest to decyzja zgodna z zasadami fair play, bo przecież naturalnym odruchem jest przebicie piłki na drugą stronę siatki i na pewno Polak nie celował w głowę Australijczyka ani w żadną inną część jego ciała. Zwłaszcza że Junaidan popisał się niemałymi umiejętnościami aktorskimi i arbiter powinien mieć to na uwadze.
Wśród sław nie ma miejsca dla zboczeńców
Pierwszy raz w historii Międzynarodowej Tenisowej Galerii Sław należący do niej tenisista został wyrzucony z powodu wyroku za napaść seksualną. Tym pierwszym i miejmy nadzieję ostatnim przypadkiem jest Australijczyk Bob Hewitt, który do ITHOF trafił w 1992 roku. W 2012 pojawiły się pierwsze podejrzenia przestępstw seksualnych Hewitta i jego nazwisko zostało tymczasowo usunięte. Teraz wyrok skazujący się uprawomocnił, więc definitywnie został usunięty z galerii sław, do której już nie wróci. 76-latek został skazany za trzy napaście o podłożu seksualnym na kobiety w latach 80. i 90. XX wieku, a ofiarami były nastolatki.