Leicester pokonało u siebie Swansea 4:0 i ma 7 punktów przewagi nad drugim Tottenhamem na trzy kolejki przed końcem rozgrywek. Trzeci do tej pory Arsenal zamienił się miejscami z Manchester City i zajął swoją ulubioną czwartą pozycję w ligowej tabeli.
Do meczu z Łabędziami lider podchodził bez najlepszego strzelca – Jamiego Vardy’ego, który kolejkę wcześniej w meczu z West Hamem w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach został usunięty z boiska; jego kara będzie obowiązywać też na najbliższy mecz przeciwko Manchesterowi United. Nie przeszkodziło to jednak Lisom w odniesieniu kolejnego zwycięstwa, już 22 w tym sezonie. Już w 10. minucie piłkarze Claudio Ranierego zdobyli pierwszą bramkę, asystę przy golu Mahreza zaliczył… Ashley Williams, czyli kapitan Swansea. Reprezentant Walii wyprowadzając piłkę trafił w Riyada Mahreza, który wpadł w pole karne i pewnym strzałem pokonał Fabiańskiego. Ten gol bardzo pomógł piłkarzom Leicester, bo widać było od początku, że gra im się nie klei. Potem poszło już łatwo – dwa gole Leonardo Ulloi, który zastępował Vardy’ego oraz gol w końcówce Marka Albrightona. Występujący w barwach Swansea polski bramkarz Łukasz Fabiański nie miał szans przy żadnej z bramek. Łabędzie zapewniły już sobie utrzymanie w lidze. Z kolei drużyna Leicester jeszcze musi walczyć o mistrzostwo; czekają ją mecze przeciwko Manchesterowi United, Evertonowi oraz Chelsea – łatwo nie będzie, ale do zapewnienia sobie mistrzostwa wystarczą 3 punkty w jednym z tych spotkań, a trudno wyobrazić sobie, by będąc w takiej formie piłkarze z King Power Stadium dali się dogonić Tottenhamowi.
Wicelider rozgrywał swój mecz przeciwko West Bromwich w poniedziałek i być może to wiedza o wysokiej wygranej Leicester tak zdeprymowała podopiecznych Pochettino, że ci stracili punkty. Od początku wszystko wyglądało tak, jak do tego nas Tottenham przyzwyczaił, czyli to Kane i spółka prowadzili grę, to oni stwarzali więcej sytuacji, a przeciwnik tylko z rzadka dochodził do głosu. W 33. minucie meczu groźne dośrodkowanie Christiana Eriksena na gola zamienił obrońca Craig Dawson, który pokonał własnego bramkarza. Koguty przeszły potem w tryb stand-by i dały swoim przeciwnikom się wyszaleć – ci jednak nie umieli wykorzystać żadnej z sytuacji, więc na przerwę piłkarze schodzili przy jednobramkowym prowadzeniu piłkarzy z Londynu. Po przerwie Tottenham wciąż nie był skory do ataków, a mecz stał się bardzo wyrównany. Pasywna postawa Kogutów została skarcona przez gości, którzy wyrównali za sprawą Craiga Dawsona. Po tym golu mecz stał się brzydki, sytuacji było jak na lekarstwo, a dominowała ostra gra w środku pola. Tottenham mimo walki nie dał rady sforsować obrony West Bromu, przez co jego strata do Leicester powiększyła się do 7 punktów. Najbliższe mecze przesądzą o utrzymaniu szans na mistrzostwo – Leicester ma trudny terminarz, ale Tottenham też nie będzie miał łatwo – spotkania z Chelsea, Southampton oraz walczącym o utrzymanie Newcastle nie będą należały do najłatwiejszych. Natomiast West Brom okupuje 13. pozycję w lidze i o nic już nie walczy w tym sezonie.
Ciekawie wygląda też walka to TOP4 – Manchester City zrównał się punktowo z Arsenalem (wyprzedził go dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu) i w obecnej formie prawdopodobnie nie da już sobie wydrzeć miejsca na podium, szczególnie że Arsenal mocno dołuje. W ostatnich 3 meczach The Citizens strzelili 8 bramek i zdobyli 7 punktów, natomiast The Gunners strzelił tylko 3 bramki, co dało im 5 punktów – warto wspomnieć, że Arsenal mierzył swoje siły z Crystal Palace, West Bromem i Sunderlandem. O miejscu w tabeli przesądzi prawdopodobnie bezpośredni mecz na Etihad Stadium, którego świadkami będziemy w przedostatniej kolejce sezonu. Pozostałe mecze nie powinny sprawić tym drużynom większych kłopotów – piłkarze Pellegriniego zmierzą się z Southampton i Swansea, natomiast Arsenal z Norwich i Aston Villą. Na potknięcie trzeciej lub czwartej drużyny czeka piąty Manchester United, który traci 5 punktów do miejsca gwarantującego eliminacje do Ligi Mistrzów (ma jeden mecz rozegrany mniej niż Manchester City i Arsenal). Najbliższy mecz z Leicester może okazać się najważniejszym spotkaniem sezonu, który po części zdecyduje o przyszłości van Gaala – przegrana raczej przekreśli szansę na awans do TOP4. Walka o udział w Lidze Europy też zapowiada się fascynująco – szósty West Ham ma tylko dwa punkty przewagi nad ósmym Southampton. Rozdziela je będący obecnie w półfinale Ligi Europy Liverpool. Miejsca kwalifikujące do gry w Europa League to 5., 6. oraz 7., chyba że Crystal Palace wygra Puchar Anglii – wtedy tylko miejsca 5. i 6. zagwarantują grę w LE. Jest o co się bić, bo od przyszłego roku zapowiadane tam są wyższe nagrody.
Walka o utrzymanie też będzie trwała do samego końca – na tę chwilę to Sunderland utrzymuje się w lidze, ale nad 18. Norwich ma przewagę tylko dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu, z kolei 19. Newcastle traci tylko punkt. W najgorszej sytuacji są chyba Sroki, bo mają jeden mecz rozegrany więcej od swoich rywali do utrzymania. Z drugiej strony mają przed sobą dwa całkiem łatwe mecze – z Crystal i z Aston Villą, która już z ligi spadła. Ostatni mecz tego sezonu piłkarze Beniteza rozegrają przeciwko Tottenhamowi, który być może już wtedy o nic nie będzie walczył. Ostatnio piłkarze Newcastle wyrwali po punkcie Manchesterowi City oraz Liverpoolowi, więc wszystko jest jeszcze w ich rękach. Norwich wydaje się najsłabszym z pozostających kandydatów do spadku – ostatnie dwie przegrane w meczach z Crystal i Sunderlandem nie wróżą nic dobrego, szczególnie jeśli spojrzymy na najbliższych przeciwników – Arsenal, Manchester United i Everton. Trudno jest nazwać Kanarki inaczej niż murowani kandydaci do spadku, ale kto wie, czeka ich jeszcze zaległy mecz z Watfordem, który spuścił z tonu i nie walczy już ani o puchary, ani o utrzymanie – może to będzie spotkanie, które przesądzi o utrzymaniu drużyny Alexa Neila lub da impuls do walki. Sunderland pod wodzą specjalisty od trudnych zadań Sama Allardyce’a przewodzi w wyścigu o utrzymanie. Po niedawnej wygranej 3:0 z Norwich i ostatnim remisie z Arsenalem zdaje się, że Stoke, Chelsea, Everton i Watford nie będą Czarnym Kotom straszne i jeszcze parę punktów w tym sezonie zdobędą.