Dzisiejsze zmagania w Ergo Arenie otworzył mecz zespołów z Węgier i Rosji. Pierwsza z drużyn liczyła na drugie grupowe zwycięstwo, zaś rywale pragnęli odkuć się za porażkę odniesioną w poprzedniej rundzie. Niedługo później na parkiecie zameldowały się reprezentacje Danii oraz Czarnogóry. Wydawałoby się – pojedynek Dawida z Goliatem. No właśnie, wydawałoby się…
W pierwszym spotkaniu na boisku spotkały się dwie równorzędne drużyny. Przez 10 minut wynik oscylował wokół remisu. Do czasu. W pewnym momencie dzięki dwóm szybkim kontrom i świetnej postawie bramkarza Wiktora Kirejewa (uhonorowany tytułem zawodnika meczu), to Rosjanie prowadzili 5 bramkami, mimo że przez niemal minutę grali w osłabieniu – bez dwóch ukaranych zawodników. Na boisku dzielił i rządził kapitan kapitan, strzelec 6 bramek – Timur Dibirow– niezwykle dynamiczny zawodnik, który przy skromnym wzroście 180 cm waży zaledwie 70 kg. Jednak Węgrzy niesieni dopingiem niezbyt licznej, acz bardzo głośniej grupy kibiców nie zamierzali oddać inicjatywy zbyt łatwo. Przeprowadzili kilka zgrabnych akcji, ale to nie wystarczyło, by zrównać się bramkowo z Rosjanami. Do przerwy utrzymał się wynik 14:10.
Początek drugiej partii to rzut karny obroniony przez węgierskiego bramkarza Laszlo Bartucza i dwa szybkie ciosy jego kolegów z ofensywy. W efekcie,przewaga Rosjan stopniała do jednego oczka. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. W 12 minucie spotkania podopieczni Dmitrija Torgowanowa na nowo odbudowali swoją czterobramkową przewagę (piękną wkrętką popisał się Timur Dibirow). Węgrzy dwoili się i troili, ale było im wyjątkowo ciężko sforsować rosyjską obronę. Dopiero na minutę przed końcem Madziarzy rzucili bramę kontaktową, ale na więcej zwyczajnie zabrakło czasu. Najskuteczniejszy strzelec w drużynie Moorchegani Jamalnie był w stanie przechylić szali zwycięstwa na stronę swojej reprezentacji. Mecz mógł się podobać, emocji nie brakowało, ale wygrywa tylko jeden zespół, a dzisiaj była to ekipa z Rosji.
– Jesteśmy szczęśliwi ze zwycięstwa. Przez wiele lat czekałem na to, by grać w drużynie narodowej. Dostałem szanse na tak dużym turnieju jak ten i teraz cieszę się, że mogę się przyczynić do wygranej naszego zespołu – powiedział po meczu bramkarz Rosjan Wiktor Kirejew. – Graliśmy z Węgrami 2 razy w kwalifikacjach i przegraliśmy obydwa spotkania, wiec tym bardziej cieszymy, się że teraz my byliśmy górą. Dobrze graliśmy w pierwszej połowie i na początku drugiej, pod koniec meczu było gorzej, ale najważniejsze, że wygraliśmy – dodał trener Dmitrij Torgowanow.
– Gratulacje dla Rosjan. Dzisiaj zagrali o wiele lepiej od nas, my popełnialiśmy dużo błędów, w drugiej połowie graliśmy może trochę lepiej, ale Kirejew był dzisiaj w świetnej formie. Jutro przed nami mecz z Danią i zrobimy wszystko, by wygrać – skomentował to spotkanie trener Węgrów – Talant Dujszebajew.
Po zespołach Węgier i Rosji przyszedł czas na Danię i Czarnogórę. Faworyta nie trzeba chyba przedstawiać. Tym bardziej, że Gdańsk po raz kolejny stał się stolicą duńskiej piłki ręcznej. Kibice tego kraju zgromadzeni w Ergo Arenie nie żałowali gardeł podczas dopingowania swoich ulubieńców. Porażka ekipy Gudmundura Gudmundssona byłaby sensacją, a mało brakowało, a spełniłby się taki scenariusz.
Początek meczu był bardzo równy w wykonaniu obu ekip. Duńczycy świetnie wykorzystali swoje skrzydła, co dało im dwubramkowe prowadzenie, po chwili pięknym rzutem z biodra odpowiedział Vladan Lipovina. Na półmetku pierwszej połowy oba zespoły miały na koncie tę samą liczbę bramek (8:8). Czarnogóra grała naprawdę solidnie. Przede wszystkim gracze Ljudomira Obradovica nie popełniali wielu błędów, widać było w nich ogromną chęć do pokonania tak klasowego zespołu, jakim jest Dania. Wynik krążył wokół remisu przez zdecydowanie większą część pierwszej połowy. Paradoksalnie to gra Czarnogóry była przyjemniejsza dla oka. Świetnie spisywał się bramkarz – Rade Mijatović, a jeśli nie golkiper, to na drodze Duńczyków stawała poprzeczka. W ekipie Czarnogórzan 4 gole (100% skuteczności) zaliczył Nemanja Grbović, zaś poniżej oczekiwań spisał się lider Duńczyków Mikkel Hansen – jedna bramka na 6 rzutów – z pewnością stać go na więcej. Koniec końców na przerwę z dwubramkowym prowadzeniem (16:14) sensacyjnie schodzili reprezentanci Czarnogóry.
Nie minęły jednak dwie minuty drugiej partii, a Dania odrobiła straty i to z nawiązką (17:16). Nie znaczy to jednak, że rywale odpuścili, wręcz przeciwnie, wciąż grali świetnie, ale Duńczycy znacznie poprawili swoją skuteczność w stosunku do pierwszej połowy. Duży udział w zdobyczach bramkowych ekipy Gudmundssona miał Anders Eggert – MVP dzisiejszego spotkania. Po 15 minutach na tablicy wyników widniał remis – 23:23. Na stadionie wciąż słychać było radosne okrzyki kibiców z Danii, którzy bez momentu wytchnienia dopingowali swoją drużynę. To wsparcie było potrzebne, bowiem Czarnogóra wciąż sprawiała ogromne kłopoty przeciwnikom. W 28 minucie fani wstali z miejsc – Dania prowadziła zaledwie jedną bramką. Chwilę później udało im się zdobyć kolejną bramkę i wszystko stało się jasne. Mimo niesamowitej gry reprezentacji Czarnogóry, to Duńczycy zwyciężyli wynikiem 30:28.
– Dziękujemy Czarnogórze za ten mecz. Był on ekstremalnie trudny. Rywale grali świetnie i w defensywie, i ofensywie. Jeśli chodzi o nas, to nie robiliśmy tego, co potrafimy najlepiej. Mieliśmy problemy w ataku, co wykorzystała Czarnogóra. W drugiej części zagraliśmy szybciej w ofensywie, poprawiliśmy też grę w obronie. W przeciągu ostatnich 7 minut zagraliśmy bardzo dobrze i dzięki temu wygraliśmy. Moi zawodnicy walczyli do końca, stanowili zespół, co jest bardzo ważne dzisiaj i w kontekście kolejnych meczów – podsumował występ swoich podopiecznych Gudmundur Gudmundsson. – Czarnogóra ma naprawdę świetną defensywę – dodał reprezentant Danii, Mads Mensah.
– Gratuluję Danii wygranej. To był jeden z tych meczów, który pomaga naszemu młodemu zespołowi stawać się lepszym. Nie byliśmy pod presją przed tym spotkaniem, Dania jest taktycznie i technicznie od nas lepsza, to jeden z najlepszych zespołów na świecie. Chcieliśmy zagrać dobry mecz i to nam się udało. Mamy pewne trudności, bo dużo naszych zawodników jest kontuzjowanych, sporo z nich nie ma zbyt wiele doświadczenia. Sukcesem dla nas jest obecność na tych mistrzostwach. Cieszymy się, że możemy konkurować ze świetnymi zespołami. Nasza drużyna jest bardzo młoda i takie doświadczenie jest dla nich bezcenne, mamy duże szanse, by w przyszłości zamieszać szyki w czołówce – powiedział po meczu trener zespołu z Czarnogóry.
– Jesteśmy trochę smutni, że nie udało się nam wykorzystać szansy, jaką mieliśmy. Nasz występ na pewno był bardzo dobry, jesteśmy zadowoleni z tego, jak graliśmy. Mieliśmy jednak szansę na zdobycie punktów, dlatego żałujemy, że nie udało się nam wycisnąć z tego meczu jeszcze więcej – zakończył Mirko Milasević.
źródło zdjęcia: EHF