Za nami trzeci dzień EURO 2016. Dzień, w którym swoją przygodę z francuskim turniejem rozpoczęli piłkarze reprezentacji Polski. Początek można uznać za najbardziej udany, a wynik przeszedł z pewnością do historii polskiej piłki. Prócz starcia Polska – Irlandia Północna dużo emocji dostarczyły także dwa pozostałe spotkania. Chorwaci udowodnili, że stać ich na sprawienie niespodzianki, a Niemcy pokazali formę godną mistrzów świata.
Chorwacka dominacja
Piłkarska niedziela rozpoczęła się w Paryżu, gdzie na Parc des Princes Chorwacja podejmowała Turcję. Od początku spotkania w stolicy Francji lepiej prezentowali się piłkarze znad Adriatyku, którzy momentalnie ruszyli do szturmu na turecką bramkę. W pierwszych dwudziestu minutach niemal nieustannie zagrażali Turkom, lecz do pełni szczęścia brakowało im skuteczności i co za tym idzie bramek. Wraz z upływem czasu, dominacja Chorwatów była coraz bardziej odczuwalna i bramka wręcz wisiała w powietrzu. Jednak kibice zgromadzeni na paryskiej arenie czekali na nią aż do 41. minuty. Wtedy potwierdziło się, że jak na razie tegoroczny czempionat kontynentu stałymi fragmentami gry stoi. Chorwaci mieli rzut wolny, tureccy obrońcy zdołali wybić piłkę, ale spadła ona wprost na nogę Luki Modicia, który prostym, lecz pięknym podbiciem strzelił bramkę, która jak się okazało dała zwycięstwo piłkarzom z Bałkanów. Dzięki temu Chorwaci mogli spokojnie zejść na przerwę i w szatni zaplanować taktykę na drugą połowę. W niej było widać większy luz w szeregach Chorwatów, którzy ciężar gry przerzucili na prawe skrzydło i robili wszystko, by wykorzystywać wzrost Mandżukicia. Niestety nie przyniosło to skutków i nie zobaczyliśmy więcej goli w pierwszym starciu grupy D, ale na jakość meczu nie możemy narzekać, gdyż Chorwaci pokazali kawał dobrego futbolu. Piłkarze z byłej Jugosławii rozpoczęli turniej bardzo dobrze i jeśli tylko poprawią skuteczność, to mogą namieszać w stawce całego turnieju.
Chorwacja – Turcja 1:0 (1:0)
Bramki: Modrić (41.)
Chorwacja: Subasić – Srna, Corluka, Vida, Strinić – Modrić, Badelj – Brozović, Rakitić (90. Schildenfeld), Perisić (87. Kramarić) – Mandżukić (90. Pjaca)
Turcja: Babacan – Gonul, Topal, Balta, Erkin – Tufan, Inan, Ozyakup (46. Sen) – Calhanoglu, Tosun (69. Mor), Turan (65. Yilmaz)
Do trzech razy sztuka
O godzinie 18 złaknieni sukcesów kibice nad Wisłą przenieśli swoją uwagę do Nicei, gdzie EURO 2016 inaugurowała polska grupa D. Pierwszą przeszkodą na francuskiej drodze była ekipa Irlandii z Północy. Wyspiarze to teoretycznie najsłabsza drużyna grupy, lecz w ostatnich miesiącach zasłynęli ze świetnej defensywy i do Francji przyjechali z serią dwunastu meczów bez porażki. Polacy jednak nie przestraszyli się Wyspiarzy i od razu ruszyli do ataku. Stawka była wielka, gdyż Biało-Czerwoni walczyli o pierwsze w historii zwycięstwo podczas mistrzostw Europy, ale także zwycięstwo nad Irlandią Północną to duży profit w kwestii awansu z grupy. Pozytywna presja sprawiła, że nasza reprezentacja od razu zaczęła dominować na murawie, a Irlandczycy musieli skupić się na swojej sławionej obronie. Słowiańskie ataki udawało im się odpierać przez całą pierwszą połowę, ale już na początku drugiej, w 51. minucie, żelazna defensywa skapitulowała. Świetne podanie zaliczył Jakub Błaszczykowski, a Arkadiusz Milik dopełnił dzieła strzelając obok bezradnych obrońców i próbującego uratować sytuację McGorvena, który jednak nie miał dużo do powiedzenia po strzale Polaka. Na stadionie i przed polskimi telewizorami zapanowała euforia, gdyż podopieczni zbliżyli się do historycznego wyniku. Kolejne minuty uspokoiły ataki walecznych Polaków i przyniosły coraz odważniejsze ataki Wyspiarzy, którzy pokazywali nam, że mecz się jeszcze nie skończył. Jednak na szczęście skończyło się wyłącznie na atakach i po ostatnim gwizdku sędziego Polacy mogli świętować pierwsze w historii zwycięstwo podczas europejskiego czempionatu. Zwycięstwo wywalczone w dobrym stylu, gdyż to Polacy zdecydowanie byli stroną dominującą i kontrolowali sytuację na boisku. Zwycięstwo to jest dużym krokiem ku fazie pucharowej i miejmy nadzieję, że będzie miłym dobrego, a nie złego początkiem. Opisując ten mecz nie można nie wspomnieć Bartosza Kapustki, który jako najmłodszy zawodnik w pierwszej jedenastce całych mistrzostw zagrał fenomenalnie i cały piłkarski świat zwrócił oczy właśnie ku niemu. Czyżby odkrycie turnieju? Na takie spekulacje jest zdecydowanie za wcześniej, ale Kapustka może nam przynieść wiele dobrego. Przed nami dwa bardzo ważne mecze grupowe, które albo potwierdzą dobrą formę reprezentacji, albo rozwieją nadzieję. Bądźmy jednak dobrej myśli i wierzmy w tą pierwszą wersję, gdyż Orły Nawałki naprawdę mogą namieszać, co potwierdził pierwszy mecz.
Polska – Irlandia Północna 1:0 (0:0)
Bramki: Milik (51.)
Polska: Szczęsny – Piszczek, Pazdan, Glik, Jędrzejczyk – Błaszczykowski (80. Grosicki), Krychowiak, Mączyński (78. Jodłowiec), Kapustka (88. Peszko) – Lewandowski, Milik
Irlandia Północna: McGovern – McLaughlin, Cathcart, Evans, McAuley – McNair (46. Dallas), Norwood, Davis, Baird (76. Ward), Ferguson (66. Washington) – Lafferty
Pewny początek mistrzów świata
Na zakończenie jakże emocjonującej niedzieli odbył się mecz Niemcy – Ukraina, czyli spotkanie nie tylko sąsiadów Polski, ale także naszych grupowych rywali. Mistrzowie świata zaczęli dość niewyraźnie i trud sprawiało im przedzieranie się przez szczelną ukraińską defensywę. Jednak z minuty na minuty gra naszych zachodnich sąsiadów się poprawiała, co zaowocowało pierwszą bramką już w 19. minucie gry. Właśnie wtedy sędzia przyznał im wątpliwy rzut wolny, którego egzekutorem został Toni Kroos, który wręcz idealnie posłał futbolówkę na głowę Mustafiego, a ten wbił piłkę prosto w okienko ukraińskiej bramki. Wydawało się, że szybki gol zniechęci Ukrainę, ale okazało się, że zadziałał motywująco. Podopieczni Formalenki zaczęli jeszcze odważniej atakować niemiecką bramkę, ale na straży stał genialny Manuel Neuer. Po pierwszej połowie wszyscy oczekiwali równie udanej drugiej części gry, ale niestety się zawiedli. Tempo ewidentnie zmalało, a mistrzowie świata skupili się bardziej na bronieniu korzystnego wyniku. Ukraińcy próbowali wyrównać stan meczu, ale nie potrafili pokonać bramkarza Bayernu Monachium. Defensywni Niemcy skupili się na kontratakach i po jednym z nich, w samej końcówce Bastian Schweinsteiger, który chwilę wcześniej wszedł na boisko, postawił ”kropkę nad i” i ustalił wynik meczu na 2:0. Mimo dość obronnej drugiej połowy, podopieczni Joachima Loewa pokazali siłę i formę godną mistrzów globu.
Niemcy – Ukraina 2:0 (1:0)
Bramki: Mustafi (19.), Schweinsteiger (90.)
Niemcy: Neuer – Hoewedes, Boateng, Mustafi, Hector – Khedira, Kroos – Mueller, Oezil, Draxler (78. Schuerrle) – Goetze (90. Schweinsteiger)
Ukraina: Pjatow – Fedecki, Chaczeridi, Rakicki, Szewczuk – Sydorczuk, Stepanenko, Jarmolenko, Kowalenko (74. Zinczenko), Konoplanka – Zozula (66. Selezniow)