Zostało już tylko 49 dni do Igrzysk w Rio. Sportowy świat boi się wirusa Zika, my boimy się klątwy chorążego.
Nadal nie wiadomo, kto będzie niósł polską flagę na ceremonii otwarcia letnich igrzysk w Rio de Janeiro. Wiadomo, że w naszej kulturze lubujemy się w zabobonach i horoskopach, stąd strach przed tą zaszczytną funkcją mógłby być dla niektórych silniejszy niż właściwa pewność zdobycia medalu na olimpiadzie.
Tak pół żartem pół serio to oczywiście mówię, jednak fakty są takie że od 24 lat ŻADEN chorąży naszej reprezentacji nie zdobył jakiegokolwiek medalu na imprezie, a przecież byle kto naszej flagi nie nosi. Zaczęło się od Rafała Szukały w Atlancie w roku 1996, pływaka, jednego z faworytów do zdobycia krążka. Cztery lata wcześniej zdobył w Barcelonie srebro, jednak w Stanach uzyskał ledwie piąte miejsce. Ostatnim potwierdzeniem tej tezy jest występ Agnieszki Radwańskiej, która szła z flagą w Londynie, a później odpadła już w pierwszej rundzie turnieju tenisowego! Była to ogromna niespodzianka, gdyż dwa tygodnie przed porażką z szerzej nieznaną Julią Goerges, udało jej się dotrzeć do finału w słynnym Wimbledonie.
W historii oczywiście zdarzają się również wyjątki. Do tej pory było ich sześć – dwa razy dokonali tego Waldemar Baszanowski (1964, 1968) i Teodor Kocierka (1952, 1960), a także jednokrotnie Janusz Ślązak (1932) i Waldemar Legień (1992). Można? Można.
Wśród kandydatów najgłośniejszym nazwiskiem jest z pewnością Karol Bielecki. Ostatecznie Polski Komitet Olimpijski podejmie decyzję najwcześniej 14 lipca, kiedy futbolowa gorączka spowodowana Euro 2016 będzie stopniowo opadała w związku z zakończeniem turnieju i czekać będą nas kolejne emocje. Jeśli Bielecki zostałby chorążym, naprawdę trudno byłoby o kompromitację piłkarzy ręcznych biorąc pod uwagę ich słabą grupę w Rio. Później jednak wszystko może się już zdarzyć – klątwa nie wybacza… wystarczająco dobrym.