Sezon wakacyjni w pełni. Niektórzy tenisiści udali się na zasłużone wakacje, a inni dzielnie walczą w różnych turniejach i pokazują, że na zwycięstwo nigdy nie jest za późno. Natomiast jak postraszyć faworytkę pokazała utalentowana Magda Linnette, a Agnieszka Radwańska po hakerskim ataku na swojego Twittera, na jeden dzień została … ”mokrą Lydią”.
Nigdy nie jest za późno
Lepiej późno niż wcale – do tej bardzo starej zasady dostosował się Paolo Lorenzi. Włoch, który w tym roku skończy 35 lat, wygrał turniej ATP w Kitzbuhel. Niby nic niezwykłego, ale Lorenzi dzięki temu zwycięstwu został rekordzistą. Albowiem stał się najstarszym tenisistą w historii, który zdobył swój debiutancki tytuł w cyklu ATP World Tour. Na drodze do tego osiągnięcia stanął mu Nikolaz Basilaszwili, dla którego był to również pojedynek wyjątkowy, gdyż był jego pierwszym finałem w cyklu ATP World Tour. Pierwszą partię zdominował rozstawiony z czwórką Włoch, dwa razy przełamał i ostatecznie wygrał ją 6:3. Następnego seta Basilaszwili zaczął od przełamania, ale były to miłe złego początki, gdyż dalej Lorenzi nie dał mu zbyt dużego pola do popisu i wygrał 6:4. Radość Włocha była ogromna, gdyż i u schyłku swojej profesjonalnej kariery mógł w końcu unieść w górę prestiżowy tytuł. Tym samym Lorenzi stał się najstarszym tenisistą, który zdobył swój pierwszy tytuł oraz trzecim w ogólnej klasyfikacji najstarszych zwycięzców turnieju w cyklu ATP. Włoch jest również przykładem i motywacją dla tenisistów, którzy mają już ”trójkę” z przodu, a jeszcze nie osiągnęli żadnego większego sukcesu. Jak widać, na triumf nigdy nie jest za późno.
Udana amerykańska przygoda
Udany tydzień ma za sobą również nasza młoda gwiazda – Magda Linette. Poznanianka pozostawiła po sobie dobre wrażenie w Stanford, gdzie nie zdołała awansować do ćwierćfinału, ale zagrała solidne spotkania i pokazała sporo dobrego tenisa. W pierwszej rundzie jej rywalką była Kristyna Pliskova. Panie zagrały dobry, pełen emocji mecz, który ostatecznie zakończył się sukcesem Polki. Magda przegrała pierwszą partię dość zdecydowanie 2:6, ale już w następnej się odgryzła i to ona oddała rywalce jedynie dwa gemy. O wyniku decydowała więc trzecia partia, w której lepsza okazała się Polka i wygrała 7:5. W drugiej rundzie czekała na nią doświadczona mistrzyni wielkoszlemowa – Venus Williams. Eksperci spodziewali się dość łatwego zwycięstwa doświadczonej Amerykanki, ale Linette pokazała kawał dobrego tenisa i sprawiła niemałe problemy Venus. Pierwszy set jednak nie zwiastował problemów dla Amerykanki, która wygrała go dość łatwo 6:3. Jednak tak samo jak w poprzednim spotkaniu, Magda podniosła się po porażce w pierwszej odsłonie i wgrała drugiego seta. Tym razem po tie-breaku, w którym zwyciężyła do sześciu. W powietrzu zapachniało niespodzianką. Jednak ten zapach szybko swą rakietą rozwiała Williams, która pewnie wygrała decydującą partię 6:2. Magda przegrała, choć nieźle nastraszyła faworyzowaną Amerykankę i pokazała, że jest tenisistką, która może zagrozić czołówce i w najbliższych miesiącach czy latach pojawić się w górnych partiach rankingu.
Ćwierkanie o pośladkach
Jak dobrze wiemy, profile znanych osobistości są często ciekawym celem dla hakerów-amatorów. Tym razem eksperci od włamań wirtualnych postanowili zająć się Twitterem Agnieszki Radwańskiej. Nasza najlepsza tenisista wczoraj na znanym ćwierkaczu prezentowała się jako Lydia_Jordan, która ani trochę nie przypominała czołowej zawodniczki kobiecego touru. Na zdjęciu profilowym pojawiła się dziewczyna o oliwkowej skórze i ciemnych włosach, która prezentowała swoje dorodne pośladki w bieliźnie sznurkowej zwanej stringami. Prócz tego na ”tablicy” Agnieszki aka Lydii pojawił się reblogowany post z kolejnymi wyeksponowanymi pośladkami i zachęcającym wpisie o ”mokrej pusi”. Oczywiście nie miało to nic wspólnego z tenisem, gdyż w tenisie mokra to może być trawa na Wimbledonie. Na szczęście konto Agnieszki udało szybko się odbić z rąk włamywacza i zostało uwolnione od mokrej Lydii i jej pośladków.