Pierwszym niedającym się pominąć wydarzeniem tej kolejki było wyczekiwane od początku sezonu zwycięstwo Lecha Poznań. W stolicy Wielkopolski uznali chyba, że w sumie podobał im się start poprzedniej kampanii i dlatego postarali się go dokładnie odtworzyć. Najpierw w przekonującym stylu wygrali mecz o Superpuchar z Legią, żeby potem w lidze rozdawać punkty kolejnym rywalom. Tym sposobem, dokładnie tak jak przed rokiem, po pięciu kolejkach zgromadzili na swoim koncie aż cztery punkty. Z tą tylko różnicą, że wtedy taki stan posiadania dawał chociaż miejsce trzynaste, a teraz wystarczy jedynie na wyższą lokatę strefy spadkowej. Po 2:1 z Cracovią w ten weekend „Kolejorz” rozpoczął marsz w górę tabeli. Może za tydzień szykuje atak na 14. pozycję?
***
Nie można nie pochwalić obu naszych nadmorskich zespołów. Dla beniaminka z Gdyni – Arki – zwycięstwo nad Śląskiem Wrocław było już trzecim triumfem na własnym stadionie, z którego jak na razie „Żółto-niebiescy” uczynili prawdziwą twierdzę. Podobnie rzecz się ma z Lechią Gdańsk, która wygrała strzelecki bój z Koroną Kielce 3:2 i tym samym u siebie nie straciła jeszcze nawet punktu. Wygląda na to, że wyjazdy polskich drużyn nad morze kosztują je tyle, co korzystających z pełni sezonu wczasowiczów – drogo.
***
W konkursie pt. „Mamy mocną markę, ale słabą formę” po zwycięstwie Lecha na wyraźne prowadzenie wysunęła się, dalej jeszcze ogłuszona porażką w derbach Krakowa, Wisła. W zamieszaniu powstałym przy zmianie właściciela Białej Gwiazdy na ten moment wiemy tylko tyle, że jeden z panów chcących przejąć klub w najbliższych tygodniach może usłyszeć prawomocny wyrok, co uniemożliwiłoby mu zasiadanie w radzie nadzorczej. W tygodniu dowiedzieliśmy się m.in., że podrobił swoje świadectwo maturalne. Piłkarzom Wisły też przydałoby się spreparować protokoły meczowe z ostatnich spotkań. Po czwartej porażce z rzędu w oficjalnej, niepodrobionej tabeli Ekstraklasy zajmują… ostatnie miejsce.
***
Zawodnicy najbardziej wojskowego klubu w naszej lidze – Legii – poniedziałkowe święto zaczęli celebrować już chyba tydzień wcześniej. Bo jak inaczej niż mocno poimprezowym stanem można wytłumaczyć porażki z dwoma Górnikami – Zabrze i Łęczną. Pierwsza co prawda przydarzyła się w Pucharze Polski, jednak patrząc na to, że zabrzanie grają obecnie na zapleczu Ekstraklasy i dodatkowo zaliczają słabiutki początek sezonu, mistrz Polski powinien ograć „Trójkolorowych” nawet po wyjściu z wiejskiego wesela. Weekendowej klęski na Lubelszczyźnie też nijak wytłumaczyć się nie da. Zaraz po zakończeniu spotkania w dosadnych żołnierskich słowach (pasujących do obchodzonego święta) grę Legii skomentował bramkarz tej drużyny – Arkadiusz Malarz (link). Zawodnik ten wyrasta zresztą na jedynego Legionistę trzymającego poziom – bez jego interwencji Górnik nie wygrałby jeden do zera, a jedenaście. Aż strach pomyśleć, że wszystko to dzieje się na kilka dni przed środową walką o Ligę Mistrzów z Dundalk. Miejmy nadzieję, że do tego spotkania podopieczni Besnika Hasniego przystąpią już w pełni sił. Aby zmazać plamę, muszą sprawić, żeby to Irlandczycy wyglądali jak po dużej ilości kawy po irlandzku pomieszanej z Guinessem.
Wyniki 5. kolejki Lotto Ekstraklasy:
Lechia Gdańsk 3–2 Korona Kielce
Lech Poznań 2–1 Cracovia
Arka Gdynia 2–0 Śląsk Wrocław
Górnik Łęczna 1–0 Legia Warszawa
Pogoń Szczecin 5–0 Bruk-Bet Termalica Nieciecza
Piast Gliwice 0–0 Zagłębie Lubin
Wisła Kraków 1–2 Ruch Chorzów
Wisła Płock 1–0 Jagiellonia Białystok