W 14. kolejce Lotto Ekstraklasy Górnik zmierzył się ze Śląskiem Wrocław na Arenie Lublin.
W pierwszych minutach łęcznianie ruszyli do ataku i od razu mieli szansę na objęcie prowadzenia. W dziesiątej minucie piłka dośrodkowana z rzutu wolnego trafiła do Przemysława Pitrego, który oddał strzał głową w kierunku prawego słupka. Bramkarz z Wrocławia wyciągnął się i obronił piłkę, wybijając ją na rzut rożny. Korner przyniósł dwie kolejne okazje, ale defensorzy blokowali te próby zdobycia przewagi.
W piętnastej minucie Ryota Morioka ustawiał sobie piłkę do strzału i technicznym uderzeniem nad murem umieścił piłkę w siatce i wyprowadził gości na prowadzenie. W dwudziestej drugiej minucie Adam Kokoszka zauważył, że Kamil Biliński stoi niepilnowany między obrońcami Łęczan i zagrał mu piłkę, a ten sprytnie przyjął i oddał efektowny strzał. Chwilę później Bonin nie utrzymał piłki w rękach po dośrodkowaniu, co skrzętnie wykorzystał Peter Grajciar, ustalając wynik pierwszej połowy na 0:3. Zawodnicy Górnika zeszli do szatni ze spuszczonymi głowami, ale nie mają zamiaru poddawać się przed ostatnim gwizdkiem.
Druga połowa mogła rozpocząć się znakomicie dla zielono-czarnych, ale w czterdziestej szóstej minucie Grzegorz Bonin nieznacznie chybił, strzelając z półwoleja. W pięćdziesiątej drugiej minucie Augusto dośrodkował w kierunku wybiegającego zza pleców obrońców Bilińskiego, ten oddał strzał, z którym znakomicie poradził sobie Prusak. Z minuty na minutę tempo meczu spadało. Śląskowi zależało na utrzymaniu korzystnego wyniku, a piłkarze Górnika nie potrafili przenieść akcji w pobliże bramki przeciwników.
Najbliżej kontaktowego gola Łęczanie byli w osiemdziesiątej trzeciej minucie, gdy Szymon Drewniak był sam na sam z bramkarzem, niestety kopnął prosto w interweniującego Lubosa Kamenara. Rezultatu nie podwyższyli też goście. W dziewięćdziesiątej minucie Mariusz Złotek zagwizdał po raz ostatni.