Bycie StartUPowcem jest teraz podstawowym atrybutem „Kinder-biznesmena”. Eventy takie jak Startup Weekend Lublin pokazują nam w praktyce biznesową codzienność.
Drugi weekend października był dla wszystkich uczestników eventu okazją do wspólnej pracy. Lubelski PNT ugościł ponad 50 osób. W ciekawej przestrzeni pracowali pod okiem doświadczonych mentorów (będących na co dzień potencjalnymi pracodawcami). Celem uczestników było znalezienie modelu biznesowego oraz stworzenie fundamentów ich wymarzonego Startupu. W mgnieniu oka powstawały strony www i aplikacje.
Startup to Teamplay
Oczywisty jest fakt, iż 56 godzin takiego eventu nauczy nas więcej niż cały rok szkolny podstaw przedsiębiorczości. Umiejętność pracy w grupie zostaje tutaj poddana próbie. Nikt nie chciałby, aby strona nad którą pracuje od 40h okazała się zbędna. Wiele tutaj zależy od kapitana zespołu, którym zazwyczaj jest pomysłodawca pomysłu.
Nie Tylko IT
W każdym zespole potrzebny jest humanista. To doskonała okazja do sprawdzenia się jako „Content-creator” lub Pitcher. Można podbić skilla w googlowaniu lub tworzeniu ankiet na rozbudowanych platformach np. Typeform. Cały weekend zaczyna się od 60s prezentacji wcześniej zgłoszonych pomysłów. Każdy rozwiązuje jakiś problem. To właśnie wokół tej kwestii zbierają się zespoły, których kompetycje powinny uzupełniać się wzajemnie.
Veni vidi netwokidi
Zdobywanie praktycznych kompetencji i rozmowy z potencjalnymi pracodawcami to tylko niektóre zyski, jakie licealista może wynieść ze startupweekendu. Jest oczywiście i wygrana. Na zwycięzców czekały pomocne dla młodego biznesunagrody pokroju darmowej przestrzeni w Co-worku AIP, chmurki od Microsoftu oraz konto personal od Brand24.pl. Zresztą najcenniejszą nagrodą było pudło, które wygrałem w pojedynku z prezesem LPNT (papier, kamień, nożyce).
Co z tego dla młodych?
Dla większości uczestników to okazja do weekendowego #fun [miałem w zespole 2 osoby z Anglii i jedną z Ukrainy, więc język przewodni był skomplikowany]. Najcenniejszym, co można wynieść z takiego eventu [oprócz dużej ilości elektroniki z nadgryzionym jabłkiem] jest niewątpliwe praktyczne doświadczenie. Zastanawia mnie, czy takie akcje nie powinny odbywać się również w szkołach, skoro odbywają się SW dla gimnazjalistów. Czy chcielibyście, aby Wasza szkoła informowała Was o tego typu eventach lub oceniała udział w nich?
Jeśli tak, to zapraszam do udostępniania tego artykułu i dyskusji w komentarzach.