Fascynaci piłki nożnej czekają cały sezon na finał Ligi Mistrzów! To wydarzenie elektryzuje ludzi przed telewizorami, a na drugi dzień Ci kibice wymieniają swoje spostrzeżenia i oceniają spotkanie. Emocje zawsze stoją na bardzo wysokim poziomie i chyba nie przypominam sobie takiego meczu tej rangi, który byłby nudny. Do ostatniego gwizdka sędziego tak naprawdę nie wiadomo kto zwycięży w finale Ligi Mistrzów. Najlepszy pod względem triumfów w LM jest Real Madryt – ten hiszpański klub ma na swoim koncie jedenaście tytułów. Jedenasty triumf Królewscy mogą dołożyć już jutro – 28 maja – wówczas Real podejmie Atletico Madryt. Jakie finały zapadły nam w pamięci na dłużej? Przekonacie się w dalszej części tekstu.
Początkowo mecz stał na dosyć słabym poziomie – piłkarze Liverpoolu nie mieli pomysłu na grę i wydawali się być bezradnymi. Przegrywali już trzema bramkami – wydawało się, że jest po meczu. Zapewne część kibiców wyłączyło telewizory, czy wyszli ze stadionu, ale jak to w sporcie często bywa, wszystko jest możliwe do regulaminowego końca gry. Tak też było tym razem – The Reds nie dość, że doprowadzili do wyrównania, to po dogrywce, w serii rzutów karnych wygrali z AC Milan 3:2. Nas cieszy fakt, że jednym z bohaterów spotkania był wówczas Jerzy Dudek.
24 maja 2014 roku to miał być historyczny sukces Atletico Madryt. No, właśnie miał być… W głowach zawodnicy pewnie już sukces odnieśli, bo przecież prowadzili, a do końca spotkania zostały trzy minuty. Wówczas wyrównanie Realowi przyniósł Sergio Ramos. Atletico przegrało przede wszystkim mentalnie i nie potrafiło już walczyć. W dogrywce Real momentalnie strzelił jeszcze trzy gole.
Ówczesny mecz to pierwszy historyczny sukces dla Niemczech. W Dortmundzie wszyscy wierzyli, że piłkarze utrą nosa monachijczykom. Ale czegoś zabrakło, może jeszcze brak doświadczenia i nie zdołali postawić kropki nad “i”. Co prawda było blisko do sukcesu ówczesnej drużyny Roberta Lewandowskiego, ale ostatnia minuta była decydująca, kiedy Arjen Robben celnie trafił w światło bramki.
Jeszcze, gdy hiszpańskie kluby nie osiągnęły swojej świetności, w finale Ligi Mistrzów niemal tradycją było to, że grał zespół reprezentujący angielską piłkę. W 2008 roku sukces historyczny był podwójny – bo zagrały ze sobą dwie drużyny właśnie pochodzące z Anglii. W regulaminowym czasie gry walka była bardzo wyrównana – gdy sędzia użył gwizdka w 90. minucie na tablicy widniał remis. W rzutach karnych więcej szczęścia miały Czerwone Diabły.