Biblioteczna windykacja…?

Co byście zrobili gdybyście pewnego pięknego piątku, po męczącym dniu w szkole dostali pismo, grożące windykacją…od biblioteki? Nie wierzycie? Wydaje się to mało prawdopodobne, a wręcz śmieszne, jednak jest to zdumiewająco prawdziwe. Ale z Was niedowiarki. Posłuchajcie więc prawdziwej historii Hrubieszowskiej licealistki.

Jak więc wspomniałyśmy był piątek, pięknego weekendu początek, skończyły się lekcje i już miałyśmy wychodzić ze szkoły, gdy nasza koleżanka, nazwijmy ją na potrzeby artykułu Miśka, odebrała telefon od swojej mamy. Przysłuchiwałyśmy się tej rozmowie i patrzyłyśmy na coraz bardziej zdziwione oczy Miśki. Okazało się, że jej mama odebrała list, który zagroził windykacją w razie natychmiastowego nie oddania zaległych książek do jednej z miejskich bibliotek. Spokojnie, na szczęście Miśka nie trafiła do więzienia, majątek jej rodziny nie został zlicytowany i w sumie wszystko skończyło się dobrze. Miśka poszła do biblioteki jeszcze tego samego dnia. Książki okazały się być książką (tak jedną), co ciekawsze zwróconą tydzień wcześniej do biblioteki. Jeszcze śmieszniejsze jest to, że Pani bibliotekarka uprzejmie podpisująca pismo windykacyjne okazała się być dobrą znajomą Miśki, ponadto widziała się z nią kilka dni wcześniej, jednak jak widać za ciężko było zadzwonić- biurokracja ponad wszystko!

 

„Poważna” sytuacja, a ile wywołuje śmiechu.

Spróbujmy przedstawić całą sprawę z punktu widzenia Miśki w „troszkę” krzywym zwierciadle.

– Jak to się zaczęło?

Wtedy nie wiedziałam jeszcze jak to się skończy…Parę tygodni później odebrałam z pozoru zwyczajny telefon od mamy. Jak się potem okazało na zawsze zmienił on moje życie… *chlip, chlip*. A ja chciałam tylko poczytać…

– Bałaś, się?

– Byłam przerażona, sądziłam, że to koniec, to na zawsze będzie już w moich papierach, nigdy nie dostanę się na wymarzone studia, moja kariera jest przekreślona i co najgorsze, że już zawsze będę kojarzona…z kimś, kto nie oddaje książek do biblioteki…*dum, dum, dum*

– To co to przeszłaś jest wstrząsające. Jak poradziłaś sobie z tą traumą?

– Jeszcze do końca nie uporałam się z tą sytuacją, jest mi ciężko…chyba nigdy już nie zaufam żadnej bibliotekarce…

– Jakie uczucia wywołuje dzisiaj u Ciebie słowo „biblioteka”?

– Tego nie da się opisać, nie jestem w stanie jeszcze o tym mówić…Przepraszam, musimy zakończyć ten wywiad….

I tu przerażona dziewczyna wybiega w panice nie wiadomo dokąd…

 

Mimo, że cały wywiad przedstawiłyśmy w krzywym zwierciadle i trzeba go traktować z dystansem, to sądzimy, że powinniśmy zwracać większą uwagę, na te proste, aczkolwiek absurdalne sytuacje naszej społeczności. Może wtedy przestaną one mieć miejsce?

 

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment