Byle do piątku #83 Praktykant zdrajca

Stażysta – funkcja ta niekoniecznie kojarzy się z okazywaniem wdzięczności. W przypadku Miroslava Klose, który dopiero zakończył karierę sportową, jest to inna kwestia.

W 137 meczach dla reprezentacji Niemiec strzelił 71 goli, ale jego kariera klubowa mogła potoczyć się lepiej. Klose jest najskuteczniejszym piłkarzem w historii finałów mistrzostw świata. Miał ułatwione zadanie przez to, że w czasach Pelego bądź Maradony nie rozgrywano tak wielu meczów w trakcie jednej edycji mundialu. Ale czy ktoś zwraca na to uwagę na pierwszy rzut oka?

Gdy Ronaldo, napastnik o podobnym dorobku strzeleckim w reprezentacji, kończył karierę, również jego nazwisko przycichło. Tyle że w przypadku Brazylijczyka kariera klubowa była niezwykle okazała. Począwszy od PSV Eindhoven, po sinusoidę w Interze Mediolan, bycie ważnym ogniwem galaktycznego Realu Madryt, po powrót do Brazylii. El Fenomeno był w pewnym momencie nawet brany pod uwagę przez selekcjonera, który szykował Canarinhos do występu na MŚ 2010 w RPA! Klose wtedy jeszcze grał w pierwszym składzie reprezentacji Niemiec. Nie da się jednak ukryć, że od dobrych paru lat nasi zachodni sąsiedzi nie posiadają zbyt dużego urodzaju na pozycji środkowego napastnika. Dlatego Klose grał jeszcze dwa lata temu na MŚ w Brazylii, nawet jeśli jego ówczesny pobyt w Lazio Rzym traktowano raczej w kategoriach sportowej emerytury.

Właśnie grając w błękitnej koszulce, przeszedł kolejną rzeczą do futbolowych annałów. Pomijając jego największe znaki rozpoznawcze – patent na zdobywanie goli po których często robił efektowne salta, zasłynął również tym, jak przyznał się sędziemu, że zdobył gola ręką. We Włoszech otrzymał za to nagrodę fair play. Po środowej beznadziejnej symulce w wykonaniu Miroslava Radovicia, Serb mógłby obejrzeć sytuację z udziałem Niemca, aby nie razić już naszych oczu aktorstwem na poziomie “Trudnych Spraw”.

Właśnie, Niemiec. Czy aby na pewno? Na pewno. Mimo iż Klose urodził się w Opolu, naszym rodakiem się nie czuje. Niejedni Polacy nazywali go zdrajcą. Niesłusznie, bo nie od dziś wiadomo jak PZPN działał kilkanaście lat temu w sytuacjach, gdy jakiś piłkarz posiadający polskie korzenie i mieszkający od lat za granicą chciał występować w koszulce z orłem na piersi. I to białym, a nie czarnym. Dodatkowo, nie ma co się prosić o to, by reprezentowano nasz kraj, jeśli wielu chłopaków marzy o tym, odkąd pierwszy raz kopnie futbolówkę. Mogliby dopłacić, nawet nie mając z czego.

Dwóch Niemców z polskimi korzeniami stanowiło ważną część układanki selekcjonerów reprezentacji Niemiec przez ostatnie lata. Miroslav Klose nie jest lubiany przez polskich kibiców tak jak Lukas Podolski, o którym swojsko wielu mówi po prostu Łukasz. Tyle że Podolski może pomarzyć o takim dorobku jak piłkarz, który mimo dorobku, nigdy nawet nie był wybierany do nagród z kategorii piłkarskiej wirtuozerii. Podróbki koszulek z jego nazwiskiem również nie należały nigdy do najgorętszego towaru. Oto modelowy przykład, jak być uznawanym za jednego z najlepszych snajperów w historii piłki nożnej, a nie posiadać imponującego CV, jeśli chodzi o pracodawców. Kaiserslautern jest bardziej znany za sprawą „składu Tomasza Hajty” niż wybitnych sukcesów, Werder Brema był przyzwoitą drużyną, ale obecnie nastąpiły chude lata, z kolei Bayern Monachium może powodować dumę, ale Klose nie zapisał się w annałach Bawarczyków tak jak oczekiwano. I dlatego słusznie czuje niższość wobec Gerda Muellera, którego wyprzedził w klasyfikacji goli strzelonych dla reprezentacji. Oby los po zakończeniu kariery był dla Klosego bardziej łaskawy niż dla słynnego przed laty napastnika, którego wyciągano z alkoholizmu. Praktykant to w końcu niezbyt wdzięczna funkcja…

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment