“Cross & header” – (nie)zwykła wymiana uprzejmości

Hitem ostatniej kolejki Premier League był bez wątpienia mecz Liverpoolu z Arsenalem. Kapitalne widowisko zakończone sprawiedliwym remisem było spotkaniem, jakie chcielibyśmy oglądać nie tylko ze względu na wielkie emocje i przepiękne zagrania, ale też przez ładne zachowanie trenerów obu drużyn, którzy podczas meczu z uśmiechami na twarzy ucinali sobie miłą pogawędkę.

W meczu w środku tygodnia przy Anfield Road zmierzył się dotychczasowy lider – Arsenal, z gospodarzami zajmującymi przed tą kolejką 8. miejsce. Mecz rozpoczął się od mocnego akcentu; już w 10. minucie na prowadzenie wyszedł Liverpool, kiedy przy dobitce strzału Cana Roberto Firmino pokonał bramkarza Kanonierów. Podopieczni Wengera zmotywowani straconą bramką ruszyli do ataku i już po czterech minutach wyrównali! Piłkarze z miasta Beatlesów zadali kolejny cios przyjezdnym – po niespełna 5 minutach Roberto Firmino strzelił drugiego gola, tym razem była to bramka nadzwyczajnej urody, Brazylijczyk huknął z 20 metrów w samo okienko bramki strzeżonej przez Petra Čecha. Na kolejną bramkę nie przyszło nam długo czekać, bo po kolejnych sześciu minutach londyńczycy doprowadzili do remisu za sprawą Oliviera Giroud. Po przerwie do ataku przeszli goście; ich ataki opłaciły się w 55. minucie znowu za sprawą Giroud, gdy napastnik fantastycznym przyjęciem zgubił Kolo Toure, po czym posłał piłkę w dolnym róg bramki Mignoleta. Liverpool długo nie mógł odpowiedzieć, a Arsenal tworzył niezłe okazje, tylko nie umiał ich wykorzystać (w tym pudło sezonu Oliviera Giroud). Jak to w piłce bywa, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić i zemściły się, gdy w doliczonym czasie gry wprowadzeni na boisko z ławki rezerwowych Benteke i Allen wspólnie doprowadzili do remisu. Nie dziwne, że Klopp i Wenger zdziwieni takim przebiegiem meczu kilkakrotnie wymieniali uwagi przy linii bocznej. Na szczęście nie były to uwagi jak te Wengera z Mourinho zakończone pamiętną awanturą, a przyjazne komentarze do boiskowych wydarzeń. Sportowa atmosfera udzieliła się też piłkarzom i zamiast skupiać się na brutalnemu przeszkadzaniu rywalom, skupili się na grze w piłce, przez co mogliśmy być świadkami świetnego widowiska.

Spotkaniem, które miało być nawet większym hitem niż mecz Liverpoolu z Arsenalem, było starcie czwartego Tottenhamu z drugim Leicester. Nie zawiedliśmy się, chociaż bramek było jak na lekarstwo. Mecz z wysokiego C zaczęli gospodarze z Londynu – raz po raz stanowili zagrożenie dla bramki Schmeichela, jednak nie umieli zamienić na gola żadnej z nadarzających się okazji. Potem do głosu zaczęli dochodzić piłkarze z Leicester; mimo tego do przerwy żadna z drużyn nie umiała wykorzystać swoich sytuacji. W drugą połowę lepiej weszły Koguty, jednak wciąż raziły nieskutecznością – wpływ na to miało bardzo dobre krycie Harry’ego Kane’a, który w całym meczu oddał tylko 4 strzały, z czego trzy zostały zablokowane jeszcze przez obrońców Lisów. Przez to Kane zajął się tworzeniem sytuacji kolegom, jednak ci, czy to Eriksen, Alli, Dier, czy Walker, nie umieli ich wykorzystać. Będące w opałach Leicester skorzystało z nieporadności rywala i wykorzystało rzut rożny, by strzelić jedyną decydującą bramkę. Dzięki bardzo ważnemu zwycięstwu podopieczni Ranierego utrzymali drugą pozycję w tabeli i zrównali się punktowo z liderującym Arsenalem, natomiast Tottenham, mimo że obronił 4. miejsce w tabeli, to ma już tylko punkt przewagi nad piątym West Hamem i dwa punkty przewagi nad szóstym Manchesterem United.

Podobnie jak Arsenal w meczu z Liverpoolem, Manchester United po pasjonującym widowisku zremisował u siebie z Newcastle 3:3. Czerwone Diabły po tym meczu mogą stracić całą motywację do walki o TOP4, bo jeśli przed własną publicznością wygrywa się z będącym w strefie spadkowej Newcastle 2:0, po czym traci się dwie bramki, następnie udaje się wyjść ponownie na prowadzenie i potem traci się gola w ostatniej minucie podstawowego czasu gry, to naprawdę można się załamać. Można rzec, że remis był dobrym wynikiem dla podopiecznych van Gaala, patrząc na ich grę w tym meczu, ale jeśli spojrzymy na jego przebieg, to piłkarze na pewno plują sobie w brodę po takim wyniku. Piłkarze Newcastle na pewno też odczuwają niedosyt, bo byli w tym meczu lepsi, a w ich obecnej sytuacji punkty są im potrzebne jak powietrze. Gdyby wygrali, już teraz wyszliby ze strefy spadkowej, a tak tracą jeszcze do bezpiecznego miejsca punkt. Ich sytuacja będzie bardzo niepewna, szczególnie że najbliższe trzy mecze będą grali z mocnymi średniakami ligi (West Ham, Watford i Everton), które grają bardzo wyczerpujący i niezwykle waleczny futbol.

Warty odnotowania jest też remis Chelsea z West Bromem, gdzie po niezłym meczu Londyńczycy zremisowali 2:2. Przez cały mecz przeważali gracze The Baggies, głównie za sprawą świetnej gry Darrena Fletchera i Jamesa McCleana, ale nie umieli udokumentować tego kolejnymi bramkami. Z kolei Manchester City nie mógł przełamać obrony Evertonu, bardzo dobry mecz zagrała cała formacja defensywna The Toffees, a w szczególności bramkarz Tim Howard, który obronił 5 groźnych strzałów podopiecznych Pellegriniego. The Citizens mieli okazję odrobić punkty do Arsenalu, ale nie udało im się to, w związku z czym wciąż tracą trzy punkty do lidera.

Na pozostałych boiskach warto zwrócić uwagę na wygraną Aston Villi z jedną z rewelacji tego sezonu – Crystal Palace. Piłkarze z Birmingham nie odpuszczają i będą walczyli o utrzymanie w lidze, a ta wygrana może dać im zastrzyk pozytywnej energii. Z kolei West Ham wygrał już trzeci raz z rzędu, tym razem z Bournemouth. Odkąd dwa tygodnie temu po urazie wrócił Dimitri Payet, gra Młotów z miejsca uległa zmianie o 180 stopni, do formy doszedł też Enner Valencia i podopieczni Slavena Bilicia stają się kandydatami do walki o pierwszą czwórkę, bo tracą już tylko punkt do czwartego Tottenhamu. Ciekawie było także w Walii, gdzie ekipa Swansea podejmowała Sunderland. Drużyna Łukasza Fabiańskiego zagrała bardzo źle i mimo asysty Polaka Łabędzie uległy 2:4 bezpośrednim rywalom w walce o utrzymanie i obecnie mają już tylko punkt nad strefą spadkową, co przy odejściu jednego z lepszych zawodników – Jonjo Shelveya – może wskazywać na to, że druga część sezonu będzie bardzo trudna dla jedynego przedstawiciela Walii w Premier League.

 

Komplet wyników 21. kolejki Premier League:

Newcastle 3:3 Manchester United

Bournemouth 1:3 West Ham

Aston Villa 1:0 Crystal Palace

Swansea 2:4 Sunderland

Stoke 3:1 Norwich

Southampton 2:0 Watford

Manchester City 0:0 Everton

Chelsea 2:2 West Bromwich Albion

Tottenham 0:1 Leicester

Liverpool 3:3 Arsenal

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment