Młodzieżowa Rada Miasta postanowiła zasięgnąć opinii uczniów na temat oświaty. W tym celu zorganizowała debaty w niemalże każdej szkole w Słupsku. Głównymi punktami do omówienia były problemy słupskich szkół, łączenie szkół (chodzi o IIILO i IVLO), jakość edukacji oraz problemy szkoły, w której debata miała miejsce. Dnia 15 kwietnia wydarzenie to odbyło się w Zespole Szkół Ekonomicznych i Technicznych w Słupsku, potocznie zwanym „Ekonomikiem”.
Burzliwa dyskusja o łączeniu szkół rozpoczęła się, gdy tylko ten temat został wspomniany. Przyszli ekonomiści, handlowcy i kasjerzy nie wyobrażają sobie, by ZSEiT został połączony z jakąś inną szkołą. Pomysł łączenia III i IV LO spotkał się z nienaturalnie dużą dezaprobatą, uczniowie argumentowali swój sprzeciw tym, że w każdej szkole poziom nauczania jest inny, co spowodowałoby niemały zamęt wśród uczniów i nauczycieli. Trwali w przekonaniu, że połączenie szkół skutkowałoby zbyt dużą ilością uczniów w szkole, czego skutkiem byłby „ścisk”. Uznali także, że uczniowie są przywiązani do swej szkoły i gdyby chcieli dołączyć do grona innej, to od razu wybrali by się w tamtym kierunku. Ciosem stawiającym do pionu był argument zabierania tożsamości szkoły podlegającej likwidacji. Uczniowie także wymieniali problemy szkół w Słupsku jak na zawołanie, m.in.: za mało lekcji j. polskiego, za dużo religii, za dużo uczniów w klasach, brak miejsca, brak szafek, problemy z parkingami i miejscami rowerowymi. Trudno się z tym nie zgodzić. Sam Ekonomik boryka się z takimi problemami, jak brak siłowni, brak szafek, brak łącznika między internatem – szkołą – salą gimnastyczną, brak pieniędzy na realizację planów, problemy z biblioteką, szatniarkami, pielęgniarką, brak radiowęzła. Ostatnio nawet skradziono komuś rower. To smutne. Idąc torem nieszczęść i smutku, zauważyć można światełko w tunelu – czyli jakość edukacji. Nie było głosu, który był przeciwny temu, że poziom nauczania w Ekonomiku jest na bardzo wysoki. Co lepsze, cały Słupsk zyskał aprobatę i stwierdzono jednogłośnie, że nasze miasto egzystuje na dobrym poziomie. Słupskie szkoły od kilku lat zajmują dość ważne miejsca w rankingach „Perspektyw”. Dyskusja wyglądała jak przeciętna debata, niebudząca kontrowersji, aż do czasu… gdy jak piorun na „scenę” wbiegła Pani Renata Draszanowska, dyrektorka słupskiego Ekonomika. Chwyciła za mikrofon tak, że młody radny Krystian Kus w połowie jej wykładu zorientował się, że tego mikrofonu nie trzyma. No, może zbyt koloryzuję, Pani Renata uprzejmie poprosiła o mikrofon. Nieważne. Ważne jest to, co działo się podczas przechwytu mikrofonu, chyba nie każdy dyrektor jest zadowolony, gdy słyszy zastrzeżenia uczniów. Co działo się potem? Sztorm? Burza? Ofiary liczone w milionach? Nie! Nie w tej szkole. Po krótkiej wymianie zdań uczniowie znaleźli masę sposobów na upiększenie i modernizację szkoły. Od sadzenia kwiatów po wystrojenie boiska w „legowiska” (czyt. miejsce na posiedzenie w trakcie przerw). Wymyślono, jak rozwiązać problem podmokłego, pustego terenu za budynkiem, jak zdobyć miejsca parkingowe, zniknął problem szatniarek i wyjaśniono, skąd biorą się problemy, które niełatwo rozwiązać. Miło patrzeć na zaangażowanie uczniów w ich własną przestrzeń, w której spędzają ok. 7 godzin dziennie.
A jak jest w Waszych szkołach? Również wykazujecie się aktywnością pozalekcyjną, by wspólnie kreować swoje miejsce nauki na lepsze? Mam nadzieję, że Pani Renata nieszybko opuści miejsce dyrektora szkoły i dalej będzie ulepszać jedną ze słupskich szkół. Pozdrawiam.