W ósmym dniu Euro 2016, po raz pierwszy strzelono w jednym meczu więcej niż trzy gole. Chorwaccy pseudokibice chcieli popsuć to wrażenie, jednak jak zwykle futbol zwyciężył nad pobudkami niskiego poziomu.
W meczu Czechów z Chorwatami, faworytem byli ci drudzy. Pokonali oni Turków w pierwszym meczu na Euro, a Czesi mimo że przegrali z Hiszpanami tylko 0:1, to nie przejawiali szczególnych argumentów do tego, by stawiano właśnie na nich. Zgodnie z oczekiwaniami, to podopieczni Ante Cacicia rozpoczęli spotkanie z wysokiego C. Akcje, które przeprowadzali, były bardzo dynamiczne, a ich rywale nie nadążali za nimi. Druga linia piłkarzy z Bałkanów w postaci Modricia, Rakiticia, Brozovicia i Perisicia błyszczała i to właśnie ten ostatni wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Druga część spotkania nadal stała pod znakiem dominacji Chorwatów, czego dowodem był pokaz indolencji czeskiej formacji defensywnej, co wykorzystał poprzez piękny strzał podcinką Ivan Rakitić. Czesi byli na łopatkach i doprawdy nikt nie spodziewał się, że ich napastnicy mogliby strzelić choć jedną bramkę do końca meczu. Wprowadzony po godzinie gry na boisko Milan Skoda, wykorzystał jednak wspaniałe dośrodkowanie Tomasa Rosickiego i zdobył kontaktową bramkę na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry.
Gdy podopieczni Pavla Vrby poczuli, że mogą coś jeszcze zdziałać, na murawę zostały rzucone race przez chorwackich kibiców. Jedna z wyrzuconych petard wybuchła tuż obok jednego z ochroniarzy, a trzech chorwackich piłkarzy próbowało apelować do swoich kibiców o spokój. Po pięciu minutach wznowiono rywalizację. Sprawiedliwości stało się zadość, gdyż w zamian za skandaliczne zachowanie fanów, a także brak koncentracji zawodników, Tomas Necid wyrównałł stan meczu strzelając gola z rzutu karnego, który podyktowano za zagranie ręką Domagoja Vidy.
Później prawdopodobnie dowiemy się, czy Chorwaci zostaną ukarani za zachowanie swoich kibiców, jednak teraz pewne jest jedno. Swoją postawą w drugiej połowie, sprawili Czechom prezent, przez co zamiast pewnych trzech, na swoim koncie mogą zapisać zaledwie jeden punkt.
Czechy – Chorwacja 2:2 (0:1)
Bramki: – Milan Skoda 76, Tomas Necid 90+4-k. – Ivan Perisić 37, Ivan Rakitić 59.
Czechy: Petr Cech – Pavel Kaderabek, Roman Hubnik, Tomas Sivok, David Limbersky – Tomas Rosicky, Jiri Skalak (67. Josef Sural), Jaroslav Plasil (86. Tomas Necid), Ladislav Krejci, Vladimir Darida – David Lafata (67. Milan Skoda).
Chorwacja: Danijel Subasić – Darijo Srna, Vedran Corluka, Domagoj Vida, Ivan Strinić (90+8. Sime Vrsaljko) – Marcelo Brozović, Milan Badelj, Ivan Rakitić (90+7. Gordon Schildenfeld), Luka Modrić (62. Mateo Kovacić), Ivan Perisić – Mario Mandżukić.
Przed meczem Włochów ze Szwedami, oba zespoły były w skrajnie odmiennych nastrojach. Włosi na inaugurację swojego występu na Euro, zaskoczyli wszystkich i skazywani przez niejednych na pożarcie pokonali „złotą” generację Belgów i wygrali z nimi 2:0. Z kolei podopieczni Erika Hamrena męczyli się strasznie z Irlandią i zremisowali 1:1 i to tylko dzięki bramce samobójczej rywala. Po raz kolejny zawiódł wtedy Zlatan Ibrahimović, dla którego możliwe że jest to ostatni turniej tej rangi, ale niejedni z nadzieją przypominali jego wspaniałą bramkę piętą strzeloną właśnie Włochom, dwanaście lat temu na Euro w Portugalii. Niewykluczone, że teraz z pocałowaniem ręki mogliby przyjąć nawet taki, który byłby zdobyty nawet do pustej bramki.
Poziom spotkania zawodził. Sytuacji było jak na lekarstwo, niejedni kibice odczuwali znużenie grą i tylko możliwość dostania piłką w głowę za sprawą strzałów w trybuny, sprawiała że woleli oni nie zasypiać. Za to miłośnicy wspaniałej gry defensywnej, mogli czuć się bardzo zadowoleni, gdyż oba zespoły nie zawodziły w tym aspekcie. Dopiero na dwadzieścia minut przed końcem meczu, zaczęto konstruować ciekawe ofensywne akcje. Zlatan Ibrahimović fatalnie spudłował po jednej z nich, z około metra przestrzelając nad bramką! Na szczęście dla niego, sędzia i tak odgwizdał pozycję spaloną. Włosi odpowiedzieli szybko i mało brakowało żeby Marco Parolo wyprowadził podopiecznych Antonio Conte na prowadzenie, jednak jego strzał głową zakończył swój lot na poprzeczce bramki strzeżonej przez Andreasa Isakssona. Gdy wydawało się, że starcie Włochów ze Szwedami będzie kolejnym bezbramkowym remisem na Euro, po wczorajszym Polaków z Niemcami, w 88. minucie Eder wspaniale wykończył swoją indywidualną akcję, czym wprawił w osłupienie prawdopodobnie wszystkich widzów, biorąc pod uwagę jak fatalnie napastnik grał przez ostatnie pół roku, włączając to ostatni wygrany mecz z Belgami. Dzięki niemu Squadra Azzurra mogła zacząć świętować, a niejedni zamiast rychłego odpadnięcia wieszczą im udział w finale mistrzostw.
Włochy – Szwecja 1:0 (0:0)
Bramka: Eder 88.
Włochy: Gianluigi Buffon – Andrea Barzagli, Leonardo Bonucci, Giorgio Chiellini – Marco Parolo, Alessandro Florenzi (85. Stefano Sturaro), Daniele De Rossi (74. Thiago Motta), Emanuele Giaccherini, Antonio Candreva – Graziano Pelle (60. Simone Zaza), Eder.
Szwecja: Andreas Isaksson – Erik Johansson, Victor Lindeloef, Andreas Granqvist, Martin Olsson – Sebastian Larsson, Albin Ekdal (79. Oscar Lewicki), Kim Kaellstroem, Emil Forsberg (79. Jimmy Durmaz) – John Guidetti (85. Marcus Berg), Zlatan Ibrahimović.
Hiszpanie stawiani byli w roli zdecydowanego faworyta. Sprawa była prosta, nawet jakby Vicente Del Bosque wystawił rezerwy, to i tak miałyby one większe szanse na zwycięstwo niż Turcy w najmocniejszym zestawieniu. Mimo że aktualni mistrzowie Europy ledwo co wygrali z Czechami, selekcjoner był zadowolony z gry La Furia Roja. Fatih Terim nie miał takiego luksusu, jego zawodnicy w przegranym spotkaniu z Chorwatami zaprezentowali się katastrofalnie. W formacji ofensywnej pozostawił skład takim jakim był, oprócz szpicy na której przeciętnego Tosuna zastąpił Burakiem Yilmazem, napastnikiem dość znanym w Europie, lecz obecnie grającym w lidze chińskiej, co obniżyło jego prestiż.
Od samego początku, Hiszpanie wydawali się wygłodniali bramek, co było spowodowane nieefektywną grą na inaugurację Euro w ich wykonaniu. Patrząc na obraz gry, wydawało się kwestią czasu aż zdobędą oni pierwszego gola. Ostatecznie padł on w 34. minucie, po tym jak Nolito dośrodkował z lewej strony pola karnego, a Alvaro Morata idealnie przymierzył głową. Po trzech minutach, sam asystujący postanowił ukazać słabość tureckiej defensywy i podwyższył prowadzenie, mimo kiksu przy strzale z kilku metrów. Fatalnie zachował się w tej sytuacji Tufan, który w pierwszym meczu „zabłysnął” tym, że chwilę przed stratą bramki, poprawiał sobie fryzurę zamiast przeszkodzić rywalowi.
Przewaga Hiszpanów była miażdżąca, nie tylko za sprawą przewagi bramkowej, ale nawet statystyk. Udowodniono to już trzy minuty po wznowieniu gry, Jordi Alba zagrał do niepilnowanego Moraty, który nie mógł zrobić nic innego niż umieścić piłkę w siatce. Była to jednak kontrowersyjna sytuacja, niejedni twierdzili że Alba był na pozycji spalonej. Terim po godzinie od pierwszego gwizdka, przeprowadził już dwie zmiany, jednak nie miało to żadnego wpływu na jego zespół. Turcy byli po prostu zbyt słabi, żeby móc cokolwiek zdziałać i sensowne wydaje się stwierdzenie, że golkiper Hiszpanów David De Gea od początku turnieju nie miał okazji obronić żadnego strzału, który zmusiłby go do wzniesienia się na szczyty jego możliwości. Wydawał się tak znudzony, że równie dobrze można było przynieść mu fotel i gazetę, ze względu na brak okazji do wykazania się.
Wynik 3:0 zdawał się zadowalać Hiszpanów, a Turcy oczywiście próbowali strzelić choć jedną bramkę, bezskutecznie. Ostatecznie rezultat nie uległ zmianie i gracze znad Bosforu musieli po raz kolejny przełknąć gorycz porażki. Za to hiszpańscy kibice, a także i sami piłkarze, mogą odetchnąć z ulgą i stopniowo rozpędzać się z myślą o dotarciu jak najdalej na boiskach we Francji.
Hiszpania – Turcja 3:0 (2:0)
Bramki: Morata 35, 48, Nolito 37.
Hiszpania: David De Gea – Juanfran, Gerard Pique, Sergio Ramos, Jordi Alba (81, Cesar Azpilicueta) – Cesc Fabregas (71, Koke), Sergio Busquets, Andres Iniesta – Nolito, Alvaro Morata, David Silva (65, Bruno Soriano).
Turcja: Volkan Babacan – Gokhan Gonul, Hakan Balta, Mehmet Topal, Caner Erkin – Ozan Tufan, Selcuk Inan (70. Yunus Malli), Oguzhan Ozyakup (63, Olcay Sahan) – Hakan Calhanoglu (46, Nuri Sahin), Burak Yilmaz, Arda Turan.