#studia — Jak studiować i nie zwariować?

Gdy zaczynałam studia, usłyszałam dwa stwierdzenia, „studia to najlepszy okres w życiu człowieka” i drugi już mniej optymistyczny „pierwsze trzy lata studiów są najgorsze, a potem idziecie na drugi rok”. Postaram się trochę naprostować oba, ponieważ sztukę studiowania musisz opanować jak sztukę przetrwania. Bez tego nie masz czego szukać na uczelni wyższej.

Jak wybrać studia?

Większość studentów kierunek wybiera na chybił trafił, w zasadzie nie do końca wiedząc czego, będą się uczyć, a czasami nawet co mogą robić po tym kierunku i czy w zasadzie będą mieli pracę. Zdarza się również, że wybierają dany kierunek, ponieważ ich znajomi to wybrali, gdyż nie chcą iść tam, gdzie nikogo nie znają. Niestety to jest bardzo powszechny problem współczesnych młodych dorosłych. Chwała tym, którzy świadomie wybierają studia. Osobiście, gdy aplikowałam, kierowałam się opisem w ofercie uczelni – najgorsze co można zrobić. Nigdy nie kierujcie się tym, co jest tam napisane. Oferta zawsze fantastycznie brzmi albo jest skonstruowana w taki sposób, że w zasadzie to i tak nie wiesz co to za kierunek. Oczywiście to tyczy się kierunków innowacyjnych, nowatorskich i takich, które powstały tylko po to, żeby coś studiować. A tak w gruncie rzeczy nie jest to nic konkretnego i jedyna praca, jaka może po tym być to wykładanie na uczelni pod warunkiem, że jest wolne miejsce pracy.

Najbardziej wiarygodne informacje są zawarte w sylabusach, programach kształcenia danego kierunku i planach zajęć. To wszystko powinniście znaleźć na stronie internetowej danej uczelni. Znam smak rozczarowania, gdy wybieracie kierunek, który owszem ma przedmioty, które cię interesują i są głównym, a czasami jedynym atutem tego kierunku, ale ostatecznie okazuje się, że są one dopiero na ostatnim roku, gdy ty jesteś w trakcie pisania pracy licencjackiej, inżynierskiej czy magisterskiej więc za bardzo się na nich nie skupiasz. Polecam znalezienie na jakimś portalu społecznościowym opinii na temat danego kierunku lub porozmawianie z osobą, która to studiowała na tej konkretnej uczelni. Oczywiście nie można też polegać na takiej opinii w stu procentach. Pamiętaj, że to jest subiektywna opinia tej osoby i ona mogła oczekiwać czegoś zupełnie innego niż ty.

„Oficjalnie została Pani przyjęta do grona studentów”

No dobrze, kierunek wybrany. Cała rodzina jest z ciebie dumna lub wręcz przeciwnie i stoją nad tobą z pretensjami, dlaczego nie wybierasz prawa albo medycyny czy w skrajnych przypadkach „po co ci studia”. Jeśli masz możliwości i zapał do nauki to wykorzystaj to, ponieważ potem możesz tego żałować. Źle wybranych studiów również, ale kierunek zawsze można zmienić, prawda?

Euforia po otrzymaniu komunikatu, listu czy SMS o tym, że jesteś na liście studentów, mija w chwili, gdy stoisz w pierwszej w swoim życiu kolejce do dziekanatu. Zaczynając studia, sądziłam, że wszystkie legendy i memy na temat kolejek do dziekanatu i tego, jak wygląda uczelniana biurokracja, są przekoloryzowane i nie będzie aż tak źle. Nic bardziej mylnego. To jak bardzo upiorna i odbierająca chęć do życia będzie ta wizyta, jest zależna od tego, w jakiej sprawie przychodzisz i oczywiście od humoru osób tam pracujących. Pamiętajmy, że to też ludzie, przynajmniej w większości przypadków.

Osobiście w moim dziekanacie, jak i sekretariacie są fantastyczne kobiety, które bywają groźne tylko w październiku, podczas sesji albo gdy po prostu mają gorszy dzień. Dlaczego akurat dwa pierwsze przypadki? Pomyśl sobie, że w ciągu jednego dnia musisz powtórzyć dokładnie tę samą informację przynajmniej 300 razy. Pomińmy fakt, że czasami tyle osób to jest na jednym kierunku, do danego dziekanatu przypisanych kierunków jest, załóżmy 10. Policzcie to sobie i postawcie się na ich miejscu. Te kobiety robią czasami syzyfową pracę.

Jednak nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i w takiej kolejce, prócz zdobywania kolejnych poziomów anielskiej cierpliwości, nawiązujemy znajomości, które przy pomyślnych porywach wiatru trwają przynajmniej do końca studiów a czasami do końca życia. Nigdy nie wiadomo, kim jest ta blondynka czy brunet za lub przed tobą.

Pierwszy dzień, pierwsza impreza

Większość ludzi zaczyna studia z czystą kartą i może w pewnym sensie zacząć od nowa. Trzeba to docenić. W zasadzie najważniejszy jest pierwszy dzień albo i tydzień. Wtedy otrzymujemy łatki, dzielimy się na grupki, ogólnie rzecz biorąc, wskakujemy w wygodne dla nas szufladki lub jesteśmy po prostu w nie wpychani. Zawsze znajdzie się księżniczka, śmieszek, „nieogar”, kujon albo student widmo, który przyszedł na studia tylko po legitymację.

Równie ważna jest pierwsza impreza integracyjna. Dla niektórych są one niezapomniane lub wręcz przeciwnie. Zdarza się również, że studenci po takiej imprezie zmieniają kierunek lub w skrajnych przypadkach rzucają studia całkowicie. Bardzo często właśnie wtedy zacieśnia się więzy, które niejednokrotnie mogą uratować nam życie.

mgr. Inż. dr. hab. prof. Pcimia Górnego

Kolokwialnie mówiąc, na uczelni wyższej bardzo łatwo można ukręcić na siebie bata. Wystarczy źle zatytułować swojego wykładowcę lub innego pracownika uczelni. Niektórzy przymykają na to oko, ale znamy takich, którzy biorą to do siebie w myśl przysłowia – „ta zniewaga krwi wymaga”. Dla ścisłości krwi Bogu ducha winnego studenta.

Na planie zajęć zawsze jest przy nazwisku podany stopień naukowy danego wykładowcy. Jest oczywiście jeden wyjątek, którego trzeba pilnować. Profesorów dzieli się na zwyczajnych i nadzwyczajnych. Zwyczajny to tak zwany belwederski, czyli tytuł naukowy nadawany przez prezydenta. Nadzwyczajny to profesor, który ma tytuł doktora habilitowanego a profesorski tylko na danej uczelni. Do jednego i drugiego mówimy „per profesorze” bez dodatkowych ozdobników. Choć nie ukrywając, dobrze jest wiedzieć, który to profesor zwyczajny, a który nadzwyczajny, ponieważ może nas to kiedyś uratować.

Połamania długopisów!

Pamiętajcie, że każda uczelnia rządzi się swoimi prawami i nie można niczego generalizować. Słyszałam o takich, na których załatwienie czegokolwiek w dziekanacie graniczy z cudem lub takich gdzie już na pierwszych zajęciach wykładowcy stwierdzają „nie zdał pan, proszę wyjść i nie wracać”. Nie ma szkoły wyższej, która jest idealna ani takiej, w której spełniają się wszystkie studenckie koszmary. A gdyby były to już dawno byłoby głośno o nich w mediach. Grunt to mieć oczy i uszy szeroko otwarte a przeżyjecie na każdej uczelni.

W imieniu całej naszej organizacji, w której są licealiści, studenci oraz absolwenci życzymy wam powodzenia na studiach. Rok akademicki dopiero się rozpoczął, a ja pisząc to, siedzę na wykładzie. Mam nadzieję, że rozwiałam kilka waszych wątpliwości co do sztuki studiowania i mam nadzieję, że będziecie śledzić ciąg dalszy tego cyklu.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment