Mimo braku konwencjonalnych wojen prowadzonych na terytorium Europy Środkowej i Zachodniej, mieszkańcy tzw. cywilizowanego świata wciąż żyją w poczuciu zagrożenia. Organizacje terrorystyczne nie koncentrują się już tylko na zamachach – choć pełnią istotną rolę w ich walce. Ich akcje ukierunkowane są na rozgłos umożliwiający dotarcie do większego grona potencjalnych zwolenników. Zachodnie społeczeństwa, broniąc oświeceniowych wartości, karmią hydrę. Dzięki temu może ona się wciąż nie tylko się regenerować, ale nawet rosnąć w siłę.
Dla organizacji terrorystycznych nie istnieje coś takiego jak czarny PR – nie jest ważne co się mówi, istotny jest sam fakt rozpowszechniania informacji. Zwiększa to tym samym możliwość trafienia do osób skłonnych zaangażować się w ich działania. Z tego samego powodu terroryści często posługują się w mediami społecznościowi – publikowane w Internecie egzekucje i apele do walki jednocześnie szokują, ale również wzbudzają podziw u części odbiorców. Jednocześnie zachodnia wolność słowa uniemożliwia odebranie tego narzędzia terrorystom. Cenzura, która jest przedstawiana jako cecha totalitarnych systemów, byłaby bardzo dobrym sposobem walki z terroryzmem, ale zmuszałaby do kontroli strefy wolności – Internetu. Zamachowcy wykorzystują kulturę zachodu do walki z nią – chcą ją doprowadzić do samozniszczenia.
Dylemat, przed którym został postawiony współczesny świat, doskonale wykorzystują terroryściW odróżnieniu od Al-Kaidy tym razem terroryści mają siedzibę. Kontrolują terytorium, odbierają podatki od mieszkańców – funkcjonują jak normalne państwo. Na dodatek kontrolowane ziemie obfitują w złoża strategicznego surowca, jakim jest ropa naftowa. Teoretycznie państwa ościenne powinny uznać Państwo Islamskie za zagrożenie i odmówić jakichkolwiek kontaktów – w tym również handlowych. Niestety kwestie ekonomiczne w tym wypadku wzięły górę. Korzystna cena skusiła sąsiadów do umów – przez co ISIS zapewniło sobie finansowe wsparcie.
Ostatnie dekady pokazały, że w państwach Afryki i Azji zachodnie modele państwowości nie sprawdziły się- najstabilniej sytuacja wyglądała, gdy rządzili dyktatorzy. Afrykańska wiosna okazała się być jesienią, bo po usunięciu m.in. pułkownika Kaddafiego państwa Afryki stały się przyczółkiem dla terrorystów, którzy wykorzystują zamęt organizacyjny. O skutkach mogli przekonać się Rosjanie – katastrofa rosyjskiego samolotu pasażerskiego na półwyspie Synaj była niewątpliwie zamachem terrorystycznym.
Chociaż mogłoby się wydawać, że walka z Państwem Islamskim może przypominać konwencjonalną wojnę, sprawa nie jest taka oczywista. Terroryzm ISIS jest hybrydą siatki rozciągającej się na cały świat (podobnie jak w przypadku Al-Kaidy) i stacjonarnej jednostki organizacyjnej. Aktualnie państwa zachodu ograniczają się jedynie do nalotów. Niechętnie wspierają Syryjczyków odbijających kolejne miasta – głównie przez powiązania Baszara Al-asaad’a z Władimirem Putinem. Światowi przywódcy w celu uporania się z terroryzmem powinni podjąć kompleksowe działania, angażujące międzynarodową społeczność. Żaden kraj nie może utrzymywać jakichkolwiek stosunków z ISIS – szczególnie handlowych. Treści publikowane przez islamistów w Internecie powinny być bezwzględnie usuwane. Zlikwidowane powinno również zostać zaplecze techniczno-militarne – niestety nie sposób kontrolować prywatnych przedsiębiorców, którzy chcą zyskać na konflikcie, ani arabskich szejków, którym może zależeć na promowanej ideologii.
Ostateczny wniosek jest zatrważający – walka z terroryzmem nie będzie możliwa, dopóki się on opłaca. Niestety wojna od zawsze byłą okazją do wzbogacenia się. Jeśli świat chce ją zakończyć, musiałby być przygotowany na kolejny kryzys ekonomiczny. W ten sposób może się okazać, że najniebezpieczniejszymi terrorystami są rządzący państwami zachodu – a nasza cywilizacja jest jedną z głów hydry.