Ćwierćfinałowa seria pomiędzy Czarnymi i Śląskiem to zdecydowany hit tej rundy play-off. Po dwóch starciach słupszczanie prowadzą 2-0, dwukrotnie wygrywając spotkania w Hali Gryfia po dogrywce. Wczorajsze spotkanie po dodatkowych 5 minutach skończyło się rezultatem 91-84.
Pierwsza kwarta drugiego meczu w słupskiej Hali Gryfia do złudzenia przypominała spotkanie numer jeden. Gra toczyła się kosz za kosz i zakończyła wynikiem 14-15 dla gości z Wrocławia.
Początek drugiej kwarty to wciąż walka niemal punkt za punkt, jednak mniej więcej od 3 minuty drugiej odsłony Czarni rzucili się na przeciwnika niczym pantera na swoją ofiarę. Agresywny presing w obronie przyniósł kilka przechwytów jeszcze na połowie gości, które skutkowały punktami dla słupszczan. Na równo 6 minut do końca pierwszej połowy słupszczanie odskoczyli na 10 punktów przewagi. Po tym zrywie gospodarzy WKS ambitnie próbował odrabiać straty kilka razy niwelując o połowę swoją stratę, ale dopiero na 2 minuty przed przerwą po celnej trójce Łukasza Wiśniewskiego wrocławianie “zeszli” do 3 oczek straty. Wynik tej odsłony na 44-30 celną trójką i lay-up’em Blassingame.
W trzeciej kwarcie tempo gry nie spadało. WKS sprawiał wrażenie drużyny bardziej poukładanej i skoncentrowanej na grze co przejawiało się w poprawionej skuteczności rzutów dystansowych. Wynik ratował Czarnym świetnie dysponowany tego dnia Blassingame, co nie uchroniło gospodarzy przed roztrwonieniem całej przewagi – na 2:58 przed końcem odsłony, po celnym lay-up’ie Ikovleva na tablicy był już remis po 55. Gra Czarnych zaczęła wyglądać co raz gorzej, dramatycznie spadła skuteczność w ataku co skrupulatnie wykorzystywali goście i na niespełna półtorej minuty do końca kwarty po trójkach Radivojevicia i Dłoniaka Śląsk prowadził 55-61 i tak właśnie skończyła się przed ostatnia odsłona, którą wrocławianie wygrali aż 9-23.
Czwarta kwarta to dalszy ciąg powiększania przewagi przez gości. Po minucie i 15 sekundach Śląsk prowadził już 12 punktami (55-67) – o czas poprosił trener Kairys. Po czasie gra Czarnych stopniowo się zmieniała. Gospodarze zaczęli przejmować inicjatywę w meczu a prawdziwy pościg zaczął się niespełna 4 minuty przed końcem spotkania, kiedy to Czarni zmniejszyli straty do 6 punktów, poprawili defensywę i znów zaczęli wymuszać straty i niecelne rzuty gości. Co ciekawe, bodajże pierwszy raz w sezonie słupszczanie grali piątką bez nominalnego centra. Przyniosło to wymierne korzyści gospodarzom, którzy w końcówce spotkania wyszli nawet na chwilę na prowadzenie i nie przeszkodziły im w tym dwa czasy wzięte przez Śląsk.Do dogrywki w tym spotkaniu doprowadził nie kto inny jak Jerel Blassingame, który szaleńczą penetracją i jeszcze bardziej szaleńczą dobitką z powietrza po własnym niecelnym lay-up’ie ustalił wynik na 78-78. Druga dogrywka w serii stała się faktem.
Dodatkowe 5 minut tak jak w pierwszym meczu upłynęły pod dyktandem gospodarzy, wśród których błyszczeli oprócz rozgrywającego fantastyczne spotkanie Blassingam’e również Cesnauskis. Ostatecznie Czarni wygrali 91-84 i prowadzą w serii 2:0, do Wrocławia jadąc w komfortowej roli faworyta, a cała presja spoczywa na zawodnikach Śląska.
Wśród przyjezdnych najwięcej punktów rzucił Jakub Dłoniak (17 pkt) choć tak naprawdę żaden z podopiecznych Emila Rajkovicia nie zasłużył na wyróżnienie po tym spotkaniu. U Czarnych błyszczał, rozgrywający swój najlepszy mecz w sezonie Jerel Blassingame (36 pkt, 6 asyst) oraz przypominający sobie o swoich umiejętnościach Mantas Cesnauskis (15 pkt, 5 asyst)
Czarni: Blassingame 36, Cesnauskis 15, Gruszecki 10, Nowakowski 8, Mokros 6, Eziukwu 5, Pasalic 5, Shiloh 4, Borowski 2.
Śląsk: Dłoniak 17, Trice 15, Mladenović 15, Wiśniewski 13, Radivojevic 9, Kinnard 5, Ikowlew 4, Tomaszek 4, Gabiński 2, Hyży 0.