Nasz wspaniały region ma wbrew pozorom naprawdę wiele legend! Większość z nich poznałem na potrzeby tego artykułu. Sam byłem zdziwiony, że jest ich aż tyle, a właściwie o żadnej nie słyszeliśmy. Poznajcie legendę o zaginionej strzale, o powstaniu Łowicza, a także o Siwym Borucie z niedalekiej Łęczycy!
Legenda o powstaniu Łowicza
Lasy znad Bzury były sławne na całym Mazowszu. Znane były ze świetnej zwierzyny i terenów bagnistych. Nic dziwnego, że książę mazowiecki upodobał je sobie szczególnie i przyjeżdżał tu co jakiś czas na łowy. Pewnego dnia książę, goniąc za przepięknym jeleniem, odłączył się od swoich rycerzy i zgubił się w puszczy.
Próbując odnaleźć drogę powrotną bardzo pokaleczył sobie ręce i nogi, a z powodu braku pożywienia z dnia na dzień słabł. Gdy był już niemal u kresu sił, znalazła go para pelikanów. Ptaki wykarmiły zbłąkanego księcia i odprowadziły do drogi do najbliższej osady ludzkiej. Gdy tam dotarł ludzie opatrzyli prędko mu rany i wskazali kierunek, w którym ma się udać, aby dojść do swego zamku
W podziękowaniu za udzieloną mu pomoc, książę ofiarował mieszkańcom kufer wypełniony złotem, dzięki czemu mały dotąd gród stał się miastem. Nazwał je Łowiczem, co pochodziło od łowów, które go tu sprowadziły, a w herbie umieścił pelikany, które ocaliły go od zguby i pomogły w dostaniu się tutaj.
Legenda o zaginionej strzale
Inne podanie o założeniu Łowicza wiąże się z legendą o Lechu, Czechu i Rusie. Gdy Lech ujrzał białego orła, ten dał mu cztery strzały. Rycerz rozkazał wystrzelić je w górę, a tam gdzie spadną mają powstać metropolie. Jedna spadła w Gnieźnie, kolejna w Warszawie, a trzecia w Krakowie. Czwartej nikt nie odnalazł aż do czasu…
Król Bolesław Chrobry zaczął odwiedzać rejony w okolicach Bzury, które były uważane za niezwykle urodzajne i pełne zwierzyny. Z czasem powstał tu zamek, a za sprawą niejakiego Józefa Skotnickiego. Został on z okolicznymi wsiami podniesiony do rangi miasta i nazwany Łowiczem. Skąd jednak nazwa naszej miejscowości?
Pewnego dnia wieśniak rąbał dąb rosnący niedaleko miasteczka. Nagle drzewo zaczęło płonąć, a biały dym uformował na niebie pelikana. Ptak wskazywał dziobem tunel, ukryty dotąd pod gałęziami i porostami. W nim wieśniak znalazł zagubioną czwartą strzałę Lecha z wyrytym napisem „Loviche”, od czego wzięła się nazwa.
Legenda o Siwym Borucie
W pobliżu łęczyckiego zamku żył pewien, nieco tajemniczy szlachcic. W pojedynkach był niepokonany i wychodził z nich zawsze bez szwanku, więc zaczęto go podejrzewać o konszachty z samym szatanem. Tak przylgnęło do niego określenie „Boruta”. A że najczęściej chodził w szarym płaszczu, zaczęto nazywać go „Siwym Borutą”. Doskonale świadomy zdobytej sławy, szlachcic zaczął przechwalać się, że pokonałby diabła, gdyby tylko go spotkał.
Siwy Boruta całkiem zatracił się w swojej niezwykłej popularności. Przepił w gospodach niemal cały majątek! Postanowił więc uszczknąć nieco skarbów prawdziwego Boruty, które były strzeżone przez niego w pobliskich lochach. Jednej nocy wyposażony jedynie w latarnie i depeszkę zszedł do katakumb. Po kilku godzinach znalazł skarbiec, ale jednocześnie przeraził się. Na złocie siedział bowiem Boruta pod postacią sowy. Szlachcic ukłonił się, a ptak zrobił to samo. To ośmieliło mężczyznę, który zaczął ładować do kieszeni i torby kosztowności. Na koniec napchał sobie złota nawet do ust! Gdy wychodził, drzwi zatrzasnęły się z taką siłą, że Siwy Boruta zranił się w piętę. Od tego momentu zaczął podupadać na zdrowiu.
Do tego stał się przeraźliwie kłótliwy. Podczas jednego sporu z sąsiadem „o miedzę” doszło do pojedynku, w którym zginął Siwy Boruta. Dom jego opustoszał, bo nikt nie chciał w nim zamieszkać, a prawdziwy Boruta przeniósł ukradzione skarby z powrotem do swojej kryjówki pod ziemią.
Legendy Łowicza i okolic to bogactwo naszego regionu, którego niestety nie uczą nas w szkołach. Nauka o regionie zanika. Wielka szkoda, bo tracimy przez to swego rodzaju poczucie przynależności, odpowiedzialności za naszą małą ojczyznę.