Łukasz Grzeszczuk na niedawno zakończonych MP w lekkiej atletyce w Bydgoszczy zajął 2. miejsce. Nasz reprezentant w rzucie oszczepem nie ma jeszcze zapewnionego biletu do Rio – aby pojechać do Brazylii, musi jeszcze raz uzyskać 83 metry. Polak znalazł chwilę wolnego czasu i opowiedział na łamach MaY o kolejnych planach, odczuciach po MP oraz sportowych celach i walce o igrzyska w Rio.
MaY Sport: Na MP w Bydgoszczy zajął pan 2. miejsce. Czy jest niedosyt, że nie udało się wygrać?
– Na pewno każdy na starcie walczy o zwycięstwo. Jednak moim celem nadrzędnym było osiągnięcie minimum na igrzyska w Rio de Janeiro, czyli rzucenie 83 metry.
82,99 – to pana wynik z MP. Do minimum na IO zabrakło zaledwie jednego centymetra. Co pan czuje w tym momencie?
– Z jednej strony to dobry wynik, z drugiej gdybym rzucił tylko 1 centymetr dalej, miałbym spokojną głowę i nie musiałbym walczyć już o bilet na olimpiadę. Byłem trochę zły na siebie zaraz po starcie, ale teraz emocje już trochę opadły.
Jakie emocje biorą górę? Te bardziej pozytywne, że jest coraz bliżej złamania tej magicznej bariery czy jednak negatywne, że wciąż nie ma pan tego minimum?
– 83 metry to nie jest moja magiczna granica, a jeśli tak to już ją niedawno przekroczyłem. Jestem oczywiście zły, że na razie tylko raz. Jednak wierzę, że stać mnie w tym roku na poprawienie rekordu życiowego. Jak będzie, zobaczymy.
Jakie ma pan kolejne plany? Gdzie teraz będzie pan próbował wywalczyć bilet do Rio?
– Następny start to mistrzostwa Europy w Amsterdamie. Postaram się tam powalczyć o jak najlepszy wynik.
Czego możemy życzyć na ten czas intensywnej pracy? Przede wszystkim zdrowia czy może czegoś innego?
– Tak, zdrowia przede wszystkim, i może trochę więcej szczęścia w następnych startach.
Rozmawiała Karolina Snowarska