Narciarski weekend w Oslo nie ułatwiał życia organizatorom. Sobotni konkurs drużynowy, mimo gęstej mgły, udało się doprowadzić do końca. Niedzielna pogoda nie była jednak aż tak łaskawa, warunki nie pozwalały na bezpieczne skakanie, wobec czego zawody indywidualne odwołano.
W drużynówce tym razem dominację Norwegów przerwali reprezentanci Słowenii. Najsilniejszymi punktami w drużynie byli bracia Prevcowie: Domen i Peter. Indywidualnie starszy zająłby dziś drugie miejsce, młodszy – piąte. Dzięki równym i dalekim skokom rodzeństwa, ale też i solidnej postawy pozostałych zawodników Słowenia zwyciężyła z przewagą nieco ponad 30 pkt. nad podopiecznymi Alexandra Stöckla. Trzecie miejsce przypadło Japończykom. Tuż za podium uplasowali się Niemcy, a piątą pozycję zajęli Austriacy.
Pierwsza seria w wykonaniu Polaków wypadła bardzo przeciętnie. Nie nawiązali oni do dobrych wyników z Zakopanego i wiadomym już było, że nie odegrają dużej roli w walce o najwyższe miejsca. Cieszy za to ich postawa z serii drugiej. Świetnie skoczył Andrzej Stękała (129,5 m), dobrze spisał się także Dawid Kubacki (120 m), w pewnym momencie Polacy mieli realną szansę na zajęcie czwartego miejsca. Tym razem gorzej spisali się Kamil Stoch i Stefan Hula, więc koniec końców nasza reprezentacja zakończyła sobotnią rywalizację na Holmenkollbakken na szóstej pozycji.
Spore nadzieje na dobry wynik wiązaliśmy z konkursem indywidualnym. W piątek Stefan Hula wygrał kwalifikacje, a piaty był Dawid Kubacki. Do konkursu awansowali także Andrzej Stękała (17. miejsce), Kamil Stoch (20), Bartłomiej Kłusek (21) oraz Maciej Kot (22). Najwięcej zamieszania sprawiła próba naszego mistrza z Sochi. Pierwotnie zdyskwalifikowano go za nieprzepisową długość nart. Kilkadziesiąt minut później pojawiła się jednak informacja, że Polak został dopuszczony do zawodów. Niestety niedzielna pogoda w Oslo pokrzyżowała plany organizatorom. Silny wiatr, padający deszcz i gęsta mgła wymusiły przerwanie konkursu raptem po skokach dwóch zawodników, a szkoda, bo Bartłomiej Kłusek uzyskał 120 m i miał spore szanse na awans do czołowej 30.
Tym razem skoczkowie i kibice musieli obejść się smakiem. Zawodnicy zostają jednak w Norwegii, bowiem już za tydzień odbędą się zawody na mamuciej skoczni w Vikersund. Oby tam Polacy powtórzyli dobra formę z kwalifikacji w konkursie głównym.
źródło zdjęcia: WP sportowe fakty – Tomasz Madejski