Dnia 6 grudnia w kawiarni Filar’t przy ul. Nowobramskiej odbył się wernisaż autorstwa Adriany Kowalczyk z okazji Maratonu Pisania Listów Amnesty International. Fotografie zobaczyć mógł każdy chętny, była także okazja do wsparcia finansowego oraz materialnego w postaci napisanego listu. Wystawę umilił piękny wokal Eweliny Boguckiej.
Amnesty International to międzynarodowa organizacja pozarządowa, której celem jest zapobieganie naruszeniom praw człowieka poprzez wszelkie pokojowe akcje obywatelskie – od organizowania pisania listów do rządów krajów łamiących te prawa, poprzez publiczne rozgłaszanie informacji o takich naruszeniach, po realną pomoc finansową i prawną poszkodowanym osobom. W tym roku organizacja pomaga osobom, jak na przykład adwokatowi i obrońcy praw człowieka z Arabii Saudyjskiej skazanego na 15 lat za rzekomy terroryzm, dziennikarzowi z Uzbekistanu torturowanego i przetrzymywanego w więzieniu za wygłaszanie opozycyjnych opinii, czy kobiecie z Salwadoru, skazaną na 15 więzienia za urodzenie martwego dziecka. Aby przeczytać więcej o akcji należy wejść na stronę http://amnesty.org.pl/maraton/
Happening rozpoczął się krótkim przemówieniem organizatorki akcji w Słupsku, Klaudii Borkowskiej, oraz organizatora wernisażu i słupskiego poety, Ireneusza Borkowskiego. Następnie autorka, Adriana Kowalczyk, maturzystka III LO klasy graficznej, wypowiedziała się na temat wystawy. Przy kawie i winie rozpoczęła się licytacja fotografii, a wokalistka Ewelina Bogucka umiliła swoim wokalem całe spotkanie. Wydarzenie było niezwykle poruszające, gdyż sam temat wernisażu chwytał za serce. Mieliśmy również okazję zadać autorce parę pytań, a oto i one:
Jak emocje, denerwujesz się?
Trochę tak, trochę nie. Boję się, że moje zdrowie może mi przeszkodzić i głos nie da rady, ale mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
Od kiedy interesujesz się fotografią?
Moja historia z fotografią jest już długa. Fotografią interesowałam się już od dawna, ale zaczęłam się nią zajmować od czterech albo pięciu lat, od momentu kiedy było mnie stać na sprzęt i miałam czym robić zdjęcia. Wcześniej podpatrywałam innych fotografów i czerpałam od nich inspiracje.
A kto jest Twoją inspiracją?
Główną inspiracją są dla mnie ludzie… Ludzie i ich historia. W zdjęciach stawiam na szczerość, nie chcę, żeby moje zdjęcia były duplikatami czyichś prac, dlatego stawiam na własny styl. Cały czas też próbuję go odnaleźć, cały czas eksperymentuję. Nie wiem na ile procent mi to wychodzi, jak na razie staram się odnaleźć siebie.
Przeczytałam w jednej z Twoich wypowiedzi, że nie chcesz, aby nazywano Cię fotografką. Skąd taka postawa?
Ponieważ fotograf jest strasznie dużym słowem. Kiedy myślę o fotografie to wyobrażam sobie człowieka, który ma wielki sprzęt, mnóstwo zleceń i pracuje dla przeróżnych gazet. Dla mnie fotografia jest artystycznym wypełnieniem codzienności. Szczerze powiedziawszy to nie planuję z tym przyszłości jako pracę, jest to jedynie coś, co umożliwia mi trochę odetchnąć od rzeczywistości i pozwala pokazać siebie.
Planujesz jeszcze inne wernisaże, czy chcesz na tym zakończyć?
Niee, zobaczymy co z tego będzie, jak to się wszystko potoczy… Jeżeli będzie okazja – będę kontynuować. Ten wernisaż jest moim pierwszym, więc jest to dla mnie szok, nieprawdopodobnym jest, że ktokolwiek chciał pokazać moje zdjęcia. Jestem naprawdę bardzo wdzięczna.
W skrócie wytłumacz jaki jest temat Twojego wernisażu?
Tematem mojego wernisażu są tłumy. Samo to słowo jest trochę nieadekwatne do tego, co chcę przedstawić, ponieważ chodzi mi o pokazanie znieczulicy, do której doprowadziło nasze społeczeństwo. Człowiek nie patrzy na człowieka jako na osobę czującą, czy myślącą, tylko na osobę, która jest jedynie dekoracją dla danego otoczenia. Stawiamy swoje cele nie patrząc na to, że możemy kogoś nimi skrzywdzić. Nie zwracamy uwagi na cudze uczucia, marzenia, zapominamy o tym wszystkim. Tłumy są masą ludzi, ale jesteśmy w nim wszyscy sami. Każdy tak naprawdę jest sam. To właśnie chciałam pokazać, żyjemy w tłumach, które są wszędzie, na ul. Wojska Polskiego, w centrach handlowych, ale nie pamiętamy twarzy, które widzieliśmy, nie myślimy o nich.
Wernisaż nie tylko dał ludziom wiele do myślenia, ale również nasycił każdego pięknem swojej prostoty oraz nadzwyczajności. Cel był szczytny, samą obecnością goście wsparli akcję. Żadna dobroć nie umiera, ale wraca ze zdwojoną siłą, dlatego zachęcamy Was do pomocy w przedsięwzięciu jakim jest Amnesty International. Napisanie listu to nic wielkiego, ale jeśli każdy napisałby chociaż jeden, łącznie uzbierałaby się niewyobrażalnie wielka liczba, której ministrowie danych państw nie mogą nie zauważyć. Zachęcamy wesprzeć akcję, gdyż wagą jest tu życie ludzi.