,,Zawsze, zawsze, zawsze wierz w siebie samą, bo jeśli Ty w siebie nie wierzysz, to kto’’ słowa Marylin Monroe niosą wiele nauki. Nigdy nie można zwątpić w siebie i poddać się bez walki. Gdyby nie wytrwałość w dążeniu do celu, nie mielibyśmy szansy przeczytać trylogii Veronic Roth zatytułowanej „Niezgodna”. Książki tej autorki są niesamowite, dlatego też z wielkim entuzjazmem przyjęłam wiadomość, iż mam możliwość spotkania się właśnie z nią.
Wydarzenie to odbyło się 12 grudnia w EMPIKU JUNIORZE w Warszawie. Autorka podpisywała książki i udzieliła wywiadu. Dowiedzieliśmy się, co było natchnieniem do napisania tej serii. Veronica powiedziała, że to właśnie szkoła była dla niej inspiracją. Wgłębiając się w tą historię dowiadujemy się, że podczas zajęć z psychologii wystąpiło zagadnienie związane z przełamaniem swoich lęków w bezpośrednim zetknięciu się z nimi i tak powstała frakcja Nieustraszoności. Roth jednak doszła do wniosku że gdyby wszyscy ludzie byliby w tej frakcji pozabijaliby się. I właśnie w tym momencie powstał pomysł na powstanie innych frakcji , nadania różnych cech ludziom, by stworzyć wspólnie działające społeczeństwo. To wpłynęło na stworzenie całej tej powieści. Wszyscy zebrani założyliśmy, że Veronica pewnie wybrała by frakcję Nieustraszoności. Jednak byliśmy w ogromnym błędzie- jak sama przyznała wybrała by Altruizm. Chicago- miasto, w którym rozgrywa się akcja, jest jej rodzinnym miastem. Ciekawostką jest, że Veronica Roth ma polskie korzenie i właśnie tam jej matka osiedliła się po wyjeździe z Polski . Książka była zaplanowana od początku do końca jednak w trakcie pisania pojawiły się momenty, w których autorka wymyślała inne wątki, inne zakończenia i wszystko ulegało zmianie. Jedynym czego Roth była pewna od początku do końca było zakończenie trylogii- nigdy nie uległo korekcie. Możemy sądzić, iż ulubionym bohaterem autorki jest Tobias bądź Tris jednak również ten mit został obalony. Wielkim zaskoczeniem było to, że właśnie Caleb, brat Tris stał się jej ulubioną postacią. Jak sama przyznała jest tak dlatego iż ten chłopak jest niezwykłą zagadką- czasem zachowuje się odważnie, a w innej chwili jak tchórz, jest dobry, a jednocześnie zły, jest bohaterem niejednoznacznym, ma wiele twarzy. Autorka lubi swoich bohaterów stara się wyczuć emocje, które mogą odczuwać w danej chwili jednak czasem jest już nimi zmęczona i woli tych złych bohaterów. Dlaczego? Stanowią większe wyzwanie literackie. Częstym pytaniem było czy utożsamia się z Tris przyznała, że bohaterka ta nie czuła się dobrze w swoim otoczeniu i podobnie było z nią- zawsze wycofana, na uboczu nieśmiała. Wiemy, że Veronica dużo czytała najczęściej było to science – fiction. Jak sama powiedziała dorastała z Harrym Potterem –podczas czytania on miał 11 lat i ona również. Każdy pisarz ma swoje rytuały Veronica nie jest wyjątkiem od tej reguły- pisze wszędzie, w dziwnych miejscach, w różnych sytuacjach byleby pojawiło się natchnienie. Pisarz musi chcieć czegoś więcej niż samego sukcesu. Autorka stwierdziła, że jeżeli kocha się pisanie, nie zważa się na to czy komuś się to podoba czy nie, ważne jest twoje zdanie.
Książki tej autorki można odczytać na wielu poziomach: psychologicznym, politycznym, filozoficznym jednak sama autorka skupiła się na tym punkcie psychologicznym. Dlatego też pozytywnym zaskoczeniem jest to, że ktoś podchodzi i mówi o kontekstach politycznych w tej książce, a ona sama na to wcześniej nie wpadła i znajduje nagle to w swojej książce. Istotną informacją dla fanów jest także to, że autorka pisze kolejną książkę! Tym razem akcja dzieje się w innej galaktyce. Bohater, by ratować swojego brata musi współpracować z córką gubernatora. Czekamy w napięciu na kolejna niesamowitą powieść.
Veronica Roth dała nam wiele rad m.in. powiedziała nam, że szkoła w naszym życiu odgrywa kluczową rolę może być np. natchnieniem do napisania książki, uczy wytrwałości- gdyby nie to nadal wszyscy bylibyśmy wycofaną społecznością, i miłości do tego co się robi, bo gdy będziemy mieli gorsze dni i chcieli ze wszystkim skończyć, na nogach będzie trzymała nas pasja i mówiła: „weź się w końcu w garść”.