Starcie weekendu 5. – Barca vs Atletico

wikipedia.com
wikipedia.com

Niegdyś Muhammad Ali rywalizował na ringu z Georgem Foremanem, walkę o fanów prowadził też Justin Bieber z zespołem One Direction. O terytoria bił się Hitler ze Stalinem, a obecnie FC Barcelona toczy batalię o prym w lidze z Atletico Madryt. Która z drużyn wdrapie się szybciej na Karakorum piłkarskich umiejętności? Jeździec, którego z piłkarskich koni dobiegnie do mety jako pierwszy? Hit kolejki Primera Divison odbył się na Camp Nou w sobotnie popołudnie. 

Jeśli chodzi o przeszłość to wszystko wskazywało na zwycięstwo Katalończyków. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że historia lubi się powtarzać, jednak Los Colchoneros za wszelką cenę chcieli udowodnić, że jest to tylko ludowa powiastka, a nie maksyma mająca odzwierciedlenie w rzeczywistości. Pierwsza i druga drużyna La Liga walczy o najwyższe cele. Goście zaczęli więc realizować precyzyjny plan Diego Simeone i trafili już w dziesiątej minucie. Saul Nigez zdołał dośrodkować w pole karne spod linii końcowej, tam na piłkę czyhał Koke. Futbolówka szczęśliwie dotarła do niepilnowanego Hiszpana, ten znalazł się doskonale i pewnym strzałem pokonał Claudio Bravo.

Nie minęło kilka minut, a FC Barcelona ze statecznej gry zamieniła swój styl w krwiożerczą chęć zdobycia bramki. Blaugrana zarzuciła haczyk i czekała na reakcję rywali, jednak chwilę później na zawodników z Madrytu czekała już gruba sieć, a gospodarze atakowali bramkę rywali bezustannie. Niespełna dwadzieścia minut po stracie gola Duma Katalonii przeprowadziła bardzo rozpoznawalną dla siebie akcję. Trzy krótkie podania wystarczyły, by kibice ujrzeli na tablicy wyników remis. Podanie w tempo Neymara i przytomne zagranie Jordiego Alby do Messiego zaowocowało trafieniem. Argentyńczyk wyskoczył zza pleców obrońców jak czający się szczupak w zaroślach, który poluje na małą ukleję.

Gospodarze kontynuowali podboje po stronie Atletico. Akcja z 38. minuty nie zapowiadała niczego szczególnego, jednak kilkudziesięciometrowe zagranie Daniego Alvesa otworzyło drogę do bramki Luisowi Suarezowi. El Pistolero poradził sobie z dwoma obrońcami i skutecznie, gdzieś pod nogą bramkarza, umieścił piłkę w siatce. Urugwajczyk nie zwykł pudłować w takich sytuacjach. Można odnieść wrażenie, że zdobyłby bramkę nawet wtedy, kiedy spadłaby przed nim kilkumetrowa fala znad Morza Śródziemnego. Nic takiego jednak nie miało miejsca na stadionie, no chyba że mowa o tsunami braw na trybunach.

Druga bramki stracona w tak krótkim czasie przyprawiła o zawrót głowy trenera gości. W 44. minucie, tuż przed przerwą stało się coś, czego nie spodziewałby się nawet najbardziej kompetentny ekspert. Felipe Luis, dotąd filar defensywy, zachował się jak trampkarz w lidze okręgowej i brutalnie sfaulował Messiego. Atak na kolano był niezwykle niebezpieczny, jednak jak przystało na kapitana – Leo wstał i prowadził swój zespół do zwycięstwa. Czerwona kartka, którą ujrzał zawodnik Atletico, należała się bezsprzecznie. Patrząc na tak bezmyślne zachowanie obrońcy, do kompetencji sędziego, prócz pokazywania kartek, powinno się wprowadzić możliwość udzielenia kary klęczenia na grochu (jak księżniczka z baśni Andersena!).

Pierwsze 45 minut to krótkometrażowy film pełen wzlotów i upadków. Było jak u Hitchcocka – zaczęło się od trzęsienia ziemi, a później napięcie tylko rosło. Przyjezdni kibice po pierwszej połowie mogli doznać nie mniejszego szoku niż więzień, który dowiedział się nagle, że został skazany niesłusznie i wychodzi na wolność.

Można przypuszczać, że Diego Simeone miał w głowie tylko początek “Snu o dolinie” Budki Suflera i znamienite słowa tejże piosenki – “Znowu w życiu mi nie wyszło…”. Nic bardziej mylnego! Atletico nie miało zamiaru ustawić w obronie muru na kształt chińskiego czy berlińskiego. Zawodnicy próbowali i szukali swoich szans, konstruując pojedyncze akcje. Ów szanse przekreślił jednak drugi z obrońców – Diego Godin. Urugwajczyk spadł z wysokiej skały odpowiedzialności. Jego nonszalancja osłabiła zespół, który de facto – był już osłabiony. Rojiblancos zmuszeni byli do gry w ósemkę w polu. Skład gości powoli zaczynał przypominać zestawienie drużyny piłki ręcznej, nie nożnej. Ławka trenerska pewnie z chęcią wbiłaby sobie ostatnie gwoździe do własnej trumny, byleby tylko spotkanie się zakończyło.

Do ostatniego gwizdka Undiano Mallenco wynik nie uległ zmianie. Trzy punkty zostają na Camp Nou. Zwycięstwo pozwoli FC Barcelonie na postawienie milowego kroku ku mistrzostwu Hiszpanii. Atletico zaprzepaściło swoją szansę na wyprzedzenie Blaugrany w ligowej potyczce i oddaliło się od zdobycia upragnionego tytułu. Podczas piłkarskiej corridy waleczny byk z Madrytu został pokonany przez katalońskiego torreadora.

Comments

  • No comments yet.
  • Add a comment