Szok i niedowierzanie – tak w skrócie można opisać reakcję opinii publicznej na wieść o tym, że kontrowersyjną ustawę inicjatywy ,,Stop Aborcji” skierowano do dalszych prac w parlamencie. Czy właśnie stanęliśmy przed realną perspektywą wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji w Polsce?
Co roku, cyklicznie wręcz, temat aborcji pojawia się w debacie publicznej. Funkcjonuje w niej, budzi skrajne emocje, zaostrza spór nie tylko polityczny, ale również moralny, po czym znika wyparty przez bieżące afery, podatki i dług publiczny. Obok eutanazji, in vitro i związków partnerskich, traktowany jest przez pierwszoligowych polityków jako temat zastępczy, odwracający uwagę od reform, które pragną jak najsprawniej przeprowadzić. W tym roku temat aborcji został jednak poruszony na poważnie i wszystko wskazuje na to, że na poważnie Sejm rozpocznie prace nad kontrowersyjnym projektem fundacji Ordo Iuris.
Precz z komuną
Spór o dostępność do aborcji rozwija się tak gwałtownie, że często zapomina się o tym, że jeszcze całkiem niedawno w Polsce panował powszechny dostęp do zabiegów przerywania ciąży. Do momentu wejścia w życie obecnej konstytucji w 1997 roku, procedura ta była dostępna w ramach publicznej opieki zdrowotnej. Konstytucja z 1997 roku powstawała kilka lat, a nowe elity polityczne starały się zawrzeć w niej sugestie wszystkich środowisk politycznych, co niejednokrotnie przyczyniało się do wybuchu ideologicznych sporów. Tzw. ,,kompromis aborcyjny” zawarty w orzeczeniu TK z 1993 roku, jest doskonałym przykładem próby pogodzenia sprzecznych ze sobą wizji demokratycznej Polski, przy jednoczesnej próbie odżegnania się od spuścizny PRL.
Na mocy orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 1993 roku, legalna aborcja jest możliwa do przeprowadzenia w trzech przypadkach (ciąży pochodzącej z gwałtu, ciąży, która zagraża zdrowiu i życiu matki, albo obarczonej znaczną wadą genetyczną). Prawo to należy do jednego z najbardziej restrykcyjnych w Europie, gdzie w większości dopuszczalne jest przeprowadzenie zabiegu przerwania ciąży na życzenie pacjentki, bez konieczności podawania określonego powodu, a jedynym ograniczeniem możliwości dokonania zabiegu, jest stopień zaawansowania rozwoju płodu.
Władza wymaga ofiary
Jednym z głównych inspiratorów zmiany obowiązującego w Polsce prawa, jest oczywiście Kościół Katolicki i powiązane z nim środowiska. Cel wydaje się być tutaj oczywisty, kierowany prawdami wiary i zgrabnie usprawiedliwiony znacznym społecznym poparciem instytucji Kościoła. Z punktu widzenia partii rządzącej, ,,Ustawa Antyaborcyjna” może stanowić furtkę do wprowadzenia innych zmian w konstytucji – w tym także systemowych. Wykorzystując rosnące w społeczeństwie tendencje konserwatywne, Prawo i Sprawiedliwość nie skazało obywatelskiego projektu na sejmową zamrażarkę. Ustawa stanowi podrzędny względem konstytucji akt prawny, nie może więc regulować postanowień konstytucji ani stać z nimi w sprzeczności. Ustawa jest w stanie regulować prawo zawarte w konstytucji tylko wówczas, gdy ustawa nie stoi w sprzeczności z treścią konstytucji i konstytucja wskazuje aktualnie obowiązującą ustawę jako źródło uregulowań danej kwestii.
W związku z tym, że treść projektu ,,Ustawy Antyaborcyjnej” jest sprzeczny z treścią konstytucji, jedynym sposobem na wdrożenie do porządku prawnego całkowitego zakazu aborcji wiąże się z koniecznością zmiany treści konstytucji. PiS nie posiada co prawda większości konstytucyjnej w parlamencie, więc nie jest w stanie samodzielnie dokonać zmiany konstytucji. Wykorzystując duże poparcie dla projektu ,,Ustawy Antyaborcyjnej”, może jednak zyskać silnych sojuszników pośród posłów należących do innych partii. Stąd już tylko krok dzieli nas od zmiany zapisów konstytucji nie tylko w kwestii definicji człowieczeństwa i obywatelstwa, ale również w kwestiach organizacji aparatu państwa i podziału władzy w Polsce.
Powtórka z biologii
Ustawa Antyaborcyjna uderza także w szereg innych praw przysługujących człowiekowi w Polsce. Art. 1 projektu stanowi, że ,, Każdy człowiek ma przyrodzone prawo do życia od chwili poczęcia, to jest połączenia się żeńskiej i męskiej komórki rozrodczej(…)”. Stoi to nie tylko w sprzeczności z art. 30 konstytucji: ,, Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych” ale również z art. 34 konstytucji: ,, Obywatelstwo polskie nabywa się przez urodzenie z rodziców będących obywatelami polskimi”. Oba artykuły wskazują jednoznacznie na to, iż obywatelstwo, a nawet człowieczeństwo to przyrodzona cecha ludzka – aby stać się człowiekiem i obywatelem, należy się więc urodzić. Co prawda, płód/dziecko poczęte posiada prawo do dziedziczenia, jednak formalnie dziedziczy dopiero po swoich narodzinach. To dziecko narodzone, a nie poczęte otrzymuje numer ewidencyjny PESEL.
Projekt ustawy uderza w konstytucyjnie chronione prawem do życia istoty ludzkie – kobiety. Projekt Ustawy zakłada, że człowiekiem można nazwać już dwie połączone komórki płciowe. Akt zapłodnienia odbywa się w jajowodach, skąd powstała zygota przemieszcza się do macicy, gdzie zagnieżdża się – wówczas możemy stwierdzić, że dochodzi do powstania ciąży. Nasuwa się kuriozalny wniosek płynący z treści projektu, że człowiek staje się przed momentem zaistnienia ciąży. Nie wszystkie zapłodnione komórki jajowe ulegają implementacji do ściany macicy, nie wszystkie też zagnieżdżają się tam, gdzie powinny. Stanowi to przyczynę postawania tzw. ,,ciąż pozamacicznych”. Ciąża taka nie tylko zagraża życiu matki, lecz również nie ma szans na zdrowy rozwój. Zapłodniona komórka jajowa może np. zagnieździć się w Zatoce Douglasa bądź jajowodzie. Taki stan zagraża zdrowiu, a nawet życiu kobiety będącej już przez prawo uznaną za osobę ludzką, obywatela, któremu przysługuje prawo do poszanowania jego godności i ochrony jego zdrowia i życia. Ten ciąg logiczny doprowadza do prostego wniosku – zdrowie i życie kobiety jest najważniejsze.
Około ¼ ciąż spotyka naturalne poronienie. Jest to mechanizm obronny organizmu, który eliminuje nie mające szans na przetrwanie, wadliwe zarodki. Do poronienia może dojść z wielu powodów, a jednym z nich jest znaczna wada genetyczna płodu. Czasami ten mechanizm zawodzi – wówczas na świat przychodzą dzieci z tak zaawansowanymi wadami rozwojowymi, że nie są w stanie przeżyć poza łonem matki. Tu rodzi się dylemat natury moralnej – czy większą łaską będzie oszczędzenie temu dziecku bezcelowego cierpienia, czy też walka za wszelką cenę o każda minutę jego życia? Pojawia się też kwestia narażenia matki takiego dziecka na ewentualne obciążenie psychiczne. Przez dziewięć miesięcy trwania ciąży, kobieta przygotowuje się na przyjście swojego dziecka na świat, po czym zmuszona jest być niemym świadkiem jego nieukojonego cierpienia. Jaki wpływ na jej zdrowie psychiczne ma skazane przez naturę na śmierć dziecko?
Do poronień dochodzi również z powodu zaburzeń hormonalnych lub obciążenia organizmu matki. Projekt Ordo Iuris otwiera furtkę dla działań mających na celu karanie kobiet, które poroniły, bez zamiaru przerwania ciąży. Jeżeli sąd wykaże, że oskarżona celowo i świadomie dopuściła się zaniedbań, w wyniku których doszło do poronienia, kobieta podlega karze nawet do 3 lat więzienia: Art. 152 § 2. Jeżeli sprawca czynu określonego w § 1 działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
Co możemy rozumieć przez zaniedbanie? Na przykład może to być praca w czasie ciąży, nieodpowiednie odżywianie i tym podobne czynniki, których nie da się całkowicie wyeliminować.
Wszyscy są winni
Kobiety chcąc uniknąć podejrzeń będą częściej rezygnować z pracy zawodowej w okresie ciąży, co też zmniejszy zapotrzebowanie na ich umiejętności na rynku pracy. Zatrudnianie pracownika, który może zniknąć nawet na prawie trzy lata, osłabia konkurencyjność kobiet – mężczyzna staje się więc racjonalnym wyborem pracodawcy. Ustawa może spowodować wzrost popularności tradycyjnego modelu rodziny i obniżeniem samodzielności kobiet, co z kolei grozi wzrostem przemocy domowej – tej fizycznej, psychicznej i ekonomicznej.
Niepokojące są również konsekwencje dla kobiet, które stały się ofiarami napastowania seksualnego. Szacuje się, że obecnie zgłaszany jest jedynie co piąty przypadek gwałtu i przemocy seksualnej. Kobiety, które nie będą chciały urodzić dziecka pochodzącego z czynu zabronionego, nie zdecydują się złożyć doniesienia o popełnieniu przestępstwa w obawie przed utratą możliwości dokonania aborcji za granicą. Pomysłodawca projektu nie określa również, czy w związku z tym będzie prowadzony rejestr prowadzonych ciąż, by po ewentualnym poronieniu lub celowej aborcji rozpocząć dochodzenie z urzędu, mające na celu wskazanie przyczyny poronienia i potencjalne postawienie niedoszłej matki w stan oskarżenia? Czy śledztwo będzie wszczynane z urzędu, czy też po zgłoszeniu podejrzenia popełnienia przestępstwa?
Te pytania mnożą powstałe wątpliwości. Jeśli bowiem śledztwo nie będzie wszczynane z urzędu, daje to możliwość nadużycia tych przepisów do przeprowadzania osobistej zemsty, zaszkodzenia komuś. Na kobiecie będzie wówczas spoczywał obowiązek udowodnienia swojej niewinności, co będzie niezmiernie trudne, o wiele trudniejsze niż udowodnienie winy stworzenia nieintencjonalnego zagrożenia dla rozwoju płodu.
Rodzi się pytanie o możliwość przetworzenia tak wielu informacji przez polskie służby i sądy. Konsekwencją wcielenia tej ustawy do polskiego porządku prawnego może być druzgoczący zator administracyjny. To z kolei będzie wymagało uzupełnienia kadrowego, bardzo obciążającego państwowy budżet.
Lepszy zgniły kompromis
Kobiety w Polsce od lat postulowały o liberalizację prawa do aborcji. Środowiska feministyczne i liberalne podkreślają, że nie tylko zdrowie i życie, ale także szczęście osobiste kobiety jest znacznie ważniejsze od życia płodu. Projekt obywatelski ,,Ratujmy Kobiety” nie spotkał się jednak z poparciem parlamentarzystów i został odrzucony w pierwszym czytaniu. To pokazuje, że chociaż znaczna część obywateli życzyłaby sobie podobnego rozwiązania, nie ma po temu woli politycznej.
Dlatego tak istotne zdaje się być podtrzymanie kompromisu aborcyjnego, który pozwala na usuwanie ciąży w trzech drastycznych przypadkach. Stanowi on nie tylko ostatni bastion obrony godności zarówno człowieka, jak i płodu, ale pozwala na rozwój badań prenatalnych, które są wstanie wykryć ciężkie uszkodzenia płodu na wczesnym etapie jego rozwoju. Zwolennicy ruchów Pro-Life argumentują, że przeprowadzanie tych badań wpływa na wzrost liczby legalnie dokonywanych aborcji. Z drugiej jednak strony należy pamiętać, że te badania pozwalają leczyć dzieci chore jeszcze w łonie matki, dzięki czemu rodzą się zdrowe i rozwijają się prawidłowo.
Kompromis aborcyjny stanowi również częściowe ograniczenie dla rozrostu podziemia aborcyjnego w Polsce. To, że aborcja nie jest w Polsce legalna, nie oznacza bowiem, że się jej nie przeprowadza. Na nielegalne zabiegi nie jest stać wielu kobiet zmagających się z problemami finansowymi, co skutkuje rozrostem biedniejszych warstw społecznych i licznych patologii.