Pamiętacie Annę Woldańską z artykułu “WEGE w Częstochowie?”? Moja bohaterka jest nie tylko weganką, ale także autorką kanału i bloga VegeObiektyw! Ta przesympatyczna osoba udowodni, że weganie nie jedzą (jak to sama pisze na swoim blogu) tylko trawy!
Czym jest VegeObiektyw i skąd wziął się na niego pomysł?
VegeObiektyw to mój autorski projekt, który narodził się bardzo spontanicznie i równie spontanicznie (już kilka dni później!) został wcielony w życie. Jak można przeczytać na mojej stronie: “jest to program, który powstał po to, by odczarować mit, że wegańskie jedzenie jest niesmaczne i drogie”. Realizując ten projekt, pragnę pokazać ludziom, że wegańska kuchnia jest naprawdę różnorodna i nie ogranicza się jedynie do przysłowiowej “trawy”. Pragnę również zmusić do refleksji najbardziej zatwardziałych mięsożerców i zachęcić ich do tego, by spróbowali “żywych smaków”. Mocno wierzę w to, że będą one dla nich na tyle przekonujące, iż zmienią nawyki żywieniowe chociaż wśród garstki
z nich. Marzę o tym, żeby ludzie zaczęli traktować naszych mniejszych braci na równi ze sobą i przestali dzielić zwierzęta na te do kochania i na te do zjadania… VegeObiektyw, to także “odpowiedź” na często zadawane mi przez mięsożerców pytanie: “To co Ty w ogóle możesz jeść?”. Mam nadzieję, że ten program będzie dla nich wystarczającą odpowiedzią i już nigdy więcej nie usłyszę tego pytania.
Pochodzisz z Częstochowy, często słyszy się opinie, że to miasto bez perspektyw, w którym trudno żyć “weguskowi”. Co o tym myślisz? To prawda?
Tak jak powiedziałam już w trakcie naszej poprzedniej rozmowy uważam, że Częstochowa jest jeszcze raczkującym miastem w temacie weganizmu i rzeczywiście, jak dotąd, nie jest jeszcze najprzyjaźniejszym dla wegan miejscem na ziemi (chociażby dlatego, że nie ma tu nawet jednej stuprocentowo roślinnej restauracji). Zwłaszcza, jeśli porówna się ją do takich miast, jak Warszawa czy Wrocław, które pod tym względem przodują nie tylko w Polsce, ale w ogóle
w Europie. Myślę jednak, że wszystko wymaga czasu i my też doczekamy się w Częstochowie “wegańskiego raju”. Szczególnie, że wegan wciąż tutaj przybywa i coraz więcej z nich zaczyna brać sprawy w “swoje ręce” (co częściowo jest już widoczne w coraz bogatszym w wegańskie produkty asortymencie częstochowskich sklepów).
Na swoim koncie masz parę recenzji knajp i restauracji. Pod lupę wzięłaś już “Vegan Bistro”, warszawską i wrocławską “VEGA”, “Dolce&Vegan”, wrocławskie “Złe Mięso” czy “Ambasadę”
w Warszawie, ale szczerze, który lokal był najlepszy? Gdzie najchętniej wracasz?
To naprawdę bardzo trudne pytanie, dlatego że nie jestem w stanie wybrać jednego, najlepszego dla mnie miejsca. Każde z nich oferuje coś wyjątkowego, bez czego trudno byłoby mi się obejść, więc może lepiej przyznam się już teraz, że nie wyobrażam sobie życia bez sojowego schabowego z “Lokalu Vegan Bistro”, bez najpyszniejszego na świecie cieciorexa z “Krowyrzywej” albo szpinak burgera z restauracji “Chwast FOOD”. Moje doznania smakowe zubożałyby również, gdyby nie raw sernik z nerkowców i kotleciki z kalafiora w warszawskiej “Ambasadzie”, niebezpiecznie uzależniające ciasta, lunche i pierogi z tofu i ze szpinakiem w “Vege Mieście”, zapierające dech w piersiach zrazy
w sosie grzybowym z wrocławskiej “Vegi” albo indyjska kofta z “Vegi” warszawskiej (z góry prostuję, że Vega wrocławska nie ma nic wspólnego z tą warszawską, to dwie, zupełnie odrębne od siebie restauracje). Trudno mi również wyobrazić sobie kulinarną mapę wegańskich smakowitości bez gigantycznego calzone z “Vegan Pizzy” i ich wyśmienitej pizzy! Uwierz mi – gdybym zabrała Cię do tych wszystkich miejsc, również nie byłabyś w stanie wybrać jednego!
Na Twoim profilu na Instagramie pojawiają się zdjęcia z miejsc, o których nie nakręciłaś jeszcze odcinka. Będą? Pojawi się coś o “Krowarzywa”?
Tak, jak najbardziej tak! Jeśli wstawiam jakieś zdjęcie na Instagram i nie pochodzi ono z mojego prywatnego archiwum z serii “własne doświadczenia kulinarne”, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że właśnie zafascynowały mnie kolejne wegańskie smaki, które będę chciała pokazać światu w kolejnych odcinkach VegeObiektywu.
Kręcąc vlogi dbasz o swoją prezencję, więc nie mogę pominąć pytania o “wegańskie ciuchy”. Gdzie robisz zakupy? Co masz na sobie podczas kręcenia odcinków? Zwariowałaś na punkcie projektów OlsenHaus Pure Vegan, Hannah Weiland czy Stelly McCartney? I co myślisz o sztucznym futrze?
Ciuchowe zakupy… czyli mój mały koszmarek. Przyznam szczerze, że nie miałam jeszcze osobistej styczności
z projektami tych marek (dlatego bardzo Ci dziękuję, że poszerzyłaś zakres mojej modowej wiedzy i przypomniałaś mi o czymś tak fantastycznym, jak OlsenHaus Pure Vegan). Niestety, pod tym względem jestem osobą starej daty
i nie lubię zamawiać rzeczy przez Internet, a nie znam żadnego stacjonarnego, w pełni wegańskiego sklepu
z ciuchami w naszym kraju. W związku z tym, zakupy robię w galeriach handlowych (zaznaczam jednak, że nigdy nie wchodzę do sklepów, których marki kojarzą się wyłącznie z wyrobami z produktów odzwierzęcych) i prywatnych butikach, co oczywiście jest bardzo uciążliwe ze względu na dokładne “analizowanie” każdej metki z osobna. Mam jednak nadzieję, że w związku z postępującym zapotrzebowaniem na wegańską odzież, także w naszym kraju powstaną tego typu propozycje, oferujące nie tylko wyciągnięte t-shirty z pro-wegańskimi napisami, ale także outifit bardziej szykowny, dla osób ceniących elegancję i wyszukany styl. Co myślę o sztucznym futrze? Uważam, że jest dobrą, a przede wszystkim – wolną od cierpienia – alternatywą dla futer naturalnych. Osobiście nie jestem zwolenniczką futer w ogóle, ale jeśli ktoś lubi “nosić się” w ten sposób i wybiera sztuczne, nie naturalne, to nie mam nic przeciwko.
Prowadzenie takiego kanału i bloga to nie tylko praca, ale i przygoda (przecież widzę, że sprawia Ci to frajdę!), więc przypomnij sobie coś, co wywołało uśmiech na Twojej twarzy albo sprawiło Ci radość i opowiedz o tym.
Największą radość sprawia mi uśmiech na twarzach właścicieli, tuż po obejrzeniu efektu końcowego. Olbrzymią radością jest także chęć bezinteresownej pomocy ze strony gości odwiedzających restauracje i ich słowa otuchy świadczące o tym, że robię jednak fajną i potrzebną rzecz! Duży uśmiech na mojej twarzy wywołują także “vegeobiektywowe” wiadomości, jakie coraz częściej dostaję od ludzi z całego kraju – zwłaszcza te od wegetarian przymierzających się do przejścia na weganizm i mięsożerców, rozważających przejście na wegetarianizm (tych jest na razie najmniej, ale ogromnie radują one moje serce i utwierdzają mnie w przekonaniu, że moja misja ma sens!).
Miałaś jakąś “jedzeniową” wpadkę podczas kręcenia, a może wcześniej?
Jedzeniowe wpadki? Hmmm… Nie wiem czy tak to można nazwać, ale… zawsze kiedy zamawiam burgera, jakimś cudem mój kotlet zaczyna “fruwać” i ostatecznie ląduje tam, gdzie nie powinien – prędzej czy później wypada mi
z bułki. Jak się pewnie domyślasz, najbliższe odcinki mogą być ciekawe – nadszedł czas na pokazanie światu wegańskich burgerów (nie wiem tylko, czy w całej okazałości).
Poznajesz wielu interesujących i wspaniałych ludzi, może masz kogoś, kto w ostatnim czasie poruszył Twoje serce?
Z pewnością taką osobą jest Dorota Danowska – właścicielka wrocławskiej Vegi. Rzadko spotyka się osoby tak zaangażowane, aktywne i świadome tego, co robią oraz tego, jak wiele jeszcze trzeba zrobić, żeby pro-zwierzęce działania odniosły bardziej zauważalne, globalne skutki. Nie chciałabym jednak wnikać w szczegóły, żeby za bardzo nie przekroczyć granicy prywatności.
A co uważasz o sztuce prozwierzęcej? Instalacje takie jak powszechnie znane “Stuffed Animals” Banksyego?
Popieram każdy rodzaj pro-zwierzęcej działalności, której celem jest poprawa losu zwierząt i uświadamianie społeczeństwa. Tym bardziej cieszy mnie fakt, że tego typu tematy zaczynają być obecne w sztuce. A pomysł Banksy`ego z jeżdżącą po ulicach Nowego Yorku ciężarówką (przeznaczoną do przewożenia zwierząt na rzeź) wypełnioną maskotkami przedstawiającymi wystraszone i cierpiące zwierzęta, uważam za przemyślane połączenie sztuki i aktywizmu. Oczywiście wiele osób zarzuciło artyście zbyt kontrowersyjną formę wyrazu. Zastanówmy się jednak – co tak naprawdę kole ich w oczy – prawda? To może najwyższy czas “zdjąć opaskę z oczu”, przestać udawać, że problem nie istnieje i przyczynić się do zmiany rzeczywistości – losu tych wszystkich, krzywdzonych zwierząt?!
A vege bary i restauracje mają jakiś specjalny wystrój wnętrz? Co oprócz podawanych dań odróżnia je od zwyczajnych?
Są takie, które wizualnie niczym nie różnią się od tradycyjnych restauracji. To już zależy od poszczególnych miejsc. Da się jednak zauważyć wśród nich często powtarzalny trend pro-ekologiczny, czyli np. meble wykonane z surowców odnawialnych, których produkcja nie obciąża środowiska. Z tego co zaobserwowałam, bardzo częstym motywem
w wegańskich restauracjach są meble wykonane ze starych skrzynek. A to, co najbardziej utkwiło w mojej pamięci, jeśli chodzi o nietypowy wystrój, to żyrandol zrobiony z bębna od pralki i “krzesełko” z siodełka od roweru!
Czego słuchasz?
Słucham tego, co wywołuje u mnie ciarki na całym ciele! Przeważnie są to rytmy latino albo muzyka arabska. Nie będę też ukrywać, że uwielbiam zatapiać się w dźwiękach natury. Czy może być coś piękniejszego niż szum morskich fal przy blasku wschodzącego słońca?
Co powiedzieliby o Tobie Twoi znajomi?
Najlepiej zapytać o to moich znajomych. Wiem jednak, że z pewnością padłyby epitety typu “jest trochę szalona, inna i jakby nie z tej planety”. Mogliby też powiedzieć, że kocham jedzenie, jestem pozytywnie zakręcona i bez względu na okoliczności, mam wypisane na twarzy pozytywne myślenie!
Jakie masz plany na VegeObiektyw i jesień 2015?
Jesienne plany na VegeObiektyw? Zrobić jak najwięcej odcinków “zapasowych”, żeby móc działać swobodniej
i częściej wrzucać nowe odcinki na swój kanał, a także mieć więcej czasu na udział w różnych pro-zwierzęcych akcjach. Zamierzam również bardziej zająć się swoim blogiem i prowadzić go regularnie, bo jak do tej pory, skupiałam się głownie na facebookowej stronie i kanale YouTube. Chciałabym również opanować do perfekcji proces montażu swoich nagrań (nie wiem, czy wspominałam, ale od początku do końca wszystko robię sama: sama nagrywam, sama montuję, sama przeprowadzam rozmowy, prowadzę swoje strony itd.), żeby zajmowało mi to mniej czasu niż dotychczas. Mam również zamiar rozszerzyć zakres VegeObiektywowej działalności i jeszcze bardziej przybliżyć ludziom wegański świat – nie tylko od jego kulinarnej strony. Jednak szczegółów Wam teraz nie zdradzę! Po prostu bądźcie ze mną i obserwujcie. Dowiecie się wszystkiego w swoim czasie.
Ja obserwuję i uwielbiam, a Ty?