W atmosferze sporej sensacji Walia pokonała faworyzowaną Belgię 3:1 po golach Williamsa, Robsona-Kanu i Vokesa oraz trafieniu dla Belgii autorstwa Nainggolana. Debiutujący na EURO Walijczycy pokazali sporo dobrego futbolu, co zaowocowało awansem aż do półfinału rozgrywek!
Gareth Bale zapytany o to, który piłkarz z reprezentacji Anglii byłby przydatny reprezentacji Walii w, powiedział, że żaden, ponieważ żaden nie miałby miejsca w podstawowym składzie. Wywołał tym niemałe poruszenie, ale wreszcie okazuje się, że mógł mieć rację. Walia pokazała, że w drużynie siła, nie w indywidualnościach.
Mecz rozgrywany był w trudnych warunkach, dach nie był zamknięty, przez co murawa była śliska. Szybciej do tych trudnych warunków przystosowali się Belgowie. W 7. minucie mieli trzy stuprocentowe okazje, najpierw strzał Carrasco z trzech metrów obronił Hennesey, a potem zarówno strzał Mouniera, jak i Hazarda został wybity przez obrońców z okolic linii bramkowej. Zaczęło się robić gorąco pod bramką Walii i gol wisiał w powietrzu. Wreszcie w 13. minucie piłkarze z Beneluksu wreszcie udowodnili swoją wyższość nad rywalem z Wysp; po stracie Allena, dobrą akcję rozegrali Carrasco, de Bruyne i Hazard, po czym fantastycznym strzałem z ponad 27 metrów w lewy górny róg bramki popisał się Nainggolan. Dalej mecz wyglądał bardzo podobnie do starcia Polski z Portugalią, gdzie po szybkim golu drużyna Nawałki mocno cofnęła się do defensywy. Ten sam błąd popełnili podopieczni Marca Wilmotsa. Efektem tego już w 26. minucie tylko instynktowna obrona strzału Neila Taylora przez Thibaut Courtouis uchroniła Belgię przed stratą bramki. Potem już Walijczycy dopięli swego – udało się pokonać bramkarza Chelsea – z rzutu rożnego dośrodkowywał Ramsey, a piłkę do bramki wbił Ashley Williams. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że fatalnie zachowała się defensywa, w której brakowało Vermalaena (kartki) i Vertonghena (kontuzja). W 31. minucie mecz rozpoczął się raz jeszcze, Walia, która grała słabo, nabrała wiatru w żagle i zaczęła atakować reprezentację Belgii. Jednak do przerwy wynik nie uległ już zmianie.
Po zmianie stron Belgia znowu zaczęła atakować, niewiele pomylił się Eden Hazard przy strzale na bramkę Henneseya po zejściu do środka. Parę minut później to Walia znowu atakowała – dośrodkowywał Ramsey, piłkę przyjął Hal Robson-Kanu, który szybkim obrotem zmylił trzech rywali, po czym wpakował piłkę do siatki. Warto zaznaczyć, że ten gol był efektem fatalnej postawy w osłabionej w tym meczu defensywie. Belgia rzuciła się do ataku, najlepszą okazję zmarnował Fellaini, który mimo wygranej główki, nie umiał skierować piłki do bramki. W 85. minucie znakomicie dośrodkował Chris Gunter, a do główki świetnie wyskoczył wprowadzony z ławki Vokes. Pokazał Fellainiemu, jak powinno się strzelać w takich sytuacjach. W 85. minucie kwestia awansu była już przesądzona – na tablicy wyników widniał rezultat 3:1 dla Walii. Niespełna dziesięć minut później sędzia zakończył mecz. Po Anglikach i Hiszpanach kolejny faworyt żegna się z turniejem.
Walia awansowała do półfinału zasłużenie, po początkowych problemach w defensywie, umieli się dobrze ustawiać i skutecznie wyprowadzać kontry. Po stracie gola nie załamali się, tylko ruszyli do ataku. Wykorzystali stały fragment gry i potem dwukrotnie fatalną postawę defensywy rywala. Belgia wyraźnie osłabiona brakiem dwóch filarów defensywy była zagubiona, przez co Robson-Kanu i Vokes mogli znaleźć drogę do bramki. Mecz do złudzenia przypominał starcie Polski z Portugalią, choć trzeba przyznać, że mecz Walii z Belgią stał na nieco wyższym poziomie. Belgia po szybkim golu, tak jak Polska, cofnęła się do głębokiej defensywy, co zostało skrzętnie wykorzystane przez piłkarzy z Wysp. Graczem meczu został wybrany Hal Robson-Kanu, ale na pochwały zasługuje też Aaron Ramsey, który zaliczył dwie asysty.