Podczas 100-lecia I Liceum Ogólnokształcącego w Zamościu miałam okazję pełnić rolę dziennikarki. Moim zadaniem było przeprowadzanie wywiadów z absolwentami szkoły. Dzięki temu dowiedziałam się jak wyglądała nauka w “pierwszym” za czasów naszych mam, a nawet babć i dziadków.
Wiele klas było bardzo zgranych i do tej pory chętnie się co jakiś czas spotykają. Jeden z ,,matfizów” z okazji 100-lecia spotkał się po 36 latach w całości. Byli członkowie tej klasy nie chcieli dużo mówić o swoich wybrykach – wspominali tylko wagary, za które mieli obniżane oceny z zachowania. Ci ludzie również bardzo miło wspominali lekcje fizyki, które były prowadzone w ciekawy sposób, dzięki któremu każdy się czegoś nauczył, nawet jeśli nie chciał. Spotkałyśmy też absolwenta, który mówił, że lata spędzone w liceum to najcudowniejszy czas w jego życiu. Każdego nauczyciela wspominał jako osobowość, której nie da się nikim zastąpić. Szczególnie miło wspominał polonistę – prof. Rodzik – oraz swojego nauczyciela geografii profesora Pieszko. Z wybryków wspomina bójkę z kolegą: gdy rzucił on w niego gąbką, nasz rozmówca rzucił się na niego z pięściami, za co dostał w twarz. Miałam okazję rozmawiać także z dwoma maturzystami, którzy maturę napisali w 1962 roku. Swoje lata młodości spędzone w I LO, podobnie jak inni absolwenci, wspominają fantastycznie. Mówili o tym, że mieli za oknem zoo i dokarmiali małpy. Wspominali także o jedynej dziewczynie, która się uczyła w ich szkole (w tamtych czasach “pierwsze” to była szkoła męska). Była ona darzona powszechnym respektem, dzięki czemu czuła się dobrze. Inny absolwent opowiadał nam o swoich kolegach, którzy kiedyś podczas lekcji, na którą nauczyciel długo nie przychodził, zaczęli wychodzić na zewnątrz przez okno na gzyms. Wtedy do klasy wszedł dyrektor i dał im solidną reprymendę, dzięki czemu klasa do końca swojej nauki była spokojna.
Pytałam ludzi o to, co szkoła w nich ukształtowała. Wiele osób mówiło o kręgosłupie moralnym i wartościach. Niektórzy wspominali także o tym, że szkole zawdzięczają sumienność, dokładność w wykonywanej pracy oraz podejście do nauki. Zawdzięczają je nauczycielom, którzy wymagali od nich wiele pracy. Wielu absolwentów miło wspomina profesora Lawgmina, który uczył chemii. Był to pedagog, który bardzo dobrze potrafił uczyć, a ponadto był osobą, przed którą wszyscy czuli respekt. Mówili oni także o nauczycielce języka polskiego, która wymagała od nich rzetelnej znajomości cytatów.
To tylko niektóre wspomnienia absolwentów I Liceum Ogólnokształcącego w Zamościu. Można z nich wywnioskować, że liceum na starówce od zawsze było przyjazną szkołą, gdzie można było nie tylko dobrze zdać maturę, ale także poznać świetnych ludzi i zdobyć dobre wspomnienia na całe życie.